Aż trudno uwierzyć, że kiedyś były tu tylko cztery łóżka. Teraz, wśród drzew oddzielających rozbudowany pawilon od miejskiego gwaru, pacjenci znajdują bezpieczne schronienie.
<!** Image 2 align=right alt="Image 78780" sub="Ogród letni zbudowano z wpłat 1 procentu podatku. Już wkrótce, gdy na dobre zagości wiosna, chorzy będą spoglądać stąd na okolicę Fot. Tadeusz Pawłowski">Wszystko zaczęło się w roku 1990, w przykościelnym klubie „Emaus” przy parafii Świętych Polskich Braci Męczenników. - Działaliśmy na zasadzie wolontariatu. Odwiedzaliśmy chorych w domach. Składaliśmy się na lekarstwa. Z czasem było ich jednak zbyt wielu, nie starczało nam funduszy, trzeba było założyć konto. W maju prymas Polski zatwierdził naszą działalność - mówi Czesława Mieszkowska, dyrektorka do spraw finansowo-kadrowych. Po dwóch latach pracy w Szpitalu Miejskim założyciele przenieśli się do sąsiadującego z nim pawilonu. - Musieliśmy go wyremontować, na początek tylko jego część. Dopiero po czasie przebudowaliśmy strych. Na początku były tu cztery łóżka - opowiada dyrektorka.
<!** reklama>Dziś ówczesny strych zmienił się w tę część, w której znajdują się gabinety, biura, kaplica i... fryzjer. Jest również sala wykładowa, w której odbywają się zajęcia ze specjalizacji z zakresu opieki paliatywnej dla pielęgniarek. - Po jej ukończeniu zdobywamy tytuł specjalistki opieki paliatywnej. Pracujemy w tej branży, zdobywamy kolejne szlify - mówią Jolanta Miler-Sowińska, Aleksandra Dworak i Renata Plewińska. Dodają, że praca w hospicjum to przede wszystkim duże obciążenie psychiczne. - To ludzie z chorobą nowotworową, czas ich pożegnania. Nie każdy może wykonywać taką pracę. Tu patrzy się na życie innymi oczami - mówią. Potwierdza to Bogumiła Zgorzelak, na której oddziale, znajdującym się na parterze budynku, przebywają pacjenci w stanie terminalnym. Jest tutaj 18 łóżek, jednak około 150 osób objętych jest opieką domową. - Trzeba mieć przede wszystkim dobre serce i predyspozycje psychiczne - mówi. Jak się okazuje, chętnych do pomocy nie brakuje. Pani Krystyna Bosak jest na emeryturze. Od 4 lat jest wolontariuszką. - Nie umiałabym siedzieć na miejscu. Chcę zrobić coś dla innych. A może to ja będę kiedyś potrzebowała pomocy - mówi z uśmiechem. Ten nie znika z twarzy pracowników. - Chorzy nie lubią smutasów - śmieje się Czesława Mieszkowska.
Nie brakuje też tych, którzy cenią ich pracę. Z wpłat 1 procentu podatku wyrósł już ogród letni. Tegoroczne fundusze będą przeznaczone na budowę nowego skrzydła. - Będzie tam centrum leczenia chorób otępiennych z gabinetami lekarskimi, ambulatorium i rehabilitacją, centrum pobytu dziennego i stacjonarnego dla chorych reumatologicznie. W piwnicy będzie wypożyczalnia sprzętu medycznego - wyjaśnia ks. prałat Romuald Biniak, dyrektor hospicjum.