Cała sprawa miała swój początek rok temu. Podczas programu „To był dzień” na antenie Polsat News Paweł Olszewski, a także Henryk Wujec i Michał Kamiński stwierdzili, że Piotr Duda był funkcjonariuszem ZOMO. Szef Solidarności zażądał przeprosin. - To zwykłe kłamstwo. Pomawianie mnie o służbę w ZOMO w stanie wojennym oraz zarzucanie mi pacyfikowania strajkujących, jest zwykłym łajdactwem i nie będę bierny wobec tych, którzy takie pomówienia rozpowszechniają - napisał Piotr Duda w oświadczeniu.
Szef Solidarności słowa dotrzymał i skierował przeciwko dwóm uczestnikom programu sprawę do sądu. Z wszystkich trzech przeprosił go bowiem jedynie Henryk Wujec.
Nie mam za co przepraszać. To, co powiedziałem , to prawda. Nie chcę uchylać się od odpowiedzialności. - Paweł Olszewski
- Nie mam za co przepraszać. To, co powiedziałem, to prawda. Nie zamierzam jednak uchylać się od odpowiedzialności - komentuje poseł Paweł Olszewski. Ponieważ chroni go immunitet, sąd nie mógł zająć się tą sprawą. Dlatego Piotr Duda złożył wniosek do marszałka Sejmu o uchylenie immunitetu bydgoskiemu posłowi. Ten nie czekał, aż rozpatrzeniem wniosku zajmie się sejmowa komisja regulaminowa i sam zrzekł się immunitetu. - W spokoju czekam na proces - dodaje poseł Platformy.
Jak Piotr Duda odpiera oskarżenia, które padły w studiu Polsat News? - W kwietniu 1982 roku jako 19-latek zostałem wcielony do wojska, do czerwonych beretów. To były jedne z licznych szykan, jakie wtedy powszechnie stosowano wobec członków „Solidarności” za manifestowanie swojej przynależności i oporu wobec stanu wojennego. (...) Podczas tej służby, której znaczącą część odbywałem w ramach sił pokojowych ONZ w Syrii, w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego w grudniu 1982 r. miał miejsce epizod, gdy oddział, w którym służyłem, ochraniał budynek telewizji publicznej - tłumaczy.