Kilku osiłków, być może narodowców, poturbowało studentów z zagranicy. Obrażenia nie są, na szczęście, poważne, nie zmienia to jednak faktu, że czyn jest haniebny i nigdy nie powinno do niego dojść.
Trzeba też głośno powiedzieć - ten incydent jest marginalny, Bydgoszcz jest miastem otwartym dla cudzoziemców. Bydgoszczanie mogą w tej kwestii służyć w Polsce za wzór.
To u nas od wielu lat mieszkają przybysze z całego świata, świetnie zasymilowali się z naszą społecznością. Od lat siedemdziesiatych, czyli już ponad cztery dekady, naszymi sąsiadami są Wietnamczycy. Prowadzą tutaj swoje restauracje; już trzecie i czwarte pokolenie rozwija swój biznes i to nie tylko kulinarny. Pracują w handlu, w branży odzieżowej.
Liczną grupą są - szczególnie w ostatnich latach - Ukraińcy. To fenomen, który trwa głównie dzięki dwóm instytucjom: Wyższej Szkole Gospodarki oraz Pesie.
W WSG studiuje kilkuset młodych Ukraińców. Uczelnia otworzyła dla nich szeroko swoje podwoje i z pewnością tej decyzji nie żałuje. Założyciel i prezydent WSG prowadzi konsulat honorowy Ukrainy w Bydgoszczy (na marginesie warto dodać, że aż 10 krajów ma w naszym mieście swoich konsulów).
Pesa zatrudnia ukraińskich fachowców, ich liczba jest zależna od zleceń, jednak nasi sąsiedzi zza wschodniej granicy stanowią duży procent załogi.
Bydgoszcz jest drugim domem dla około tysiąca żołnierzy NATO. Wśród nich są Amerykanie, Włosi, Szwedzi, Czesi, Słowacy, Kanadyjczycy i ludzie innych narodowości.
Krótko mówiąc, Bydgoszcz to miasto otwarte i przyjazne, a bydgoszczanie nie boją się obcych. I nie zmieni tego jakiś głupi incydent, jak ten z ostatnich dni. Warto o tym pamiętać.
