Po drodze obyło się bez większych przygód, choć niemal każdego dnia ich hart ducha był wystawiony na silną próbę żywiołów: deszczu i wiatru. A na miejscu – też bez niespodzianek. - Przywitała nas straszna ulewa – napisał nam krótko Mateusz Bejfus, przesyłając zdjęcie z Zakopanego.
Ponad 38 godzin na siodełkach
- 22.40 - o tej godzinie dojechaliśmy. Po sześciu dniach, 597 wykręconych kilometrach w 38 godzin i 19 minut, po dwóch noclegach w świetlicach wiejskich, dwóch noclegach w namiocie i jednej nocy w domu pielgrzyma, po złapaniu dwóch dętek; zaczynając w deszczu i również kończąc w deszczu, dotarliśmy cali zdrowi do Zakopanego. Dziękujemy wszystkim wspierającym dodając otuchy na trasie, byliście dla nas ogromnym wsparciem i dziękujemy za dokładanie cegiełki w tym jak ze szczytnym celu #kilometrydlaOli – opowiadają pomysłodawcy akcji charytatywnej.
Na pomoc Oli
Po krótkim odpoczynku Patryk, Łukasz i Mateusz… znów wsiedli na rowery. 12 czerwca, wybrali się na wycieczkę nad Morskie Oko. Do Bydgoszczy zamierzają wrócić pociągiem.
Aleksandrze Rutkowskiej wciąż można pomóc. Dziewczyna straciła zdrowie w wypadku, w którym zginęła jej mama. Ma przerwany rdzeń kręgowy, nigdy już nie stanie na nogach, ale rehabilitacja poprawi komfort jej życia.
To jednak nie chęć przeżycia niezapomnianej przygody była najważniejsza dla bydgoszczan. Jechali po to, by zebrać jak najwięcej pieniędzy dla swojej szkolnej koleżanki, Oli.
Niezbędna rehabilitacja
Aleksandrze Rutkowskiej wciąż można pomóc. Dziewczyna straciła zdrowie w wypadku, w którym zginęła jej mama. Ma przerwany rdzeń kręgowy, nigdy już nie stanie na nogach, ale rehabilitacja poprawi komfort jej życia. Jest jednak bardzo kosztowna. Potrzeba 400 tys zł. Bydgoszczanka potrzebuje też pieniędzy na remont łazienki, tak, by mogła z niej samodzielnie korzystać. Dziewczyna studiuje i snuje plany na przyszłość. Uda jej się je zrealizować tylko z pomocą innych.
Tutaj informacje o tym, jakiej pomocy potrzebuje Ola.
