https://expressbydgoski.pl
reklama
II tura wyborów - pasek artykułowy

Autostop, wsiadaj, bracie, dalej, hop!

Krzysztof Błażejewski
To był jeden z nielicznych, czysto polskich wynalazków. W czasach PRL-u korzystały z niego rokrocznie dziesiątki tysięcy naszych rodaków. Autostop przetrwał nawet stan wojenny. Upadł dopiero w III RP.

To był jeden z nielicznych, czysto polskich wynalazków. W czasach PRL-u korzystały z niego rokrocznie dziesiątki tysięcy naszych rodaków. Autostop przetrwał nawet stan wojenny. Upadł dopiero w III RP.

<!** Image 2 align=none alt="Image 175349" sub="W znaczący sposób podróżowanie autostopem rozpropagował popularny serial telewizyjny dla młodzieży „Podróż za jeden uśmiech” zrealizowany w 1971 roku. Na zdjęciu: bohaterowie filmu „łapią okazję” na Pojezierzu Kaszubskim przy zjeździe ze Złotej Góry w pobliżu Brodnicy Górnej. / Fot. Archiwum filmu/Kamil Mójta">Pierwszy autostopowicz zamachał książeczką na polskiej drodze w czerwcu 1958 roku, ale idea autostopu jako masowej formy zwiedzania zrodziła się rok wcześniej, z inicjatywy grupy studentów przemierzających „okazją” Polskę i ślących z podróży listy do popularnego wówczas pisma „Dookoła świata”. Skarżyli się oni na problemy stwarzane przez milicję podczas podróży stopem, która odbywała się bez pytania władz o zgodę i zaopatrzenia się wcześniej w stosowne dokumenty. Nadal bowiem obowiązywał wprowadzony w czasach stalinowskich zakaz zabierania przez kierowców służbowych samochodów przygodnych pasażerów.

Pomysł nowego uregulowania tej kwestii zyskał akceptację władz partyjnych i MO, powołano tzw. społeczny komitet, który miał nadzorować całą akcję z ramienia Zarządu Głównego Związku Zawodowego Transportowców i Drogowców, a autostopowicze mieli podróżować głównie szlakiem walk Armii Ludowej oraz Ludowego Wojska Polskiego.

<!** reklama>W pierwszym okresie autostopu książeczkę, uprawniającą do udziału w akcji, kupowano w kiosku „Ruchu” i rejestrowano na poczcie. Razem z książeczką autostopowicz otrzymywał ubezpieczenie od następstw nieszczęśliwych wypadków, a warunkiem rejestracji było posiadanie książeczki PKO z minimalnym wkładem „na czarną godzinę”. Książeczka zawierała też kupony, które kierowcy podwożący autostopowiczów mieli zbierać i wysyłać, biorąc tym samym udział w konkursie z wielkimi nagrodami. W pierwszych latach były to samochody: „Warszawy”, „Syreny” i „Mikrusy”. Potem, chcąc pozyskać więcej uczestników akcji po stronie kierowców, organizatorzy powiększyli pulę nagród, obniżając jednak ich atrakcyjność.

Na książeczkę i od łebka

Idea autostopu trafiła na wyjątkowo podatny grunt, a akcja w mig zyskała wielkie powodzenie. Autostop stał się popularny dzięki swojej nieprzewidywalności i przypadkowości. Podróż w ten sposób stawała się wszak atrakcyjną wyprawą w nieznane, często stanowiła też jedyną możliwość dotarcia w określone miejsce.

W 1961 roku wprowadzono dla uczestników obowiązek pełnoletności, co spowodowało gwałtowny spadek liczby kupowanych książeczek. W 1960 wydano ich aż 85 tys., w kolejnym tylko 38 tys.

