https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Brzegowa zniknie pod wodą

Włodzimierz Szczepański
Mieszkańcy chronieni wałem przeciwpowodziowym nie czekają na falę.Z piwnic wynoszą rzeczy. Ci za wałem wzruszają ramionami. Twierdzą, że będzie jak zwykle.

Mieszkańcy chronieni wałem przeciwpowodziowym nie czekają na falę.Z piwnic wynoszą rzeczy. Ci za wałem wzruszają ramionami. Twierdzą, że będzie jak zwykle.

<!** Image 2 align=right alt="Image 150215" sub="Rodzina Dolnych z ulicy Brzegowej 37 nie jest przygotowana na powódź / Fot. Miłosz Sałaciński">- My chcieliśmy tylko od miasta, aby dali nam łódkę. Ale nie taką ciężką metalową jak ostatnio. Nie można było nią płynąć. Miała też za duże zanurzenie, a my nie pływamy po morzu, tylko po zalanych łąkach - mówi Wojciech Dolny.

Mieszka przy ulicy Brzegowej, chociaż trudno nazwać ją ulicą. Do starego domu jedzie się wąska drogą wśród podmokłych łąk. Na końcu jest szlaban. - Jak była powódź, przyjeżdżali gapie i wnerwiali pytaniami, czy mnie zaleje? Obciach tylko robili - wyjaśnia gospodarz.

Jego siwa matka inwalidzką kulą pokazuje stopień domu. Jej teściowa opowiadała, że tutaj sięgnęła największa powódź. Staruszka w domu wśród łąk mieszka 50 lat.

<!** reklama>- Daj synek spokój. Ja nigdzie nie idę. Tutaj jest moje miejsce - Maria Dolna ręką opędza się od wyjaśnień syna. - Ale mama podpisała listę do ewakuacji. Ja muszę pilnować domu, aby nic nie skradli - wyjaśnia jej syn. Z okien ich domu widać wał przeciwpowodziowy. Jego budowniczowie ominęli gospodarstwo.

- Niemiec, który tu mieszkał, w czasie powodzi wyjeżdżał. Miał jeszcze dom w Fordonie. Zostawiali tylko parobków - mówi Wojciech Dolny.

- Brodziłam w wodzie, aby do drogi mleko donieść. Albo dzieciaki odebrać. Nieraz człowiek się cieszył, że piękny rzepak wyrósł, a tu przyszła powódź i wszystko marniało. Namęczyłam się tutaj na tej ziemi - staruszka ociera łzy.

Rodzina już dość ma telewizji, w której na okrągło słyszą o powodzi. - Wisła nie przyjdzie - uważa Katarzyna Dolna, siostra pana Wojciecha.

Z niepokojem spoglądają na sąsiada, którego działka jest jeszcze niżej niż ich dom. Do niego można dojechać wśród zalanych wodą jaskrów albo przez wał. - Mam już 81 lat. To, co miałem przeżyć, przeżyłem. To, co miałem pomóc, pomogłem. Tutaj chcę dożyć swoich dni. Nigdzie się nie ruszam - mówi Aleksy Stefański. Ule ustawił na skrzynkach, aby woda nie zalała pszczół. Króliki ma zabrać jego syn. Nie wie, co zrobić z kozą... - A psa spuszczę z łańcucha. A jakby co, to mam porządny ponton. Wisła nie jest mi straszna - zapewnia staruszek.

W domach przy ulicy Brzegowej mieszkający najbliżej wału już wynieśli sprzęty z piwnic. W Czarze - po drugiej stronie Wisły - jedna z rodzin zamierza przenieść się na krótko do Fordonu. - Domu może nie zaleje, ale droga będzie nieprzejezdna - mówią.

Fali spokojnie oczekują lokatorzy domów przy ulicy Nad Wisłą.

- Mama opowiadała, że nie można było wyjść z ogrodu. Jednak jakoś specjalnie nie przygotowujemy się do powodzi - mówi pani Magda.

Mieszkańcy tej ulicy nie mają szans na ubezpieczenie posesji. Niektóre agencje odmawiają podpisania polis.

- Od 22 maja do 13 czerwca nie zawieramy umów na nowe ubezpieczenia od powodzi - wyjaśnia nam pracownica biura Warty przy ulicy Modrzewiowej.

Część mieszkańców terenów zalewowych sama jest sobie winna, bo wybudowali się na terenie zagrożonym. Skusiły ich tanie działki. Tak jest w Toruniu, a część bydgoszczan wybrała zagrożone zalaniem okolice Złejwsi Wielkiej. W bydgoskim magistracie zapewniają, że u nich chętny na wybudowanie domu w takim miejscu miałby poważne kłopoty.

- Po powodzi w 1997 roku nastąpiła nowelizacja przepisów. Obecnie są bardziej rygorystyczne. Każda inwestycja na takim terenie uzgadniana jest, między innymi, z Regionalnym Zarządem Gospodarki Wodnej. Nawet gdyby ktoś budował się za wałem, musiałby spełnić wiele warunków - wyjaśnia Robert Łucka z Wydziału Administracji Budowlanej Urzędu Miasta Bydgoszczy.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski