W Wojewódzkim Szpitalu Dziecięcym zaczyna brakować wolnych łóżek. W przychodniach tłok, jak w czasie epidemii. Dziesiątkuje nas wirus.
<!** Image 2 align=right alt="Image 47245" sub="W przychodni na bydgoskich Bartodziejach, żeby dostać się do lekarza, trzeba swoje odczekać w kolejce">Od kilku tygodni lekarze rodzinni praktycznie nie wychodzą ze swoich gabinetów. Na korytarzach przychodni kolejki chorych ustawiają się od rana. I sytuacja wcale się nie poprawia. Kichających, gorączkujących zamiast ubywać, wciąż przybywa.
- Jest gorzej niż było. Choć o epidemii trudno mówić, to biorąc pod uwagę liczbę wizyt i udzielanych porad, praktycznie już ją mamy - przyznaje Włodzimierz Pawełek z przychodni na bydgoskich Bartodziejach. Dziennie przychodnia przyjmuje od 150 do 200 pacjentów. - 6 pediatrów i 12 internistów pracuje na okrągło - dodaje specjalista.
Podobnie jest w innych przychodniach. Chorują dorośli i dzieci. Wojewódzki Szpital Dziecięcy pęka w szwach.
<!** reklama left>- Zaczyna nam brakować łóżeczek dla pacjentów do trzeciego roku życia. Bywa, że musimy informować pogotowie ratunkowe, żeby przewoziło chorych do innych placówek - wyznaje Danuta Kurylak, zastępca dyrektora Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego w Bydgoszczy.
Specjaliści biją na alarm, bo mają do czynienia z coraz większą liczbą powikłań z powodu niewyleczonych infekcji paragrypowych: zapaleń płuc i oskrzeli. Epidemiolodzy nie rejestrują liczby infekcji. Wiadomo, że z powodu zapalenia płuc w ciągu dwóch ostatnich tygodni zmarła jedna osoba. Przychodnie diagnozują nawet po kilkadziesiąt zapaleń płuc i oskrzeli.
Pani Aleksandra z Bydgoszczy początkowo zbagatelizowała objawy.
- Infekcję należy doleczyć, wyleżeć i wyleczyć. Jeśli chory stara się normalnie funkcjonować, to po tygodniu, dwóch może się okazać, że jest już poważnie chory - mówi lekarz rodzinny, Katarzyna Klucz.
- Czułam się słabo, kaszlałam - opowiada 70-letnia bydgoszczanka. Gdy po kilku dniach kaszel się nasilił i pojawiła blisko 40-stopniowa gorączka i niewyobrażalny ból głowy, wizyta u lekarza okazała się konieczna. Diagnoza? Podrażnienie opon mózgowych. Lekarze przyznają, że takich przypadków jest coraz więcej.
- Trzeba przeciąć ten łańcuch epidemiologiczny. Jak? Wziąć kilka dni zwolnienia i leżeć. Leczyć w zależności od stopnia agresywności wirusa - zaleca Katarzyna Klucz. - Na infekcje wirusowe antybiotyki nie działają. Zdarza się, że należy go podać, ale trzeba wiedzieć kiedy, żeby organizmowi nie zaszkodzić. Polecałabym raczej sprawdzone metody znane chorym. W przypadku wysokiej gorączki - leki obniżające temperaturę, kaszlu - syropy, kataru - krople i inhalacje. Nie zapominajmy o witaminie C oraz domowych sposobach - syropie z malin czy cebuli.
Specjaliści obawiają się, że wirus szybko nam nie odpuści. Wszystko przez umiarkowaną zimę, brak mrozów zabijających wszechobecne wirusy i nasze osłabione po jesieni i zimie organizmy.