- Władze PRL-u dostrzegły zjawisko, które może szeroko się rozwinąć i postanowiły ująć je w karby - mówi Szczepan Walczak, torunianin, zapalony autostopowicz w czasach studenckich. - Stąd książeczki, w których niekiedy połowa treści była nie do przeczytania, bo zawierała samą ideologię, np. tezy na zjazd PZPR. Autostop stał się jednak już w latach 60. ub. wieku sposobem na wakacje, który nie poddawał się żadnej kontroli. Moim zdaniem, na książeczki jeździła mniej niż połowa ogólnej liczby autostopowiczów. Podobnie i większość kierowców miała w nosie kupony, nie chcieli ich zbierać w imię jakiejś mitycznej i mało realnej nagrody. Woleli w ten sposób zarabiać, brali dolę „od łebka”. Ja też wolałem zapłacić, był to bardziej czysty i czytelny układ. Zwyczajowo szybko ustaliło się, że „na stopa” płaci się połowę ceny biletu autobusowego. Ponadto w ten sposób ludzie dojeżdżali do pracy, do szkoły, na imprezy, także poza sezonem. Obydwa systemy zlały się ze sobą i ten drugi, bardziej naturalny, w końcu zwyciężył.

W rejestrowanym autostopie przeważała młodzież studencka, ale rozpiętość wieku była ogromna. Legendarnym najstarszym autostopowiczem na polskich szosach był Aleksander Melech, chirurg z Bydgoszczy, który w 1979 roku, w wieku 96 lat jeszcze zatrzymywał samochody. Jego mottem było „Lepiej raz zobaczyć niż sto razy przeczytać”.

Inauguracje akcji sprzedaży książeczek wyznaczono zwykle na dzień po 1 maja. Na przykład w 1973 roku sprzedawano książeczki w 245 oddziałach PTTK i 38 radach powiatowych LZS. Kosztowały niemało - 45 zł.

<!** Image 3 align=none alt="Image 175349" sub="Autostopowe pamiątki to dziś prawdziwe rarytasy: zachowały się wyłącznie w domowych archiwach. Na zdjęciach po bokach okładki książeczek autostopu z lat 1972 i 1986, pośrodku plakietka z okazji zlotu autostopowiczów w Żninie. / Fot. Archiwum">Co się w nich znajdowało? Jak wynika ze spisu treści książeczki, wydanej na 1978 roku: ubezpieczenie podróżującego, regulamin autostopu, zestaw przepisów porządkowych, wykaz możliwości noclegowych i baz turystycznych, mapa samochodowa Polski i szkice głównych miast z zaznaczonymi wylotówkami, informacje o społecznym komitecie autostopu i harcerskiej akcji letniej, kalendarz imprez turystycznych oraz konkursy, konkursy, konkursy... W 1978 były to: „Autostopowicz - reporter” „Zamość”, „Kraj Wielkiego Budowania” w ramach akcji „Polska naszych dni”, „Autostopowicze - dzieciom”, „Uprzejmy gospodarz” wraz z załączoną kartą pocztową oraz „Wakacje na własny rachunek” - możliwość doraźnego zatrudnienia autostopowiczów w PKP i w OHP federacji SZMP.

W akcji mogli uczestniczyć również cudzoziemcy, wielu z nich korzystało z tej okazji, by poznać Polskę. Podobne formy podróżowania usiłowały wprowadzić też inne kraje „demokracji ludowej”, ale nigdzie więcej nie wypaliło to tak, jak w Polsce.

- Pierwszoroczniakom na trasie wcale nie było łatwo z powodu braku doświadczenia - twierdzi Andrzej Bogucki, bydgoszczanin. - Pamiętam jak dziś pierwszy mój wyjazd w 1969 roku na Mazury. Chciałem wziąć udział w zlocie autostopowiczów, a honor wymagał dotarcia tam stopem. Pierwszy wymachany kierowca zawiózł mnie do Torunia. Tam z ciężkim plecakiem, bo zabrałem wszystko, co wydawało mi się potrzebne, przeszedłem całe miasto, żeby dostać się na wylotówkę na Olsztyn. A tam nic. Wszyscy zatrzymujący się jechali do Wąbrzeźna, Kowalewa i Brodnicy, nikt do Olsztyna. Gdybym był bogatszy w doświadczenia, zabrałbym się z nimi. A tak czekałem do zmierzchu i w końcu pojechałem... pociągiem.

