Zobacz wideo: Duże zmiany w prawie drogowym od czerwca 2021 roku!
Pani Anna zwykle cały sprzęt zostawia w studiu fotograficznym, ten jeden raz, w ostatni wtorek, musiała go zabrać i przewieźć autem do domu. Po drodze zatrzymała się na ul. Dworcowej w Bydgoszczy, musiała coś załatwić. Zajęło to 10 minut. Nie wzięła ze sobą fotograficznego plecaka ze sprzętem (leżał na tylnej kanapie, za przyciemnionymi szybami, przykryty czarną, pustą torbą). Gdy wróciła, auto było nadal zamknięte, tak jak je zostawiła, zerknęła - czarna torba przykrywająca plecak była na swoim miejscu. Pojechała do domu, a auto zostawiła przed blokiem. Rano zorientowała się, że brakuje plecaka i sprzętu. Powiadomiła policję, a żeby przyspieszyć sprawę, sama poprosiła sąsiada, by pokazał jej zapis z jego prywatnego monitoringu.
Do kradzieży doszło na ul. Dworcowej w Bydgoszczy
- Byłam zdziwiona, bo okazało się, że przez całą noc nikt się przy aucie nie kręcił. Wtedy zrozumiałam, że do kradzieży musiało dojść wcześniej, jeszcze na ul. Dworcowej - opowiada. Znów na własną rękę rozpoczęła starania o to, by móc przejrzeć tym razem miejski monitoring, chcąc wypatrzeć osobę, która musiała iść z plecakiem we wtorek popołudniu w pobliżu ul. Dworcowej.
- Na ten profesjonalny sprzęt pracowałam bardzo długo. Po ponad roku pandemii, kiedy miałam znacznie ograniczone możliwości pracy, bo jestem fotografką ślubną, wreszcie coś się ruszyło: wiosna dawała nadzieję. A ja znów zostałam z niczym, bo skradziono mój cały sprzęt. To tak jakbym została bez rąk - mówi Anna Baryła, bydgoska fotografka.
Bydgoscy fotografowie zaangażowali się w szukanie skradzionego sprzętu
Bydgoscy fotografowie od razu dali wsparcie pani Annie, w sieci rozpowszechniali wiadomość o kradzieży, nie tylko po to, by ostrzec innych, ale i z nadzieją, że ktoś rozpozna charakterystyczny sprzęt, gdy złodziej spróbuje go sprzedać przez internet czy w lombardzie.
Pani Anna od razu po kradzieży wydrukowała ulotki z informacją, co i kiedy ukradziono i zaczęła odwiedzać lomabrdy w mieście.
- W jednym z lombardów pan powiedział, że nic tłumaczyć nie muszę, bo o sprawie już wie i ma oko na to, co do niego trafia - opowiada pani Anna.
Złodziej sprzedał aparaty warte 30 tysięcy złotych za półtora tysiąca
Do innego, czwartego dnia po kradzieży, zgłosił się mężczyzna ze skradzionymi aparatami i obiektywami, prosząc o informacje o osobie, która mogłaby tego sprzętu szukać: tłumaczył, że ktoś przypadkowy sprzedał mu swój łup za 1 500 tys. zł, ale gdy zorientował się, ile aparaty są warte naprawdę, wiedział już, że coś jest nie tak.
Sprzęt wrócił do pani Anny, został przekazany w towarzystwie policji, która jeszcze sprawy nie kończy - szuka złodzieja.
