Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rajskie osiedla... strachu

Grażyna Ostropolska
Najpierw był owczy pęd do zamieszkania nad rzeką, a potem nadeszła wielka woda i powiało grozą. Dziś mieszkańcy podtapianego Kaszczorka w Toruniu domagają się budowy wałów, a ci z Czarnowa nieopodal Bydgoszczy - przepompowni. - Tańsze będzie rozebranie tych osiedli - oceniają urzędnicy.

<!** Image 2 align=none alt="Image 213847" sub="Na terenach zalewowych w Czarnowie kwitło niegdyś ogrodnictwo i wydobywano tu cenny torf. - W 1979 r., po zimie stulecia, tak nas zalało, że na drodze, która prowadzi do „Naszej Doliny”, pływały ryby - wspomina Stanisław Rosiński. Fot. Dariusz Bloch">
Suche lata pozwalają zapomnieć o zagrożeniu, ale gdy zaczynają się ulewy lub roztopy, mieszkańcy urokliwych osiedli, wybudowanych na terenach zalewowych, drżą o swój dobytek.
- Coś za coś! Jeżeli ktoś się uparł, by zamieszkać nad wodą, musi się liczyć z konsekwencjami - przypominają specjaliści od gospodarki wodnej.

- To przecież urzędnicy przyklepywali gminne plany, zezwalające na zabudowę tych miejsc - ripostują mieszkańcy i domagają się ochrony ich osiedli przed powodzią.
„Nasza Dolina”

w Czarnowie w gminie Zławieś Wielka byłaby rajem na ziemi, gdyby nie widmo wielkiej wody, mogącej ją zalać. - My przecież nikogo nie zmuszamy, by tu zamieszkał, a teren, na którym zbudowaliśmy osiedle, jest zagrożony powodzią raz na 100 lat  - uspokaja developer Mieczysław Rolirad z „Dromineksu”, który „Naszą Dolinę” zbudował. Tymczasem ci, którzy tu mieszkają, wiedzą swoje.
<!** reklama>
- W 2010 r. cofka wody z Wisły mogła zalać naszą dolinę. Wysiadła wtedy przepompownia na dolnym kanale w Czarnowie i tylko dzięki sprawnej akcji strażaków wyszliśmy z tego sucho - wspomina pan Andrzej, który jak większość mieszkańców tego osiedla przeprowadził się tu z pobliskiej Bydgoszczy, choć gmina, do której należy Czarnowo, jest toruńska.

Jedni mieli świadomość, że budują się na terenach zalewowych, inni twierdzą, że nie mieli o tym pojęcia. I jedni, i drudzy domagają się teraz ochrony. - Obiecano, że na górnym kanale w Czarnowie stanie przepompownia, ale czas leci, nic się nie dzieje, a do nas docierają dość pokrętne informacje - denerwują się miejscowi.

Sprawdzamy, czy Kujawsko-Pomorski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych planuje taką inwestycję.

- Przepompownię w Czarnowie niech zbuduje ten, kto postąpił nieodpowiedzialnie, przekwalifikowując grunty rolne o charakterze zalewowym na tereny pod zabudowę - jasno stawia sprawę Franciszek Złotnikiewicz, dyrektor K-PZMiUW. Przypomina, że marszałek województwa odpowiada tylko za tereny rolnicze niezurbanizowane i oświadcza: - My absolutnie nie będziemy inwestować w przepompownię na kanale górnym w Czarnowie, bo nie mamy prawa wydawać na ten cel publicznych pieniędzy z budżetu Ministerstwa Rolnictwa.
Dyrektor Zarządu Zlewni Wisły Kujawskiej Władysław Kołybski też uważa, że budowa stacji pomp należy do gminy Zławieś Wielka, która dopuściła do zabudowy.

- Wyjścia są dwa: budowa przepompowni na górnym kanale, która w razie wyższych stanów przepompuje wodę z kanału na drugą stronę do Wisły albo rozebranie domów - uważa. Powołuje się na Niemców, którzy zlikwidowali dużo większe osiedle na terenie zalewowym, bo... - Policzyli, że jego ochrona przed powodzią jest kosztowniejsza niż rozebranie domów i przeprowadzenie mieszkańców w suche miejsce - wyjaśnia. Tłumaczy, że każda rzeka ma swój teren zalewowy i jeśli ktoś się tam wciska na siłę, dostaje to, na co zasłużył. - To tylko kwestia czasu, kiedy pojawi się tam woda. Niektórzy przekonują, że powodzi tam nie było dziesięć czy dwadzieścia lat, więc nie trzeba się bać, ale nie należy im wierzyć. Potrzebny jest zdrowy rozsądek i wtedy unikniemy błędów - konkluduje Kołybski.

Próbujemy dociec, gdzie podział się rozsądek tych, którzy przyklepali budowę domów na zalewowym terenie w Czarnowie.
Jan Surdyka, wójt gminy Zławieś Wielka, w której uchwalono kontrowersyjny plan zagospodarowania przestrzennego tej części Czarnowa, nie ma ochoty na rozmowę, a na zadane mailem pytania odpowiada krótko: „Plan budowy przepompowni w Czarnowie jest aktualny. Obecnie czekamy na pozwolenie na budowę”. Sięgamy więc po wypowiedź wójta, zacytowaną w gminnym informatorze: „Decyzja o przeznaczeniu terenu położonego wzdłuż kanału górnego w Czarnowie do zabudowy jest jedną z najgorszych, podjętych przez poprzedni zarząd gminy. Generuje ona potężne koszty, a mieszkańcy jeszcze przez wiele lat będą odczuwać jej finansowe skutki”.

