MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bydgoszcz chce pomóc Polakom, którzy zostali ewakuowani z ogarniętego wojną Donbasu

Małgorzata Pieczyńska
Małgorzata Pieczyńska
Stary Rynek wyludniony o godzinie 12Zamknięte Sklepy
Stary Rynek wyludniony o godzinie 12Zamknięte Sklepy Dariusz Bloch
Bydgoski ratusz zamierza udostępnić mieszkania dwóm polskim rodzinom ewakuowanym z Donbasu. Pomoc zaoferowały też bydgoskie firmy, które chcą dać im pracę.

To reakcja na słowa Teresy Piotrowskiej, minister spraw wewnętrznych, która zaapelowała do samorządów i instytucji o pomoc dla uchodźców. - Prezydent Rafał Bruski poinformował panią minister o gotowości pomocy naszym rodakom z Donbasu. Zrobiliśmy to jako pierwsi w kraju - mówi Michał Sztybel, doradca prezydenta Bydgoszczy. - Jednocześnie prezydent zlecił ADM i Miejskiemu Ośrodkowi Pomocy Społecznej sprawdzenie, jakie są możliwości udzielenia pomocy. Miasto chciałoby udostępnić dwóm rodzinom lokale. Najpierw jednak trzeba uregulować ich sytuację prawną. Na razie bowiem te osoby nie posiadają ani obywatelstwa polskiego, ani statusu uchodźcy. Wspólnie z ministerstwem i Urzędem Wojewódzkim nad tym pracujemy.
[break]
Do ratusza zgłaszają się pierwsze firmy, które są zainteresowane zatrudnieniem Polaków z Donbasu. - Gdy uporamy się z problemami prawnymi, zrobimy rozeznanie, jakie mają kwalifikacje, czy mówią po polsku. Te informacje przekażemy pracodawcom - podkreśla Michał Sztybel.

Przypomnijmy, od kilku dni w dwóch ośrodkach na Warmii i Mazurach przebywa ponad 180 osób z ogarniętego wojną Donbasu. Tam próbują zapomnieć o koszmarze konfliktu na wschodzie Ukrainy. W ciągu pół roku będą uczestniczyć w kursach zawodowych i językowych, z kolei dzieci mają rozpocząć naukę w szkołach.

Jak tymczasem wiedzie się Ukraińcom, którzy już od pewnego czasu próbują się zaaklimatyzować w naszym kraju? W Bydgoszczy studiuje ich duża grupa.
Anastazja Kaptan pochodzi z Krzemieńczuka (miasto partnerskie Bydgoszczy - przyp. red.). Do Polski przyjechała 1,5 roku temu. Miała niespełna 17 lat, gdy rozpoczęła studia w Wyższej Szkole Gospodarki. - Początkowo brakowało mi osoby, która otoczyłaby mnie opieką. Powiedziała, jakie formalności trzeba załatwić. Od koleżanki dowiedziałam się, że muszę mieć ubezpieczenie zdrowotne, aby w razie choroby korzystać z bezpłatnej opieki lekarskiej - mówi. Sporym kłopotem była też bariera językowa. - Nie znałam polskiego. Zapisałam się na miesięczny kurs. Początkowo niewiele rozumiałam. W sklepie pokazywałam palcem produkty, które chcę kupić. Z czasem było lepiej - wspomina.

Przez pierwszy rok miała polską wizę, potem złożyła dokumenty, by uzyskać kartę czasowego pobytu na 15 miesięcy. - Aby ją dostać, musiałam, m.in., przedstawić zaświadczenie z banku, że mam na koncie około 10 tys. złotych.

Studia w Polsce to zwłaszcza obecnie dla jej rodziny spory wydatek. Kurs hrywny poszedł w górę. Złotówka to aż 4,7 hrywny. Moje czesne za studia wynosi zatem na rok 4,5 tys. złotych. Na Ukrainę wracać nie chcę. Tu w Polsce po uzyskaniu europejskiego dyplomu widzę dla siebie większe perspektywy - mówi Anastazja.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!