"Wybornie upiorne chwile w Halloweenowym klimacie, wymieszane z driftem i pomocą. Jeżeli dla Ciebie też to brzmi jak plan na niedzielę, to nie zastanawiaj się ani chwili, tylko rezerwuj termin 27.10.2024!" - brzmi zaproszenie na imprezę, która odbędzie się w najbliższą niedzielę.
Drift taxi i nie tylko
Organizatorem wydarzenia jest BMW Klub Bydgoszcz. W zapowiedzi imprezy jest uwaga do uczestników: "Nie zapomnij o przebraniu siebie i swojego auta, najbardziej kreatywne pomysły z pewnością docenimy. Na miejscu znajdziecie szereg przygotowanych przez nas atrakcji z uwielbianym drift taxi na czele".
Zabawa z piskiem opon i rykiem silników odbędzie się przy ulicy Fordońskiej 96-102. Wjazd będzie od ulicy Iławskiej, na teren za komisariatem policji. Jak zaznaczają organizatorzy, już motoryzacyjny charakter imprezy przyciąga, a dodatkowym walorem jest to, że w czasie zabawy będą zbierane pieniądze na leczenie jednego Łukasza Gondka. Mężczyzna walczy z nowotworem.
Zbiórka na leczenie Łukasza trwa na SiePomaga.pl.
"Nigdy nie przypuszczałem, że zwykłe mrowienie w ręce i nodze zakończy się diagnozą złośliwego nowotworu! Mam wspaniałą żonę i dwójkę dzieci, które kocham nad życie. Muszę zrobić wszystko, by pokonać chorobę!" - czytamy na stronie zbiórki.
Na pomoc panu Łukaszowi
W styczniu 2024 pan Łukasz miał gorsze samopoczucie. Zaczęło się od mrowienia w ręce i nodze. - Byłem zaniepokojony i szybko udałem się do lekarza, jednak stwierdził on tylko podwyższone ciśnienie krwi - mówi mężczyzna. - Objawy nie ustępowały, a wręcz zaczęły się nasilać! Nie czekając, udaliśmy się z żoną do szpitala. To tam po raz pierwszy usłyszeliśmy, że wstępna diagnoza to guz mózgu!
"Nie da się na spokojnie przyjąć takiej informacji" - brzmi dalsza część wpisu na stronie SiePomaga.pl. "Nogi nam się ugięły, czuliśmy się, jak w najgorszym z możliwych koszmarów. To nie był jednak zły sen, tylko nasza rzeczywistość… Lekarze wykonali szereg badań, przeszedłem operację i czekaliśmy z żoną na wynik badania histopatologicznego. Każdy dzień czekania trwał jak wieczność…"
- W końcu przyszły wyniki a wraz z nimi najgorsza możliwa diagnoza – glejak wielopostaciowy o IV stopniu złośliwości… Mój cały świat się zawalił… Płacz, złość, niedowierzanie – dlaczego nas to spotkało? Trafiłem na onkologię. Radioterapia, chemia. Starałem się być dobrej myśli, mimo że było to niesamowicie trudne - mówi pan Łukasz.
Trzy miesiące po zakończeniu radioterapii wykonano kontrolny rezonans. Guz nadal rósł. Mężczyzna przeszedł kolejną operację, ale zmiany nie udało się usunąć w całości. Komisja lekarska zdecydowała, by zastosować inną, mocniejszą chemioterapię.
Być z rodziną jak najdłużej
- Lekarze zalecili mi, by zrobić badania PET z tyrozyną, które jest w stanie wyznaczyć naciek guza poza obszarem uwidocznionym w rezonansie. Ale koszt tego badania znacznie przekracza nasze możliwości finansowe - mówi pan Łukasz.
Obecnie większość pieniędzy trafia na rehabilitację. Łukasz ma niedowład lewej strony ciała oraz zwężenie pola widzenia. Dojazdy, koszty dodatkowych wizyt to spore wydatki. A przez cały czas, wraz z żoną stara się zapewnić dzieciom normalne życie.
Niestety, choroba jest nieprzewidywalna. - Czas odgrywa tutaj bardzo kluczową rolę. Muszę zrobić wszystko, by być z moją rodziną jak najdłużej. By być tatą dla Weronisi i Maksa - zaznacza Łukasz. - Wierzę, że uda się pokonać chorobę. Proszę Was tylko o symboliczne wsparcie, bo sam nie dam rady.