Wójt wylicza, że koszt zabezpieczenia osiedla „Nasza Dolina” przed powodzią, czyli budowa stacji pomp, wyniesie 8,7 mln zł, a do tego dojdą koszty utrzymania i konserwacji. Za bulwersujący uważa fakt ustanowienia zerowej stawki renty planistycznej (płaci się ją, gdy wzrosła wartość gruntów) dla właściciela tych terenów, mimo że ich wartość po zmianie miejscowego planu zagospodarowania i błyskawicznym wydzieleniu działek do sprzedażywielokrotnie wzrosła. Gmina musi też zapłacić spółce Agro-Ferm ok. 1,5 mln odszkodowania za grunty przejęte pod drogi publiczne. - Za podobną sumę pan Rolirad kupił w 2000 r. od naszej gminy ok. 200 ha gruntów ornych na terenach zalewowych w Czarnowie, które rok później zakwalifikowano pod zabudowę, czyli można powiedzieć, że jemu, w przeciwieństwie do gminy, ten interes nadzwyczaj się opłacił - oceniają mieszkańcy Złejwsi Wielkiej.

Mieczysław Rolirad (udziałowiec Agro-Fermu i współwłaściciel Dromineksu) nie ma sobie nic do zarzucenia. - Uchwała radnych, zatwierdzająca miejscowy plan, musiała być potem zaakceptowana przez wojewodę kujawsko-pomorskiego, więc dlaczego ten jej nie zaskarżył? - pyta. Przekonuje, że teren, na którym buduje domy, znajduje się metr wyżej niż wały przeciwpowodziowe i jest najwyższym punktem w Czarnowie, choć z szosy widać, że osiedle leży niżej, a na okalających je łąkach stoi woda. Rolirad przekonuje, że jego firma zasłużyła na zwolnienie z renty planistycznej, bo... - To my zapłaciliśmy za przygotowanie gminnego planu zagospodarowania i od razu zaczęliśmy działać, zamiast  czekać bezczynnie 5 lat, by zgodnie z prawem uniknąć płacenia renty planistycznej, więc chyba nam to zwolnienie się należało - zauważa.

Rolirad jest przekonany, że gmina z pomocą marszałka przepompownię wkrótce zbuduje. - Planuję jeszcze postawić na tym terenie dużą salę bankietową i dom starców. Mam już warunki zabudowy - zapowiada.

Trudno powiedzieć, czy dobry interes zrobiła gmina Toruń, sprzedając działki pod zabudowę w nękanym podtopieniami Kaszczorku. Dziś gminne władze tłumaczą się „zaniedbaniami lub niedopatrzeniami z przeszłości”, a mieszkańcy osiedla domagają się budowy ochronnych wałów.

- Utrzymanie takiego obwałowania i systemu odwadniania jest kosztowniejsze niż likwidacja kilkudziesięciu domów na tym osiedlu - uważa dyrektor Władysław Kołybski z Zarządu Zlewni Wisły Kujawskiej w Toruniu.
<!** reklama>
- Zawężamy koryta rzek i bezkrytycznie ładujemy się na tereny zalewowe - zauważa Andrzej Baranowski, który z ramienia wojewody kujawsko-pomorskiego uczestniczy w tworzeniu programu bezpieczeństwa przeciwpowodziowego w rejonie. Radzi skorzystać z doświadczeń naszych praprzodków i spojrzeć choćby na stare gospodarstwa holenderskie, które do dziś opierają się powodziom. - Montowano w domach windę, która, gdy groziło zalanie, przewoziła dobytek z parteru na piętro, a dziś ludzie stawiają na podmokłych terenach szkieletowe domy z gipsowymi ścianami i dziwią się, że powódź to niszczy -  konstatuje.

- Nigdy wcześniej nie było tylu lat suchych i tak bezkrytycznie nie zabudowaliśmy kotlin. Doszło też do niekorzystnych zjawisk w gospodarce wodnej. Koryta rzek wypłyciły się i zażwirowały, zakopano małe stawy oraz rowy melioracyjne i zwiększyła się powierzchnia odwadniania, bo ludzie betonują, co się da - wylicza Baranowski. Jest przeciwnikiem rygorystycznych zakazów budowania na terenach zalewowych, bo... - Jest wolność i każdy, mając przecież dostęp do map ryzyka powodziowego, powinien się kierować zdrowym rozsądkiem. Można też dostać po głowie gradem, więc uważam, że powinny być, tak jak dawniej, ubezpieczenia powszechne.

Baranowskiego cieszy rozpoczęty w ubiegłym tygodniu remont kruszejącej zapory we Włocławku, a na to, by wielka woda była mniej niebezpieczna, ma taki patent: - Trzeba odbudować małe zbiorniki retencyjne i łapać wodę jak najwyżej. Mamy przecież jeziora, gotowe na przyjęcie nadmiaru wód. Wystarczy ustawić w ujściu tych zbiorników urządzenia, które o centymetr podwyższą poziom wody, a tanim kosztem zmniejszymy ryzyko powodzi - podpowiada.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!