Zaczęło się niewinnie - post na Facebooku ze zdjęciem przedstawiającym przystanek przy ul. Skłodowskiej-Curie zasypany odpadkami po „posiedzeniu” kilku bezdomnych. I podpis z prośbą, by coś zrobić z osobami, które wiaty przystankowe nieopodal szpitala im. Jurasza przekształciły w obozowisko.
- Jak się jeden poczuje gorzej, kładzie się na ziemi i czeka, aż zabierze go pogotowie. Przy przystanku nie można usiąść, bo jest brudno i śmierdzi. Gdzie taką sprawę można zgłosić? - pytała autorka postu.
źródło: TVN Meteo Active/x-news
Potem poszło już szybko, kolejne osoby podawały miejsca, gdzie spotkać można bezdomnych i żebrzących. Zarzuty te same - brud, smród, nachalność i wreszcie - rysa na wizerunku miasta, bo przecież goszczący w Bydgoszczy doskonale widzą zalegających na ławkach, przystankach czy skwerach bezdomnych, często pijanych.
Do tego dochodzą żebrzący obcokrajowcy o śniadej cerze, którzy opanowali już techniki wpływu na ludzi. Nie wyciągają jak dawniej ręki po jałmużnę - wręczają kartkę pocztową z papieżem albo kwiatek. Zobowiązani do wdzięczności bydgoszczanie chętniej otwierają wtedy portfele.
- Nie chcesz widzieć żebraków i pijanych bezdomnych? Po prostu nie dawaj im pieniędzy - radzi Arkadiusz Bereszyński, rzecznik SM.
Nie ma przepisów pozwalających zatrzymać albo „przegonić” bezdomnego, który wybrał sobie na kwaterę ławkę w samym centrum miasta. Bo smród to nie powód do łamania praw człowieka.
Nikt nie wie tyle o bezdomnych, co bydgoscy strażnicy miejscy. Między innymi dzięki nim ostatniej zimy nie zamarzł w Bydgoszczy żaden bezdomny.
- Wiemy, że w naszym mieście każda osoba, która potrzebuje pomocy - dachu nad głową, jedzenia czy odzieży - taką pomoc otrzyma, jeśli się po nią zgłosi. Dlatego nie ma żadnego powodu, by dawać bezdomnym pieniądze - mówi Arkadiusz Bereszyński, rzecznik Straży Miejskiej w Bydgoszczy.
WIDEO: Akcja food not bombs - żywność dla bezdomnych
Podkreśla jednak, że choć stosunek do osób bezdomnych jest w społeczeństwie różny, to mają oni takie same prawa jak wszyscy inni. Mogą być nawet nietrzeźwi, mogą leżeć na ławce w samym centrum miasta albo spać pod wiatą i nikt nie ma prawa ich stamtąd usunąć, o ile nie łamią na przykład przepisów porządkowych.
- Prawda jest taka, że wielu naszych bezdomnych jest dotkniętych chorobą alkoholową, często w ostatnim jej stadium. Oznacza to mniej więcej tyle, że liczy się dla nich tylko to, by zdobyć alkohol. O kwestie higieny, wyglądu czy zapachu nie są już w stanie zadbać - mówi Arkadiusz Bereszyński.
Pozostaje kwestia żebrzących na ulicy. Z tym jest jeszcze większy problem. Rzadko zdarza się już widzieć matkę z dzieckiem wyciągającą rękę po pieniądze, jak mieli w zwyczaju obcokrajowcy w Bydgoszczy. Obecnie pieniądze wyciąga się sposobem - oferuje się na przykład święty obrazek, licząc na zmiękczenie serca osoby obdarowanej. A to przecież żebractwo nie jest. Można oczywiście sprawdzać legalność pobytu i papiery tych osób, czym zająć się może Straż Graniczna. Szybko się jednak okaże, że osoby te są obywatelami jednego z krajów UE, najczęściej Rumunii, i jako takie mogą przebywać na terytorium Polski na podstawie umowy z Schengen.
Te rośliny były bardzo głodne [WYSTAWA]