Porównania z basenem, zwłaszcza odkrytym, w sam raz dla zahartowanych Nordyków, ale również ze stawem, są zatem jak najbardziej uzasadnione. Wypatrzyłem już tam nawet pierwsze ryby. Nie wiem tylko, czy wciąż grube. To władze spółki, która miała zmienić dziurę w drapacz chmur, od dłuższego czasu milczące jak ryba.
Czasy, jak wszyscy Polacy wiedzą, dla budowania są ciężkie. Nie tylko dlatego, że zima za pasem. Podrożały materiały, brakuje rąk do pracy. Przetargi budowlane padają jeden po drugim, bo oferowane za wykonawstwo kwoty, które inwestor ustalił raptem przed paroma miesiącami, teraz nikogo nie zachęcają do działania.
Tak sobie zatem myślę, iż ryby z basenu nordyckiego mogły dojść do wniosku, że teraz nie opłaca się im ani budować, ani sprzedawać terenu pod budowę. Nie od dziś wiadomo, że nieruchomości to najlepsza lokata kapitału w trudnych czasach. A kilka działek budowlanych (jeszcze w poprzedniej kadencji radni zgodzili się na sprzedaż deweloperowi gruntów sąsiadujących z tym, na którym miał powstać wieżowiec) w centrum miasta, nad rzeką – to wręcz wymarzona lokata kapitału. Jeśli zatem w umowie sprzedaży nie określono terminów zagospodarowania działek, to po co się spieszyć? A jeśli nawet jakieś terminy zostały zapisane, to być może lepiej zapłacić umowną karę za zwłokę niż szukać grubych milionów na kontynuację budowy? Tak sobie tylko myślę, bo jakże mam różnych rzeczy nie myśleć, skoro deweloper milczy jak ryba.
Na szczęście nie zamilkło miasto, które było tak dobre dla dewelopera. Ostatnio dowiedzieliśmy się na przykład, że basen nordycki nie zakłóci budowy nitki tramwajowej wzdłuż Kujawskiej. Na tym niestety koniec dobrych wieści z ratusza. Nikt nie potrafi powiedzieć, kiedy zjeżdżające z Kujawskiej tramwaje Pesy (mam nadzieję, że wciąż będzie to Pesa) na rondzie Bernardyńskim skręcą w stronę lodowiska i hal sportowych na Babiej Wsi. Podejrzewam, że nasypowi, po którym biegną bezużyteczne od roku tory, źle nie przysłużą się tony wody wypełniające basen nordycki. Bo basen i tory dzieli tylko kilkadziesiąt metrów...
Jest jednak coś, za co w tym tygodniku chciałbym miasto pochwalić. Myślę o ofercie złożonej przez prezydenta Bruskiego szefowi festiwalu Camerimage. Półtora miliona złotych na edycję w 2019 roku, lecz pod skrupulatnie określonymi warunkami. Udział w imprezie aktora lub aktorki nominowanej lub wyróżnionej Oscarem za rolę pierwszoplanową wyceniono na przykład na 150 tysięcy złotych. Można się oburzać, że prezydent potraktował sztukę z bezdusznością księgowego. Proszę jednak przypomnieć sobie, komu zawdzięczamy wytwórnie filmowe - fabryki snów w Hollywood. Ich pierwsi bossowie nigdy nie rozstawali się z liczydłem, a spadkobiercy pierwszych bossów – z komputerem.
Wypada więc tylko żałować, że Rafał Bruski nie wpadł na to wcześniej.
Flesz - wypadki drogowe. Jak udzielić pierwszej pomocy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Zawierucha i jego śliczna żona brylują na salonach. Niedawno zostali rodzicami [FOTO]
- Hakiel złożył ukochanej arabską przysięgę miłości! Poznali się 6 miesięcy temu...
- Olbrychski nie przypomina dawnego amanta "Jest jak Kopciuszek po dwunastej w nocy"
- To on stworzył Dagmarę Kaźmierską. Dziś nie chce się do niej przyznać