Policja wolała zająć się bezdomnym, niż interweniować w czasie bójki wyrostków na ul. Mostowej. Przechodnie są oburzeni bezczynnością, policja broni się, że interwencję podjęła.
- W poniedziałek po godzinie 16-tej znalazłem się na ulicy Mostowej. Wtedy to grupa facetów zaczęła się opluwać, wyzywać, później szarpać - relacjonuje świadek zdarzenia. - Wszystko na oczach przechodniów i patrolu policji, który gdy zobaczył co się dzieje zajął się... sprawdzaniem bezdomnego, który znajdował się w okolicy. Chuligani bez przeszkód mogli więc wymieniać się uprzejmościami, po czym zniknęli w jednej z uliczek. Chwilę później przyjechał patrol, nawet udali się za sprawami zamieszania ale zaraz wrócili stąd wniosek, że ich nie złapali. To szokujące, że nie można w takich chwilach liczyć na policję. Chuliganeria w tej części miasta jest bezkarna, a to samo centrum po południu. W dodatku ta ulica jest ponoć monitorowana. Strach pomyśleć, co dzieje się tu nocą, skoro w dzień policja boi się wkroczyć do akcji - mówi świadek zdarzenia.
<!** reklama>
- Mogę na razie potwierdzić jedynie, że takie zgłoszenie do nas dotarło i faktycznie policjanci, którzy dotarli na miejsce, nie zastali już osób, które miały brać udział w tym zdarzeniu - mówi Maciej Daszkiewicz z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.
Komendant polecił sprawdzić
Jednocześnie komendant miejski policji polecił sprawdzić, czy patrol policji, który według zgłaszającego był na miejscu mógł widzieć zdarzenie, a jeśli widział - dlaczego nie interweniował. Pomocne w tym będą także nagrania z monitoringu, które zostaną dokładnie obejrzane - zapowiada Maciej Daszkiewicz
Bywa jednak i tak, że zdarzenie widzi, a czasem bierze w nim udział, wiele osób, ale nikt nie uznaje za stosowne, by doprowadzić sprawę do końca.
Nie wszyscy chcą mówić
Niedawno w tramwaju jadącym w kierunku Ronda Bernardyńskiego wybuchła bójka między agresywną, zaczepiającą pasażerów grupą wyrostków, a osobami jadącymi tramwajem. Ktoś wśród ogólnej przepychanki i wyzwisk wezwał policję. Ta stanęła na wysokości zadania i błyskawicznie, w sile dwóch patroli, zjawiła się na przystanku tramwajowym z „komitetem powitalnym”. Chuliganów zatrzymano, spisano i... wypuszczono, bo żaden z pasażerów nie chciał, a może bał się złożyć imienną skargę.
- Takich sytuacji, w których brakuje świadków zdarzeń jest wiele. Bardzo często zgłoszenia o znęcaniu się fizycznym i psychicznym pochodzą ze strony kobiet, które potem z zeznań się wycofują. Jeśli są jedynym świadkiem, nie ma jak zebrać potem dowodów. Podobnie jest w sprawach, gdzie ktoś zgłasza wulgarne zachowanie. Jeśli nie znajdzie się świadek, ciężko z taka sprawą cos zrobić, przecież policjanci, którzy przybyli na miejsce zwykle zastają takie osoby zachowujące się już zupełnie inaczej - tłumaczy Maciej Daszkiewicz.