W nowym budynku w Potulicach na lokatorów czeka pięć mieszkań komunalnych i 16 lokali socjalnych. Nie wszyscy, którym je zaproponowano, chcą się do nich przeprowadzić.
<!** Image 2 align=none alt="Image 160533" sub="W budynku są centralne ogrzewanie, kuchnia z kuchenkami, sanitariaty i łazienki / Fot. Mariusz Gratkowski/UMiG Nakło ">- Propozycję adaptacji starej kotłowni Zakładu Karnego w Potulicach na mieszkania dał burmistrz Piotr Centała, ale jej nie zrealizował. My to zrobiliśmy - mówi Zenon Grzegorek, obecny burmistrz Nakła.
<!** reklama>Pomysł, dobry dla gminy, która ma obowiązek zapewnić dach nad głową swoim mieszkańcom, od początku z obawami był przyjmowany w Potulicach. To ze względu na brak wcześniejszych konsultacji z ich mieszkańcami, obawiających się zachowań swych nowych sąsiadów, nie zrealizował go poprzedni burmistrz. Teraz, po wielu rozmowach, kiedy dom już stoi, opinie są nadal podzielone. Dlaczego?
- Pan wie, co się działo w Paterku, jak były baraki? Nie mam nic przeciwko ludziom, którzy mają problemy, ale niech zachowują się porządnie. Obawiam się, czy tak będzie - odpowiada mieszkaniec Potulic.
<!** Image 3 align=none alt="Image 160533" sub="Jako ostatni taśmę przeciął sołtys Potulic, Marek Małkowski">- Władze gminy obiecały nam tutaj porządek i mamy nadzieję, że tak naprawdę będzie - mówi krótko Marek Małkowski, sołtys Potulic.
W budynku jest pięć mieszkań komunalnych i 16 lokali socjalnych. Do tych pierwszych, z kuchniami i sanitariatami, wprowadzą się rodziny z liczącej około stu nazwisk listy czekających na taki lokal od lat. W pokojach - jedynie z umywalkami przed wejściem i wspólną kuchnią oraz łazienką i toaletami - zamieszkają mieszkańcy gminy z wyrokami eksmisyjnymi.
- To jednak nie jest tak, że tutaj wprowadzi się nie wiadomo kto, niepewni ludzie. To są osoby, które mają kłopoty, czasem popadli w nie z własnej winy. My jednak mamy obowiązek im pomagać. Każdy z nas popełnia błędy i cieszę się, że mogliśmy im dać tutaj dach nad głową - uspokaja burmistrz.
Wśród nowych mieszkańców Potulic jest pani Ewa.
- Właściciel mieszkania wypowiedział mi umowę, ale nic nie mogłam znaleźć. Kiedy minął termin, to najpierw rozebrał mi piec, a potem w maju wystawił okna. Jak w takim mieszkaniu, za które zresztą płaciłam więcej niż w umowie, można żyć? Razem z synem czekamy, żeby się tutaj wprowadzić - mówi pani Ewa w pokoju, w którym ma prawo mieszkać do końca marca 2012 roku.
Przeprowadzka do Potulic szesnastu rodzin pozwoli też ograniczyć pewne wydatki gminy.
- Gmina musi wypłacać rekompensaty właścicielom mieszkań, którzy uzyskali wyroki eksmisyjne dla ich lokatorów. Są to kwoty sięgające nawet od 300 do 600 złotych miesięcznie za jeden lokal, a takich jest 40, co rocznie daje kwotę ponad stu tysięcy złotych - wyjaśnia Rafał Mróz, przewodniczący komisji mieszkaniowej Rady Miejskiej.
Podobnie jak niektórym mieszkańcom Potulic nie podoba się nowe sąsiedztwo, tak kilka rodzin, którym proponowano przeniesienie się do Potulic, nie wyraziło takiej chęci.
- Musieliśmy to uszanować, ale na ich miejsce znaleźliśmy chętnych - dodaje Rafał Mróz.
Warto wiedzieć
Budynek zaadaptował na potrzeby mieszkaniowe Zakład Robót Publicznych w Nakle.
Koszt inwestycji wyniósł około 1,2 miliona złotych.
W budynku jest świetlica, w której, w razie jakiejś katastrofy (pożar), można zakwaterować poszkodowanych.