Historia kołem się toczy. Podobny los, jak przed wiekiem Michała Drzymałę z Podgradowic, spotkał Jerzego Kramaszewskiego z Kosowa koło Świecia.
<!** Image 2 align=right alt="Image 101801" sub="Po eksmisji Jerzy Kramaszewski został bez dachu nad głową. Fot. Marek Wojciekiewicz">W ostatni dzień października, na skutek rodzinnego sporu, rozebrano barak, w którym od wielu lat zamieszkiwał Jerzy Kramaszewski, znany w okolicy rękodzielnik, specjalizujący się w wyrobach z wikliny.
Cały gromadzony latami dobytek wylądował pod gołym niebem, przed domem właścicielki posesji, kuzynki Jerzego Kramaszewskiego, która go eksmitowała. Mieszkaniec Kosowa, mimo że jest na liście ubiegających się o mieszkanie z zasobów gminy, zdaje sobie sprawę, że na takie lokum w najbliższym czasie nie ma co liczyć. Nie wyobraża sobie również spędzenia zimy w schronisku dla bezdomnych. Dlatego kilka metrów od miejsca, gdzie poprzednio mieszkał, na działce sąsiada, postawił barakowóz. Zamierza w nim przezimować. Z pomocą w dostosowaniu go do funkcji mieszkalnej pospieszyli brat i znajomi Jerzego Kramaszewskiego.
<!** reklama>- Wpadam tu, kiedy tylko mam chwilę wolnego czasu - mówi Jerzy Jabłoński, mieszkaniec Kosowa. - Za każdym razem widzę, jak wiele zostało już zrobione. W barakowozie ściany obłożone są drewnianymi płytami, działa mały piec na węgiel, wprawiono też okno - wylicza.
<!** Image 3 align=right alt="Image 101801" sub="Mężczyzna zamieszkał w barakowozie, ale zdaje sobie sprawę, że to rozwiązanie na krótką metę. Nie wie, co będzie dalej Fot. Marek Wojciekiewicz">Niestety, jego entuzjazmu nie podziela główny lokator.
- Co z tego? Przecież mój barakowóz stoi tymczasowo na działce sąsiada, prąd mam doprowadzony prymitywną instalacją od rodziców. Zresztą zarówno oni, jak i brat, który z nimi mieszka, też są w kłopocie, bo od lat zalegają z czynszem - wyjaśnia Jerzy Kramaszewski. Losem mieszkańca Kosowa zainteresowaliśmy Ośrodek Pomocy Społecznej w Świeciu. - Próbowaliśmy pomóc temu panu - mówi Lidia Lemańska, kierowniczka OPS. - Oferowaliśmy zakup opału, on jednak twierdził, że do zimy jest przygotowany jak należy. Naszym pracowniczkom, które go niedawno odwiedziły, oświadczył, że ma stały dochód i niczego nie potrzebuje. Będziemy monitorowali jego poczynania. Zawsze, kiedy zajdzie taka potrzeba, może zwrócić się do nas - deklaruje Lidia Lemańska.
Jerzy Kramaszewski docenia to, co dzięki rodzinie i przyjaciołom udało się zrobić, jednak doskonale wie, że jest to rozwiązanie na krótką metę. - Kuzynka, prędzej czy później, od prądu mnie odetnie, a sąsiad, na którego ziemi stoi mój barakowóz, zachwycony tym nie jest. Nie wiem co będzie dalej... - załamuje ręce Jerzy Kramaszewski.