<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw.jpg" >Gdy usłyszałem o tragedii na Pomorskiej, w pierwszej chwili byłem zdziwiony. Jak to możliwe, że pożar wybucha na tej samej ulicy, na której stacjonuje straż pożarna, a mimo to pomoc przychodzi za późno. Potem jednak obejrzałem zdjęcia naszego fotoreportera, wysłuchałem, czego dowiedziała się dziennikarka „Expressu”. I przestałem się dziwić.
W takim domu można nawet spać ze strażakiem w jednym łóżku i nie mieć gwarancji, że się rano obudzimy. Nie mam zamiaru używać sobie na gościach feralnego mieszkania ani na głównej lokatorce. Nikomu z nich to już nie pomoże. Warto jednak zastanowić się nad losem ludzi, którzy od lat zmuszeni są żyć z takim sąsiedztwem. Owszem, częściowo sami sobie winni, że nie potrafili się dorobić i uciec. Jestem jednak przekonany, że wśród lokatorów z Pomorskiej są ludzie zasługujący na lepszy los. Nie każdy jest zaradny.
<!** reklama>A czy dziecko niezaradnego ma być skazane na slums i pijackie rozhowory tylko dlatego, że jest dzieckiem niezaradnego? Jeśli zgadzamy się, że tak być nie powinno, to administracja - w tym wypadku ADM - nie powinna załamywać ani tym bardziej umywać rąk, lecz zabrać się za porządki. Na początek na przykład wykwaterować aspołecznych lokatorów. Pytanie tylko, czy można sobie wyobrazić jeszcze gorszą ruderę, do której tacy lokatorzy mieliby trafić. I czy łatwiej wyławiać w takich domach niebieskie ptaki, czy też ostatnich sprawiedliwych i tym dawać porządniejsze mieszkania? Coś w każdym razie trzeba zrobić. Nie tylko hamletyzować.