Zawsze z polską flagą

Począwszy od 1959 roku odbywały się corocznie zloty autostopowiczów i kierowców, uczestniczących w akcji. Pierwszy zorganizowano w Arturowie pod Łodzią. Dwa zjazdy, nazywane też sejmikami, odbyły się w naszym regionie: w 1979 roku w Sępólnie Krajeńskim i w następnym roku w Żninie. Na tym drugim doszło do swoistej rewolucji: po raz pierwszy pozwolono na wybory społecznego komitetu, w którym zasiedli autentyczni autostopowicze. Jednym z nich był popularny w regionie dziennikarz radia PiK, „hrabia” Lech Lutogniewski.

„Jedziemy autostopem, jedziemy autostopem./W ten sposób możesz bracie przejechać Europę” - śpiewała w popularnej w latach 60. piosence Karin Stanek. Andrzej Bogucki słowa te potraktował dosłownie.

- Pierwsza moja wyprawa odbyła się w 1972 roku - wspomina. - Pojechałem z dwoma kolegami, najpierw pociągiem do Budapesztu i stamtąd stopem przez całe Węgry, potem Rumunię i Bułgarię. Każdy następny rok przynosił kolejne, coraz bardziej odległe cele. W latach 70. wcale nie było tak trudno wyjechać na Zachód.

Bogucki przez kilkanaście lat objechał autostopem całą Europę i część Azji. - Poza Irlandią i Albanią - zaznacza. - Pamiętam, że w tym czasie wycieczki na Zachód kosztowały krocie. Autostop zaś dawał możliwość poznania świata za grosze. Zabierałem ze sobą duży plecak i zawsze biało-czerwoną flagę. Przez wszystkie lata jedną i tę samą. Zmieniałem tylko do niej patyki. Najwięcej trudu kosztowało mnie zebranie informacji o obiektach do zwiedzenia, z przewodnikami w tamtych czasach było krucho. Standardowym zestawem podróżnym były puszki z pasztetami, smalcem, zupy w kostkach, makaron, puree ziemniaczane, ryż, suszona kiełbasa. Wówczas pieniądze wydawać trzeba było tylko na chleb, dżem, muzea i miejskie autobusy.

Bogucki wielokrotnie był goszczony i podejmowany za granicą przez naszych rodaków i zupełnie obcych ludzi, którzy za darmo przenocowali i nakarmili, często byli to podwożący go kierowcy.

- Jeździłem najróżniejszymi autami, nawet z burakami, cebulą, ziemniakami. Spałem przy drogach, na polach, u Cyganów, w jednostkach wojskowych. Poznałem mnóstwo ludzi - wspomina. - Najłatwiej było podróżować po Niemczech i Turcji. Tam prawie wszyscy zabierali. Nieźle było we Włoszech i Holandii. Najtrudniej - w byłej Jugosławii.

<!** Image 4 align=none alt="Image 175349" sub="Andrzej Bogucki zwiedził autostopem niemal całą Europę, podróżując zawsze z nieodłącznym wypchanym plecakiem i biało-czerwoną flagą. Na zdjęciu: chwila odpoczynku na plaży na przylądku Roca
w Portugalii, najdalej na zachód wysuniętym skrawku naszego kontynentu. / Fot. Archiwum">Bogucki nigdy nie kupił oficjalnej książeczki autostopu. - Byłem i pozostałem przeciwnikiem formalizacji - mówi.

Idea nieśmiertelna

Akcji nie był w stanie zatrzymać nawet stan wojenny. W latach 80. doszło do swoistego renesansu popularności autostopu.

„Właśnie rozpoczęła się po raz 27. akcja sprzedaży książeczek autostopu” - pisał w maju 1984 roku „Ilustrowany Kurier Polski”. - „Prowadzi ją blisko 300 punktów. Koszt książeczki to 180 zł, a w niej znajdują się kupony na przejazd 2 tys. km. W tym roku akcja odbędzie się pod hasłem uczczenia 40-lecia PRL”.

