Przypomnijmy bowiem, że do fazy play off podopieczne Tomasz Herkta przystępowały z szóstego miejsca, a ich rywalki, notabene obrończynie mistrzowskiego tytułu, z drugiego.
Gospodarze zszokowani
Gdy wybrzmiała syrena kończąca pierwszy, sobotni pojedynek, a na świetlnej tablicy widniał rezultat 68:65 dla Artego, ekipa gospodyń był wręcz zszokowana. Jak przyznali miejscowi, nigdy wcześniej w historii, w czasach gdy drużyna Białej Gwiazdy biła się o najwyższe cele, rywal nie zdołał odrobić 20-punktowej straty z pierwszych 20 minut. A tak właśnie stało się podczas tej konfrontacji. Goście od stanu 25:45, doprowadzili do wspomnianego już 3-punktowego swojego zwycięstwa.
Sukces jest tym bardziej godny podkreślenia, że bydgoszczanki musiały sobie radzić bez Bernice Mosby, która doznała drobnego urazu i na boisku przebywała tylko przez nieco ponad 3 minuty. A przecież to właśnie amerykańska silna skrzydłowa była bohaterką ostatniego piątego pojedynku ćwierćfinału BLK z Energą w Toruniu, który zadecydował o awansie bydgoszczanek do czołowej czwórki ekstraklasy.
Na szczęście, z bardzo dobrej strony pokazała się Charity Szczechowiak. W jej przypadku chciałoby się powiedzieć - wreszcie! Przypomnijmy, że posiadające potrójne obywatelstwo (nigeryjskie, amerykański i polskie) zawodniczka grała już w koszulce Artego - w sezonie 2012/2013 należała do najlepszych koszykarek tamtej ekipy, zdobywając w 16 meczach średnio 15,9 pkt i mając 9,6 zb. Niestety, w lutym 2013 r. podczas meczu z CCC Polkowice doznała kontuzji biodra. Na początku wyglądało to na niegroźne stłuczenie. Z czasem jednak wyszło, że uraz jest bardzo poważny. Szczechowiak przeszła specjalistyczne zabiegi i musiała wziąć 2-letni rozbrat ze sportem. Do Artego była przymierzana przed poprzednim sezonem, ale ostatecznie wylądowała w Toruniu. W listopadzie 2016 r. wobec kontuzji Martyny Koc klub zdecydował się zakontraktować na pozycję numer cztery właśnie Szczechowiak. Ta jednak zawodziła, niewiele wnosząc do dorobku zespołu (średnio tylko 3,4 pkt).
Tymczasem w sobotę w Krakowie na parkiecie spędziła 24,44 min i zapisała na swoim koncie 10 pkt (3/4 za 2, 1/2 za 3, 1/2 za 1) oraz 6 zb. Jeszcze lepiej było w niedzielę, choć w niestety przegranym 66:81pojedynku. Szczechowiak zdobyła 15 pkt (16 min, 6/8 za 2, 0/1 za 3, 3/4 za 1, 5 zb.) i była - obok Maurity Reid - najlepszym strzelcem swojej ekipy.
Trener nie pamięta
Trener Artego ma za sobą wiele lat pracy jako szkoleniowiec. Czy pamięta taki mecz, by na takim poziomie rywalizacji odrobiono stratę 20 punktów.
- Zdarzały mi się wygrane z teoretycznie silniejszymi przeciwnikami, ale takiej sytuacji, jak w Krakowie to nie przypomina sobie - powiedział „Expressowi”.
A jak wyglądała rozmowa w szatni po dwóch, nie ma co ukrywać słabych kwartach?
- Nie zakładaliśmy oczywiście, że zdołamy odrobić taką stratę. Powtarzałem dziewczynom, że musimy bić się o każdą piłkę, minimalizować skalę porażki. Jak jest 20 punktów do tyłu, to zmniejszyć do 18, jak 10, to do 8. Cały czas mamy konsekwentnie grać własny basket - powiedział.
Zupełnie inny był scenariusz niedzielnej konfrontacji. Koszykarki Artego trzymały się do połowy II kwarty. Potem dominacja wiślaczek stawała się coraz bardziej widoczna.
- Nie pojechaliśmy do Krakowa po dwa zwycięstwa. Chcieliśmy wyrwać jedną wygrana i to nam się udało - powiedział Herkt. I dodał: - W tym drugim spotkaniu fantastyczną skuteczność zaprezentowały Ewelina Kobryn i Sandra Ygueravide. Nie mieliśmy pomysłu, jak je zatrzymać.
Dodajmy, że polska środkowa zdobyła18 pkt (8/10 za 2 i 2/2 za 1), a hiszpańska rozgrywająca 19 (4/5 za 2, 3/4 za 3, 2/2 za 1).
Już pod koniec trzeciej odsłony przy 20-punktowym prowadzenia gospodyń na boisku zaczęły pojawiać się zawodniczki głęboko rezerwowe.
- Nie było sensu dalej męczyć zwłaszcza Maurity Reid i Elżbiety Międzik - powiedział Herkt
Dwa kolejne spotkania rozegrane zostaną w Bydgoszczy - w sobotę i niedzielę, 8 i 9 kwietnia. Oba o godz. 17.00. Gra się do trzech zwycięstw. W przypadku remisu 2-2, ostatnie decydujące starcie zaplanowano na środę, 12 kwietnia w Krakowie.