W bydgoskim Nitro-Chemie rozpoczął się protest związków zawodowych.
PGZ chce, żeby firmy wchodzące w skład grupy podpisywały umowy prowizyjne. W przypadku Nitro-Chemu mowa o oddawaniu do wspólnego worka pięciu procent rocznego obrotu. To niemałe pieniądze.
- To jest rodzaj haraczu, który spowoduje, że za dwa lata zamiast firmy będzie tu czarna dziura - mówi "Expressowi" Elżbieta Żurańska, przewodnicząca NSZZ "Solidarność" Nitro-Chemu. - Firma ma rocznego obrotu około 200 mln złotych. Będziemy musieli więc oddać ok. 10 milionów złotych. To nie koniec. 90 procent naszej produkcji idzie do USA. dotąd ten kontrakt nie był obciążony podatkowo, w propozycji umowy PGZ - jest. Z zysku wysokości ok 20 mln zł niewiele zostanie. Rok sobie poradzimy, ale co będzie za dwa lata? Skąd będą pieniądze na wypłaty?
W proteście biorą udział także dwa inne nitrochemowskie związki - ZZ "Kontra" i NSZZ Pracowników Z.Ch. Nitro-Chem. Związkowcy oflagowali bramę firmy, wysłali także pisma do ministra obrony Mariusza Błaszczaka i premiera Mateusza Morawieckiego. Rozmowy są zaplanowane na 6 grudnia, ale... - Ze strony PGZ naciski na podpisanie umowy są coraz mocniejsze, telefony są praktycznie co dwa dni - mówi szefowa Solidarności i zaznacza: - To nie jest protest skierowany przeciwko zarządowi Nitro-Chemu.
Związkowy zwracają uwagę, że działania PGZ podważą zaufanie do firmy wśród zagranicznych kontrahentów. - Umowa dotknie także mniejszych udziałowców spółki, na przykład pracowników, którzy maja akcje firmy - mówi Elżbieta Żurawska.
Zarząd Nitro-Chemu nie chce komentować sytuacji.
Druga bydgoską firmą w składzie PGZ są Wojskowe Zakłady Lotnicze nr 2. Czy je także dotknie umowa?- To są wewnętrzne sprawy firmy, nie będziemy ich komentować - mówi Daniel Ciechalski, rzecznik WZL nr 2.
Flesz - wypadki drogowe. Jak udzielić pierwszej pomocy?
