- To wizytówka dobrze pojmowanej opieki medycznej pierwszego kontaktu - tak minister zdrowia podsumowała działalność fundacji „Zdrowie dla Ciebie” udzielającej pomocy medycznej po godz. 18.
<!** Image 2 align=none alt="Image 160722" sub="Ewa Kopacz gościła w Bydgoszczy, gdzie odwiedziła, między innymi, fundację „Zdrowie dla Ciebie”. Była pod wrażeniem „modelu bydgoskiego”
Fot. Tadeusz Pawłowski">
Minister zdrowia z kierownictwem fundacji widziała się w zeszłym roku - wtedy dopiero przymierzano się do remontu gmachu przy ul. Królowej Jadwigi 16, w którym od miesiąca działa NZOZ (wcześniej świadczący usługi na Wyżynach). Po roku chciała sprawdzić, czy słowa dotrzymano.
Rok na zmiany
- 365 dni to z jednej strony dużo, ale nie bardzo dużo. Byłam ciekawa, czy się uda - mówiła Ewa Kopacz podczas piątkowej wizyty w Bydgoszczy. Po przekroczeniu progu odremontowanego gmachu upewniała się, czy to „ten” budynek. Bo tu dziś gabinety lekarskie i zabiegowe na parterze utrzymane są w ciepłej tonacji koloru kremowego. Nie ma tu uczucia sterylności i wyobcowania, jak to bywa w szpitalach. Pacjent czuje się bezpiecznie.
NZOZ „Zdrowie dla Ciebie” służy pomocą medyczną codziennie w godz. od 18 do 8 rano, także w dni wolne, święta. Czyli wtedy, gdy nie mamy możliwości skorzystania z pomocy w przychodni. - Miesięcznie przyjmujemy około 2 tys osób dorosłych oraz ponad 2 tysiące dzieci. Do tego dochodzi około tysiąca wyjazdów na wizyty domowe - mówi Krystyna Kopa, wiceprezes fundacji. Szefowa „Zdrowia dla Ciebie”, Małgorzata Janczewska, dodaje: - Po całym dniu pracy możemy zamknąć przychodnię i być spokojni, bo mamy pewność, że pacjent przyjedzie tutaj i będzie dobrze obsłużony. W dni wolne i świąteczne, jak 11 listopada, troje lekarzy przyjmuje cały czas.
Zgłoszenia chorych przyjmuje nie dyspozytor, a lekarz z drugim stopniem specjalizacji. To on decyduje, czy do chorego wysłana zostanie karetka, czy też może sam przyjechać na miejsce. Zdarza się, że stan zdrowia wymaga, by chory trafił do szpitala.
Minister zdrowia odwiedziła w piątek Zakład Medycyny Nuklearnej Centrum Onkologii, Szpital Uniwersytecki nr 1 im. Jurasza i gmach przy Królowej Jadwigi.
Wzór dla innych
- W Centrum Onkologii zobaczyłam XXII wiek, tu także widzę inną Polskę, inne przychodnie. Widzę odpowiedzialnych lekarzy, którzy chcą służyć pacjentom - mówiła tuż przed zwiedzaniem odrestaurowanego gmachu minister. - W Polsce niewiele jest takich ośrodków. Fobia przed tym, co nie jest państwowe, zagościła w domach, zwłaszcza polityków, którzy straszą pacjentów. Nie powinni tego robić. A pacjenci powinni zobaczyć ten obrazek - ładne, bezpieczne miejsce do dyspozycji pacjentów. Brak kolejek, odpowiednio ustawiony grafik. I nikt z lekarzy nie zerka z niecierpliwością na zegarek, by biec w inne miejsce - bo to jest jego miejsce. Zacznijmy wzorować się na tym, co dobre. Chciałabym, by tak było w całej Polsce, by polski pacjent zobaczył, że mimo że to niepubliczny zakład, ma pieniądze z NFZ - co równe jest temu, że pacjenci przyjmowani są nieodpłatnie. A czasem pracująca mama ma problem z zaszczepieniem dziecka, bo brak jej czasu. Tu może przyjść i dziecko szczepionkę otrzyma. Do tej pory było tak, że nocną pomoc lekarską świadczyli lekarze rodzinni, na ogół szukali podwykonawców. Ustawa, która jest obecnie zmieniana, i najprawdopodobniej zacznie obowiązywać z końcem tego roku, mówi o tym, że każdy podmiot może wystąpić o pieniądze w ramach nocnej pomocy lekarskiej. Przede wszystkim chodzi o to, by pieniądze trafiały do podmiotów, które taką pomoc faktycznie świadczą. Dotąd było tak, że jedni brali pieniądze, inni pracowali w SOR-ach, w izbach przyjęć. To miejsce pokazuje, że pieniądze nie są marnowane. Dzięki takim ośrodkom mniej pacjentów trafia do szpitala, do poczekalni. A jak wiemy, na całym świecie właśnie leczenie szpitalne jest najdroższe. Ten budynek jest wizytówką dobrze pojmowanej opieki rodzinnej pierwszego kontaktu. Pozostaje powiedzieć innym: bierzcie przykład! - stwierdziła Ewa Kopacz.
- Prowadzimy rozmowy z przedstawicielami fundacji, by zmienić sytuację, jaka ma miejsce obecnie, czyli, by odciążyć przepełnione oddziały ratunkowe - mówi dr n. med. Przemysław Paciorek, kierownik Kliniki Ratownictwa Medycznego Szpitala Uniwersyteckiego nr 1 im. Jurasza.
<!** Image 3 align=none alt="Image 160722" sub="Dr Przemysław Paciorek">
- Na razie nie odczuliśmy działania fundacji, mimo informacji o jej działaniu, którą otrzymują pacjenci. Problem jest złożony - część osób wybiera szpital, bowiem chce sobie skrócić drogę do specjalistów. Ale na około 150 pacjentów zgłaszających się do nas, tylko 20 procent zostaje w szpitalu. Reszta odsyłana jest do domu. Mam nadzieję, że sytuacja zmieni się po nowym roku i wtedy widoczny będzie efekt naszych wspólnych działań - dodaje dr n. med. Przemysław Paciorek.