<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw.jpg" >Porywy obywatelskiej aktywności w celu reanimacji niektórych pulsujących kiedyś zakątków Bydgoszczy kojarzą mi się z wierzganiem w przedśmiertnych konwulsjach. Parę gwałtownych ruchów, potem zesztywnienie. Przykładem ulice Długa czy Cieszkowskiego. Tak naprawdę nawet święta tych ulic okazale i efektownie wypadają tylko w mediach. Bo dziennikarze pod rubasznym czerepem mają duszyczkę anielską i nie chcą kopać leżącego. A gdy jeszcze leżący ostatnim wysiłkiem sypnie groszem, to do trumny żurnaliści odpicują go na laleczkę.
<!** reklama>Nie chciałbym jednak, by te kosztowne wygibasy towarzyszyły także odejściu w zaświaty Dworcowej, z którą wiąże mnie parę miłych wspomnień z młodzieńczych lat (na przykład „Mały Bar”, „Gastronomia”). Dlatego z zainteresowaniem przysłuchuję się głosom konsylium nad ciężkim przypadkiem tej ulicy. I myślę, że nim zapadną nieodwracalne, bo buldożerami i koparkami wprowadzane zmiany, warto przyjąć pewne podstawy myślenia o Dworcowej. W moim przekonaniu, przyszłości Dworcowej nie warto łączyć z jej nazwą. Dworce kolejowe raczej nie odzyskają już dawnej pozycji w życiu miast. Jeśli zaś nawet kiedyś polski rząd naprawdę przyłoży się do rewolucyjnych zmian na torach z superszybkimi i ekstrakomfortowymi pociągami, to stanie się to za wiele lat, bo najpierw trzeba się uporać z problemem zakorkowanych dróg. A jak nam z drogami idzie, zwłaszcza szybkiego ruchu, każdy widzi. Dodam od razu, że wizję błyskawicznie kursującej kolei (sub)regionalnej uważam za propagandowe mydlenie oczu, przynajmniej w najbliższym czasie.
<!** reklama>Na Dworcową nie patrzyłbym więc jako na trakt do dworca, lecz potraktowałbym ją jako przedłużenie starówki, gdzie przychodzi się po rozrywkę, dobre jadło i trunki oraz eleganckie, robione bez pośpiechu zakupy. Nikt takim czynnościom nie lubi się oddawać w miejscu zapchanym, zasmrodzonym i pełnym samochodowego hałasu. Miejsca parkingowe stanowczo więc należy stamtąd usunąć. Ale prawdą jest też to, że wygodnicki dziś ludek omija miejsca, w których pobliże nie można dojechać i wygodnie zaparkować. Zgadzam się, że brak miejsc parkingowych stał się najważniejszym powodem zapaści Długiej. Jak to wszystko pogodzić? Poprzez duże parkingi w okolicy i spokojny, stylowy środek transportu publicznego na samej Dworcowej. Czyli wypisz, wymaluj, pojawiający się w jednej z koncepcji rewitalizacji Dworcowej tramwaj ze starymi wagonami, który kursowałby ulicą zamienioną w deptak pomiędzy Gdańską a Matejki. Taki tramwaj, jak pamiętam, nazywano kiedyś w Bydgoszczy, podobnie jak w Poznaniu, bimbą. Zatem panowie urbaniści - bimba, nie bana, niech Dworcową rozbuja. W Chorzowie, gdzie z rodzinnych powodów bywam dość często, w takim właśnie stylu odrestaurowano główną ulicę: na początku i na końcu duże parkingi, a w środku zakaz ruchu wszelkich pojazdów z wyjątkiem tramwaju. Sunie on tam wolno, dostojnie, by nie uszkodzić włóczykijów na deptaku. Warto by tylko było pomyśleć w Bydgoszczy o dobrze tolerowanym przez ucho sygnale ostrzegawczym, bo taki tramwaj trochę dla bezpieczeństwa pohałasować przecież musi.
Deptak i budzący sentyment tramwaj to warunek konieczny, lecz niewystarczający dla przebudzenia Dworcowej. Nawierzchnię odnowi w ten sposób, jeśli będzie taka wola, magistrat. Jak jednak skłonić do współdziałania prywatnych właścicieli tamtejszych domów? I to nie jednego czy dwóch, lecz całego mnóstwa kamienic brudnych, odrapanych, rozklekotanych. Bez pomocy samorządu, moim zdaniem, też się w tym wypadku nie obędzie. Byłbym przeciwny braniu całego wysiłku odnowy tych domów przez miasto, bo niby dlaczego wszyscy bydgoszczanie mieliby się składać na pomoc tym z Dworcowej. Ale system mądrych zachęt do gospodarczego wysiłku wydaje się niezbędny. Pojawił się już na przykład pomysł (szerzej napiszemy o tym w poniedziałek) czasowego umorzenia podatku od nieruchomości tym właścicielom, którzy zdecydowali się na remont. Jeszcze parę kroczków w tym kierunku i czuję, że bimba ruszy.