Zobacz wideo: Otwarcie Aqua Fordon
To było drugie posiedzenie Sądu Rejonowego w Bydgoszczy w sprawie Jakuba W., byłego ministranta w Parafii Świętych Polskich Braci Męczenników. W połowie ub. roku gorliwy przez dziewięć lat ministrant ukradł z kościoła kielichy mszalne i księżowskie stuły. Dwie z nich spalił na terenie dawnego Zachemu.
Dorota W., matka byłego ministranta, która pojawiła się na wniosek obrony. - Przyniósł te skradzione przedmioty do domu, o czym na początku nie wiedziałam - zeznawała Dorota W. - Z tego co wiem, dwie stuły spalił, a kielich oddał do kościoła. Dowiedziałam się o tym, jak policjanci przyszli do domu i powiedzieli, że syn jest zatrzymany i zrobili przeszukanie.
"Obawiałam się, że on też był molestowany"
- Czy pani rozmawiała z synem, dlaczego dopuścił się tej kradzieży? - pytała sędzia Agnieszka Szczechowska. Matka byłego ministranta przytaknęła. - Powiedział, że to było ze złości, z buntu, z takiej niemocy, że dowiedział się, że w kościele zaistniały takie rzeczy jak molestowanie. Obawiałam się, że on też był molestowany. Powiedział, że jego koledzy byli molestowani, że ksiądz, którego znał pięć lat, molestował młodzież. Kuba jako ministrant poszedł do kościoła jako ministrant jak miał osiem lat.
Byli przekonani, że zostanie księdzem
Jakub W. zrezygnował z bycia ministrantem ze dwa-trzy lata temu. Matka mówi, że do tego czasu był bardzo zaangażowany. Rodzice byli przekonani, że chce być księdzem.
- Stracił zainteresowanie, moim zdaniem, dlatego, że zobaczył, iż księża są obłudni i nie są prawdziwi - zeznała Dorota W.
Na pytanie sądu, czy syn skarżył się na to, że był molestowany, matka zaprzeczyła, ale stwierdziła: - Pamiętam taką jedną sytuację, kiedyś przyszedł do domu bardzo wstrząśnięty, bardzo zbulwersowany, zamknął się w swoim pokoju, nie chciał z nami rozmawiać i zaczął płakać. Nie wiem, czy ktoś mu coś zrobił...
Jakub W. - podczas pierwszego posiedzenia - przyznał się do kradzieży dwóch kielichów mszalnych i kilku stuł. Przed sądem były ministrant powiedział, że sam jest ofiarą księdza pedofila, który skrzywdził go przed laty. Wskazał księdza Mirosława K. jako tego, który przed laty miał dopuść się wobec niego tzw. innych czynności seksualnych. Pod koniec ubiegłego roku zakończył się diecezjalny proces karno–administracyjny księdza Mirosława K. i wszystkie dokumenty - m.in. przesłuchania osób pokrzywdzonych - zostały wysłane do Watykanu. Kongregacja rozpatruje takie sprawy w ciągu roku, czasami półtora.
Dziwnie drogie kielichy
Podczas środowego posiedzenia matka przyznawała, że syn był nadpobudliwy, raz nawet złapał ja za szyję. Miał też sprawę w sadzie dla nieletnich, kiedy bronił matki przed pijanym ojcem. Oboje chodzili do poradni psychologicznej.
Także w środę sąd przedstawił pismo od proboszcza "Męczenników" z wykazem dóbr, które zostały skradzione. Ich wartość w sumie obliczono na 4 tysiące 230 złotych - w tym nie wyliczono wartości spalonych stuł. Mecenas Janusz Mazur, obrońca oskarżonego, złożył wniosek o powołanie biegłego, który oszacowałby wartość mienia - mecenas zwrócił uwagę na to, że w postępowaniu dowodowym wartość przedmiotów była o połowę niższa.
Sąd poinformował, że w związku z zeznaniami oskarżonego zostanie rozpoczęte postępowanie przygotowawcze w sprawie jego molestowania.
-
