- Kiedy byłem na policyjnym dołku, spotkałem tam młodego chłopaka. Pytał mnie, za co trafiłem na policję. Mówię, za nic. On: Jak to, za nic? Mówi, że sam za włamania tam trafił. A ja mu na to, że sam włamuję się tylko do ludzkich serc - mówi Arsen Lupin z Bydgoszczy.
To Cię może też zainteresować
To, oczywiście pseudonim. Bydgoszczanie jednak pamiętają ekscentrycznego kibica żużlowego, noszącego przy sobie opasły segregator z tysiącem zdjęć ze znanymi osobistościami. Arsen Lupin jeździ fiatem cinquecento, którego w 2000 roku dostał w prezencie od Tomasza Golloba. Do dzisiaj też nosi wszędzie legitymację "FBI Federacji Bynajmniej Inteligentnych". Przydomek włamywacza "do ludzkich serc", jak mówi Lupin, wziął się z organizowanych przed laty wieczorków tanecznych w dancingowniach, w "Czarnym Kocie", "Michale", "Baśce"...
Kiedy doszło do rękoczynów
"Cieńkim", jak mówi o swoim aucie Arsen, wjechał na teren ogródków działkowych przy ulicy Biedaszkowo w Bydgoszczy, gdzie wypoczywa i pomieszkuje latem. - Z naprzeciwka jechał samochód osobowy, ciągnący ciągnął... lawetę. Musiałem odbić w lewo, kołpak uszkodziłem.
Lupin doszedł, że właściciel tego pojazdu ma działkę w na tym samym ROD. Na posesji ma trzymać - jak mówi - samochody służbowe, specjalistyczne urządzenia, jak "wysięgnik", które stosował w swojej profesji (kominiarza-alpinisty). Lupin złożył zatem zawiadomienie o - w jego przekonaniu - nielegalnie prowadzonej działalności na terenie ROD.
- Docinano mi potem, wyzywano. Pewnego razu jechałem rowerem i zostałem przewrócony. Tu, na działkach! Chcieli mi zabrać rower! - opowiada Arsene Lupin.
Wywiązała się awantura. Lupin twierdzi, że to jego napadnięto. Druga strona przedstawia sprawę inaczej. Do prokuratury skierowano zawiadomienia w dwóch sprawach. Postępowanie wszczęte z inicjatywy Arsena Lupin zostało umorzone przez Prokuraturę Rejonową Bydgoszcz-Południe. Stwierdzono, iż "czyn nie zawiera znamion czynu zabronionego".
Z kolei postępowanie dotyczące rzekomo agresywnego zachowania Lupina jest w toku. Wizyta na "policyjnym" dołku, o której wspomina mężczyzna, była związana z doprowadzeniem Lupina na badania psychiatryczne. Ostatecznie, prokuratura skierowała do sądu wniosek o umorzenie, z uwagi na stan zdrowia podejrzanego. Sąd ma orzec w tej kwestii jeszcze w sierpniu.
- Od lat walczę z niesprawiedliwością. Nie poddam się też teraz i będę walczył do końca - mówi.
W innej sprawie, w 2021 roku Sąd Rejonowy w Bydgoszczy przyznał mu rację, uznając winę adwersarza, który "nie zachował bezpiecznego odstępu" wymijając osobowym renault Arsena na rowerze, w efekcie czego rowerzysta "wjechał w pobliskie krzaki". [/b]W tym samym wyroku uznano też winę tego samego kierowcy, kiedy nie ustąpił "wyjeżdżając z działki" nie ustąpił pierwszeństwa Lupinowi siedzącemu za kierownicą swojego cinquecento.
- Szkoda słów - wzrusza ramionami adwersarz Lupina. - To, moim zdaniem, chory człowiek. Potrafił kilkadziesiąt razy przejeżdżać obok naszej działki i robić zdjęcia. Wezwań do sądu w sprawach, które wszczynał, miałem tyle, że przestałem liczyć. Musiałem zmienić poprzednią pracę, bo wciąż byłem zmuszany się zwalniać, żeby jeździć na zeznania. On świetnie się czuje w sądzie, to jego hobby. Co do tego wysięgnika, raz postawiłem tu u siebie drabinę, ale zaraz potem z nią odjechałem. Nie ma sensu zajmować się tym człowiekiem.
