Radnym komisji kultury sejmiku wojewódzkiego pokazano badania Wyższej Szkoły Gospodarki. Wynika z nich, że bydgoszczan kultura mało interesuje. Wybuchła awantura.
<!** Image 4 align=right alt="Image 184922" sub="- Zaprezentowano tragiczny obraz bydgoszczan - mówi Elżbieta Krzyżanowska Fot.: jacek Smarz">- Ni z tego, ni z owego podczas wspólnego posiedzenia bydgoskich radnych miejskich i wojewódzkich zaprezentowano tragiczny i mijający się z prawdą obraz bydgoszczan, których kultura mało obchodzi - mówi Elżbieta Krzyżanowska (SLD), radna sejmiku, która pod koniec stycznia zorganizowała spotkanie.
Czterystu wybranych
Badania sfinansowało Narodowe Centrum Kultury. Wyższa Szkoła Gospodarki wytypowała 400 bydgoszczan - 200 z Fordonu i 200 ze Śródmieścia. Pytano, m.in., o to, czy mają pieniądze na kulturę, jak zdobywają informacje o imprezach w mieście oraz jakie instytucje powinny być miejskim symbolem kultury. Dr Agnieszka Jeran z WSG przygotowała prezentację, z której można się dowiedzieć, że badana grupa osób za miejskie symbole kultury uważa głównie operę, bo „tam chodzą bogacze”. Stary Rynek jest także symbolem, a uzasadnienie brzmiało - bo „tam jest piwo”.
Bydgoskie spotkanie było jednym z wielu organizowanych przez Elżbietę Krzyżanowską.
- Staramy się spotykać z lokalnymi samorządami i pokazywać radnym działania zmierzające do budowania kultury - mówi radna. - Byliśmy w Bydgoszczy, niebawem jedziemy do Inowrocławia i Mroczy. Każdy samorząd pokazuje się z jak najlepszej strony, to oczywiste. Bydgoszcz miała być ważnym miejscem jako stolica województwa.
<!** reklama>Spotkanie komisji zorganizowano w pałacu w Ostromecku - to własność miasta, ale pieniądze na remont zespołu dał Urząd Marszałkowski. Pod koniec spotkania dr Grzegorz Kaczmarek, socjolog z WSG, przedstawił wyniki badań.
Lech Zagłoba-Zygler (PO), przewodniczący Komisji Kultury i Nauki Rady Miasta, który przewodniczył posiedzeniu w Ostromecku, mówi: - Wyniki badań doktora Kaczmarka zostały odebrane przez część radnych sejmiku jako niesprawiedliwe. Są one bardzo krytyczne. Być może inaczej należałoby dobrać grupę sondażową? Z badań wynika fatalny obraz kulturalnego życia miasta i samych bydgoszczan. Nie sądzę, aby bydgoszczanie byli tak całkowicie obojętni.
Wyniki pójdą w Polskę
- Wystąpienie pana Kaczmarka wprawiło mnie w zdumienie i irytację. Do tej pory nie rozumiem, jaka intencja przyświecała tej prezentacji - opowiada Elżbieta Krzyżanowska. - 400-osobowa grupa badanych na prawie 400-tysięczne miasto to niewiele. Nic dziwnego, że wnioski były takie, że bydgoszczanie nie są zainteresowani ofertą kulturalną. W badaniach nie ujęto też młodzieży akademickiej, której udział w imprezach kulturalnych jest bezdyskusyjny.
<!** Image 5 align=right alt="Image 184922" sub="- Badania przedstawiają opinię mieszkańców, a nie polityków - odpowiada Grzegorz Kaczmarek Fot.: Archiwum">Elżbieta Krzyżanowska uważa, że WSG zapomniała o dorobku kulturalnym mieszkańców Bydgoszczy. Zwróciła też uwagę, że badanie było finansowane ze środków ogólnopolskich i jego wyniki zaważą na postrzeganiu Bydgoszczy w Polsce.
Miasto kompleksów
- Dla mnie ta sytuacja jest absurdalna - mówi dr Grzegorz Kaczmarek, który brał aktywny udział w pracach badawczych i przedstawił je podczas posiedzenia komisji. - Badania przedstawiają opinię mieszkańców, a nie polityków. Wynika z nich, że w świadomości mieszkańców miasta wciąż tkwi stereotyp ludzi z kompleksami - dodał socjolog.
Lech Zagłoba-Zygler zauważa: - Może to właśnie jest okazja do refleksji? Może czas pomyśleć, jak dotrzeć do ludzi, którym kultura nie jest obojętna? Ludzie nie cieszą się z tego, co mają. Sami bydgoszczanie tworzą ze swojego miasta zaścianek.