- Przekazaliśmy nasze sprawozdanie, w którym znalazło się sześć głównych punktów. Sam dołączyłem do sprawozdania zdanie odrębne, bo uważałem, że pewne rzeczy powinny się w nim znaleźć, ale komisja zdecydowała inaczej - mówi radny Marcin Lewandowski, który przewodniczył doraźnej komisji w sprawie problemów Miasta Bydgoszczy w zakresie gospodarki odpadami komunalnymi.
Na co zwrócili uwagę radni w komisji "śmieciowej"?
Na przykład na to, że błędem było zezwolenie Remondisowi na wcześniejsze zabranie kontenerów na śmieci z sektorów, które miał objąć Komunalnik. Komisja uznała również, że przygotowanie odbiorów zastępczych powinno zostać uruchomione natychmiast po pierwszych skargach ze strony mieszkańców, którzy zauważyli, że śmieci nie są odbierane – zdaniem radnych odbiory zastępcze ruszyły zbyt późno. Komisja wniosła też do RMB, by ta zobowiązała prezydenta do przygotowania comiesięcznego „śmieciowego” raportu o liczbie skarg, złożonych reklamacji, naliczonych kar i liczbie wykonanych odbiorów zastępczych w związku z niewywiązywaniem się Komunalnika z umowy. Zespół radnych chce również, by UMB przygotował kompleksową informację na temat przewidywanych konsekwencji finansowych dla miasta w związku z całym zamieszaniem.
- Mieliśmy naprawdę mało czasu w związku z koronawirusem, pojawiły się też problemy techniczne. Szkoda, że rada miasta nie zgodziła się na przedłużenie prac komisji, można byłoby zrobić więcej – ocenia Marcin Lewandowski.
Setki lamp mniej niż myśleliśmy
- Wszystko zmierza w dobrym kierunku, mieliśmy owocne spotkania z szefem ZDMiKP i kierownictwem spółki Enea, widać, że jest wola kompromisu i porozumienia, a prace komisji będą stanowić podwaliny pod to nieporozumienie – ocenia Zdzisław Tylicki, członek komisji doraźnej w sprawie problemów z oświetleniem ulicznym w mieście Bydgoszczy. - ZDMiKP wkrótce ukończy inwentaryzację lamp, na szybko można powiedzieć, że będzie ich "na stanie miasta" o około 2 tysiące mniej niż dotychczas. To te 2 tysiące lamp stanowi kość niezgody między miastem a spółką Enea.
Prawdopodobnie nowa umowa, która obowiązywać będzie od przyszłego roku, zawierać już będzie zaktualizowaną liczbę lamp, za które będzie płacić miasto.
To Cię może też zainteresować
Za dwa lata zalewać nie będzie
- Nasza komisja była merytoryczna, mieliśmy między innymi spotkanie z prezesem MWiK Stanisławem Drzewieckim, który jeszcze bardziej szczegółowo niż na sesji RMB wyjaśniał sprawy związane ze stanem kanalizacji deszczowej - twierdzi Wojciech Bulanda, członek komisji doraźnej w sprawie podtopionych bydgoskich ulic podczas opadów deszczu. - Trudno mówić o czyjejkolwiek winie za zalania. Część prac związanych z modernizacją kanalizacji została już wykonana, przypomnijmy, że całość kosztować ma 250 milionów złotych. Tam, gdzie to zrobiono, na przykład pod wiaduktem przy ul. Akademickiej, problemu zalań nie ma. Pokazano nam stan rur, które leżały tam przed wymianą, były drożne może w 25 procentach, nic dziwnego, że teren zalewało.
Radny podkreśla, że prace nad kanalizacją deszczową zostaną zakończone za dwa lata, sytuacja powinna się wtedy unormować. - Bydgoszcz na tle innych miast jest pod tym względem daleko z przodu, inne samorządy mają potężne problemy z zalaniami, u nas dochodzi do nich najczęściej w centrum, gdzie woda nie ma naturalnej drogi „ucieczki”, tylko spływa ulicą – ocenia Wojciech Bulanda.
POLECAMY
Bydgoszcz na lotniczych zdjęciach. Odszukasz swój dom?