Po raz ostatni książeczki autostopu ukazały się w 1994 r. Zrezygnowano z nich, ponieważ lawinowo spadała ich sprzedaż. Ale sama idea autostopu okazała się nieśmiertelna.

Warto wiedzieć

Jak „gorszące praktyki” uczestników akcji „Autostop 1959” rzuciły złe światło...

Wiadomości o rozwoju akcji autostopu na próżno szukać w PRL-owskiej prasie. To przykład rozbieżności oficjalnej propagandy tamtych czasów z życiem. Znaleźć można jedynie drobne notatki, zamieszczane od czasu do czasu.

Pierwsza z nich w „Ilustrowanym Kurierze Polskim” pochodzi z 7 lipca 1959 r. Wynika z niej, że w tym roku sprzedaż książeczek rozpoczęto z początkiem tego miesiąca. „W Bydgoszczy przybywa codziennie 150 autostopowiczów. Tyle osób kupuje codziennie książeczki uprawniające do zatrzymywania samochodów i bezpłatnej podróży po Polsce. Sprzedano ich już 750. Między kupującymi jest tylko ok. 20 proc. kobiet. Największym zainteresowaniem bydgoszczan, udających się autostopem w podróż po kraju, cieszą się Mazury i Krakowskie, najmniejszym wschodnio-północna część Polski”.

Ten pierwszy rok i wynikające z niego doświadczenia wywołały jednak liczne obawy, zwłaszcza ze strony wychowawców młodzieży. 14 kwietnia 1960 r. w „IKP” ukazała się taka oto informacja: „Tegoroczny autostop bez młodzieży szkolnej? Jak się dowiadujemy, w br. młodzież szkolna nie otrzyma pozwolenia od swoich władz. Zakaz spowodowany jest względami wychowawczyni. Spowodowały go gorszące często praktyki uczestników „Autostopu 1959”, które rzucały złe światło również na młodzież szkolną. Zatem w tym roku będzie w nim mogła brać udział tylko młodzież studiująca i pracująca. To drastyczny krok. Jesteśmy przekonani, że zarówno organizatorzy jak i organizacje młodzieżowe poczynią już w tym roku odpowiednie kroki, by tej interesującej i przystępnej formie turystyki zapewnić właściwą atmosferę i w pełni przywrócić dobre imię. Skoro zaś autostop będzie się mógł na nie powołać, nic nie stanie na przeszkodzie, by w przyszłości zakaz władz szkolnych anulować”.

W 1973 roku społeczny komitet przeznaczył na nagrody 450 tys. zł dla kierowców i 30 tys. dla gospodarzy wiejskich, którzy udzielali noclegu. Rok wcześniej w konkursie uczestniczyło 4,5 tys. kierowców. Ponadto z okazji 15-lecia autostopu wylosowano syrenę wśród 40 kierowców, którzy mieli najwięcej zebranych kuponów. Samochód wygrał Zygmunt Nowak z Grudziądza, a łącznie w ówczesnym woj. bydgoskim nagrody wylosowało 39 kierowców.

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

a
autostopowicz
bardzo fajny artykuł,tak było i to były dobre ,ludzkie czasy.teraz to ażstrach,że się trafi na zboczeńca,wariata,każdy myśli o zysku,nikt już nie nakarmi,nie przenocuje,nie podwiezie z dobrego serca.
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera

Wybrane dla Ciebie

Młoda kobieta potrącona na przejściu dla pieszych w Bydgoszczy

Młoda kobieta potrącona na przejściu dla pieszych w Bydgoszczy

60 lat później... Teatr Kameralny i Teatr Polski w Bydgoszczy zapraszają na jubileusz

60 lat później... Teatr Kameralny i Teatr Polski w Bydgoszczy zapraszają na jubileusz

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski