[break]
- Pierwsza miesięcznica? Moi współpracownicy po cichu marzyli, żeby chociaż sto osób przyszło. Ja marzyłem szerzej, bo o co najmniej o trzystu osobach. Tymczasem już pół godziny wcześniej na Starym Rynku zobaczyłem zgromadzenie liczące pewnie z 600 osób, a może i więcej. Później tłum narastał, podchodzili do nas ludzie z ławeczek, z letnich kawiarenek. Ten zryw społeczeństwa, ta chęć oddania hołdu ofiarom katastrofy były wzruszające i mobilizujące do dalszego działania - wspomina Krystian Frelichowski, bydgoski radny związany z Klubem „Gazety Polskiej”, współorganizator smoleńskich wieczorów pamięci w Bydgoszczy. Potwierdza, że te pierwsze spotkania przyciągały duże grono zainteresowanych, ale i gapiów. Nie zawsze życzliwych. - Już podczas kolejnego spotkania jacyś młodzi ludzie próbowali zakłócać spotkanie. Chodzili dookoła naszego orszaku, wznosili dziwne okrzyki i tablice z przekreślonym krzyżem. Nie potrafili także uszanować polskiego hymnu.
To nie jest marsz poparcia dla rządu, ale marsz pamięci wszystkich ofiar smoleńskich. - Maciej Różycki
Krystian Frelichowski zauważył później, że uczestników filmuje ukradkiem umundurowany policjant, ukryty w niszy staromiejskiej kamienicy. - Jakbyśmy byli nie wiadomo jak groźnymi przestępcami - dziwi się działacz. Dodaje, że z czasem „filmowiec” przestał się ukrywać i kręcił z bliska.
Policja na marszu
W czasie miesięcznicy 10 lutego 2014 roku, tuż po zakończeniu przemówień, pod pomnikiem policja pojawiła się oficjalnie. - Odgrodzili taśmą fragment przy pomniku, ustawili tabliczki z numerami - zupełnie jak w filmach kryminalnych. Rozpoczęły się oględziny, posypywanie proszkiem do zbierania odcisków palców - relacjonuje Krystian Frelichowski. - Przedmiotem zainteresowania policji były zdjęcia pilotów i napis: „To nie ich wina”.
Maciej Różycki, współorganizator jubileuszy, dopowiada, że bardziej interesował policję napis na szarfie wiszącej na pomniku: „Tusk, odpowiesz za Smoleńsk”. Sam Różycki w związku z tą sprawą był dwukrotnie przesłuchiwany przez policję. - Próbowali wydobyć ode mnie kontakty do osób, które przychodzą na miesięcznice. Z ust jednego z funkcjonariuszy padło zdanie, że śledztwo prowadzone od trzech miesięcy i stojące w martwym punkcie, będzie toczyć się dalej, bo komendant się uparł. Mam nadzieję, że policja jest tak nieugięta również podczas ścigania przestępców.
Czasy się zmieniły
Krystian Frelichowski i Maciej Różycki są pewni, że w szóstą rocznicę maszerujący nie będą się już obawiali pociągania do odpowiedzialności za swoje poglądy. - Czasy się zmieniły, atmosfera wokół smoleńskiej tragedii jest inna. Kiedyś walczyliśmy o uczciwe śledztwo, dziś wiemy, że takowe będzie prowadzone - cieszy się Krystian Frelichowski. - Policja ma zgromadzenia osłaniać z oddali, a nie je inwigilować. Demonstrujemy solidarność z rodzinami ofiar i pamięć o tych, którzy zginęli.
- O wszystkich, bez względu na polityczną przynależność - podkreśla Maciej Różycki. Tłumaczy, że to nie jest marsz poparcia dla rządu, ale marsz pamięci ofiar smoleńskich. - 9 kwietnia, o godzinie 18, spotkamy się jak zawsze w kościele Ojców Jezuitów. Będziemy mieli portrety wszystkich ofiar.
Dzień później odbędą się warszawskie obchody rocznicy. Wyjazd do stolicy organizuje poseł Tomasz Latos. Nic na razie nie wiadomo, czy inne grupy mieszkańców przygotowują własne manifestacje, czy ktoś planuje kontrpochody wobec akcji Klubu „Gazety Polskiej”.