Banki o dobrej dla frankowiczów opinii rzecznika generalnego TSUE: "To nie jest wyrok, a tylko opinia"

Jak łatwo się domyślić, banki nie są zadowolone z opinii rzecznika generalnego TSUE, który z zeszłym tygodniu zabrał głos w bardzo ważnej sprawie dla osób posiadających kredyty indeksowane lub denominowane do franka szwajcarskiego.

Jego zdaniem w przypadku uznania, że umowa kredytu jest od początku nieważna z powodu zawarcia w niej przez bank nieuczciwych warunków umownych, nie ma on prawa domagać się od konsumenta jakichkolwiek innych świadczeń, oprócz zwrotu wypłaconego kapitału i zapłaty odsetek ustawowych za opóźnienie od chwili wezwania do zapłaty. Rzecznik Generalny, uzasadniając swoje stanowisko, podkreślił, że przedsiębiorca nie może czerpać korzyści gospodarczych z sytuacji powstałej na skutek własnego bezprawnego działania. Ponadto bank nie byłby zniechęcony do stosowania nieuczciwych warunków w kolejnych umowach kredytu zawieranych z konsumentami.

"Taka opinia nie przesądza rozstrzygnięcia, ani nie jest wiążąca dla Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Wyrok TSUE może więc być inny niż proponuje rzecznik generalny" - czytamy w komentarzu Związku Banków Polskich, który otrzymała "Gazeta Pomorska". "Rzecznik nie wypowiedział się o roszczeniu banku o waloryzację kapitału, a taki wniosek uznał za zasadny wyrokiem Sąd Okręgowy w Warszawie i to TSUE ostatecznie zdecyduje, czy możliwe jest uznanie, że dyrektywa takie roszczenie na gruncie prawa krajowego wyklucza".

ZBP twierdzi, że opinia rzecznika TSUE nie ma charakteru wiążącego ani dla sędziów Trybunału, ani dla sądów krajowych: "Jej treść nie może być utożsamiana ze zdaniem TSUE. Nazywanie jej "zapowiedzią" lub "wstępem" do właściwego orzeczenia jest mylące i może wprowadzać w błąd, ponieważ przekonanie nie determinuje wyroku TSUE".

Jednak faktem jest, że to bardzo ważna opinia dla frankowiczów, a - według "Rzeczpospolitej" - stwarzająca im szansę na darmowy kredyt.

Zaś od dawna mówi się, że banki szykują się do lawiny pozwów przeciw kredytobiorcom walutowym z żądaniem zwrotu kapitału i zapłaty za korzystanie z niego - to np. jedna druga, czy jedna trzecia wysokości kredytu. W tej sytuacji trudno się dziwić, że opinia rzecznika generalnego nie jest bankom na rękę i wierzą w odmienny wyrok.

Ma on zapaść w połowie 2023 roku. Ponadto to również od tego orzeczenia będzie zależało, kto - banki czy klienci - poniosą koszty sądowe spraw frankowych, które w takich przypadkach mogą sięgać od kilkunastu do kilkudziesięciu tys. zł.

Według "Rzeczpospolitej" po opinii rzecznika TSUE, która okazała się korzystna dla frankowiczów w sądzie może pojawić się jeszcze więcej spraw.

Już teraz, np. w bydgoskim sądzie toczy toczy się ich kilkaset!

"Wielu z nich obawiało się ze strony banku pozwu o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału i dlatego wstrzymywali się z decyzją o pozwaniu banku. Opinia rozwiewa wątpliwości kredytobiorców, co może skłonić ich do wystąpienia z pozwem" - mówi w rozmowie z "Rz" Marcin Szołajski, radca prawny w Szołajski Legal Group.

Gazeta pisze, że "im więcej spraw i większe szanse na ich pozytywne rozstrzygnięcie przed sądem, tym banki muszą tworzyć więcej rezerw na ten cel. Konsekwencje opinii i ostatecznego wyroku TSUE najbardziej kosztowne mogą być dla takich banków jak Bank Millenium, mBank, PKO BP czy Santander. Swego czasu udzieliły one najwięcej kredytów frankowych".