[break]
Mija rok od tragicznych wydarzeń w Koronowie, w wyniku których zmarła 30-letnia Natalia Ch. Została oblana rozpuszczalnikiem i podpalona przez swojego męża, o rok starszego Marcina Ch. Trwający od lutego br. proces znalazł się na półmetku. Wczoraj sąd pod przewodnictwem sędziego Marka Krysia przesłuchał technika kryminalistyki z Komendy Miejskiej Policji w Bydgoszczy, który rankiem 28 marca 2015 roku zabezpieczał ślady na terenie posesji na peryferiach Koronowa.
Ławnik przybywa ostatni
Wczorajsze zeznania policjanta nie wniosły nic nowego do sprawy.
- Nie wiem, po co mnie wezwano. Niewiele z tamtych czynności pamiętam. Jaka to w ogóle sprawa? Koronowo? - upewniał się na korytarzu sądowym mężczyzna. W końcu zlokalizował w pamięci jedną z wielu spraw, z którymi miał do czynienia przez ostatni rok jako technik kryminalistyki. Ale konkluzja nadal była ta sama.
- Nic nowego sądowi nie powiem. Nie pamiętam.
Czasu na przypominanie sobie szczegółów sprawy policjant miał aż za dużo. Przewidziana na godz. 11.00 rozprawa została przesunięta najpierw o pół godziny, potem o kolejne, by wreszcie rozpocząć się ok. 12.30. Powód? Problemy ławnika z dojazdem.
- Ładnie sobie poczekaliśmy. Podobno z Tucholi jechał - rzucił na korytarzu sądowym ktoś z oczekujących na rozprawę.
Naszą uwagę od razu zwróciły schody prowadzące z kotłowni do wnętrza domu. Tu było zarzewie ognia. - technik kryminalistyki
- Niewiele pamiętam. Musiałbym zajrzeć do akt - powiedział sądowi zgodnie z prawdą technik kryminalistyki, gdy wreszcie stanął przed barierką dla świadków.
Potem przez trzydzieści prawie minut skład sędziów, prokurator, adwokat i technik z policji oglądali materiał zdjęciowy z akt. Próbowano dociec, gdzie znajdowały się schody i ile ich właściwie było. Pojawił się również, dużo ważniejszy, wątek miejsca powstania ognia oraz kwestia pojemnika z łatwopalną cieczą.
- Naszą uwagę od razu zwróciły schody prowadzące z kotłowni do wnętrza domu. Tu było zarzewie ognia - mówił wczorajszy świadek. Wskazał również, że płyn, którym została oblana Natalia Ch., pochodził najprawdopodobniej z litrowej butelki po rozpuszczalniku.
W tej kwestii ustalenia śledztwa różnią się od wersji Marcina Ch., który w procesie nie przyznał się do oblania i podpalenia żony. Stwierdził przed sądem już na pierwszej rozprawie, że Natalia Ch. wróciła z garażu, niosąc bańkę z rozpuszczalnikiem, a następnie oblała się płynem podczas szamotaniny.
Wiedziałam, że ona cierpi
Natalia Ch. osierociła dwoje dzieci. Chłopca i dziewczynkę. Dziś mają 6 i 11 lat. Wychowuje je mama zmarłej, Ewa R. W procesie występuje jako oskarżyciel posiłkowy. Towarzyszy jej zawsze syn Artur. Przyjeżdżają na każdą rozprawę. Wczoraj też byli. Milczący i zasmuceni.
- Córka zawsze mówiła, że nie chce mnie denerwować. Odżyła na krótko, kiedy Marcin poszedł do więzienia. Wszystko w sobie dławiła, ale wiedziałam, że ona cierpi - zeznawała na początku procesu Ewa R.
32-letni dziś Marcin Ch., potężnie zbudowany elektromechanik po zawodówce, karany poprzednio za uprawę konopi, oskarżony jest o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. W jego krwi wykryto dopalacz, metafedron.
Adwokatka Marcina Ch. złożyła wniosek o ustalenie, dlaczego w trakcie obserwacji psychiatrycznej jej klientowi podawano psychotropy, mimo że nie stwierdzono u niego choroby psychicznej. Sędzia Kryś próbował wyperswadować pani mecenas ten pomysł, ale ostatecznie uległ wobec jej uporu.