Już nie tylko anonimowi pracownicy szpitala miejskiego sygnalizują, że łamane są ich prawa. Zrobili to także niektórzy związkowcy. Dyrektorka wszystkiemu zaprzecza.
<!** Image 3 align=none alt="Image 205510" sub="fot.: Dariusz Bloch">
Od prawie roku do naszej redakcji docierają anonimy. Ich autorzy formułują wiele zarzutów pod adresem Anny Lewandowskiej, dyrektor Wielospecjalistycznego Szpitala Miejskiego w Bydgoszczy. W ostatnim z nich poinformowano nas między innymi o tym, że pani dyrektor zatrudniła audytora - znajomą, która jest także żoną dyrektora zakładu podległego miastu.
- Krzyczy i oskarża nas. Poprosimy więc inspekcję pracy o kontrolę w sprawie mobbingu - grożą autorzy listu. - Niewolnictwo się skończyło.
<!** reklama>
O mobbingu mówi też pewien wieloletni pracownik szpitala.
- Jednej z byłych pracowniczek kazano przyjeżdżać spoza Bydgoszczy do pracy na 45 minut dziennie. A można byłotak pracę zorganizować, by te minuty przepracować w jednym dniu. Czy to nie jest mobbing? - pyta nasz rozmówca.
Wątpliwości mają także członkowie organizacji wchodzących w skład Forum Związków Zawodowych.
- Dyrekcja utrudnia działalność związkową - uważa Andrzej Arndt, szef wojewódzkich struktur FZZ. - Zwrócimy się do inspekcji pracy, by sprawdziła, czy pracownicy są szykanowani i czy łamane są zapisy ustawy o związkach zawodowych. Zwrócimy się także do prezydenta Bydgoszczy z prośbą o spotkanie.
Dyrektor Anna Lewandowska zaprzecza i jako dowód na to, że nie stosuje mobbingu, przedstawia oświadczenia trzech liderów organizacji związkowych: „Solidarności”, Związku Zawodowego Techników Medycznych oraz Związku Zawodowego Lekarzy.
- Nic mi nie wiadomo o jakichkolwiek przejawach mobbingu, stwierdzonych zgodnie z obowiązującą w naszym szpitalu procedurą - oświadcza Anna Lewandowska i wyjaśnia, że audytorkę zatrudniła zgodnie z wymaganiami w drodze konkursu. - Kryteria nie były związane z personalną sferą życia osobistego - podkreśla.
Jedna z pielęgniarek napisała do „Expressu” długi list. - Pani dyrektor nie zrobiła spotkania z załogą. Jej twarz znamy z telewizji. Czy to jest normalne? - czytamy. - Czy naprawdę intencją miasta było zaszczuwanie pracowników, wprowadzanie atmosfery złości, lęku, braku perspektyw? Wszystko to przekłada się przecież na Bogu ducha winnych pacjentów(...).