Od ostatniego upadku, kiedy w wieku 104 lat przewróciła się tak niefortunnie, że pękła jej kość biodrowa, mieszka u syna w Poznaniu.
- Mama bardzo tęskni za Sobiejuchami, ale nie może zostać sama - mówi jej jedyny syn Jan. - Długo nie chciała przenieść się do mnie do Poznania, dopiero po tym upadku, kiedy przeleżała całą noc w korytarzu, aż przyszła jej opiekunka, skapitulowała. Ma u nas bardzo dobrą opiekę, ale tęskni. Przyjechaliśmy w sierpniu, i już wiem, że będzie problem, bo musimy wracać, a mama nie chce. Wiem, że brakuje jej aktywności, ale nie może już pracować, jest za słaba.
Pani Antonina uśmiecha się na te słowa. Mówienie ją męczy, ale dla gości, wśród których nie zabraklo Roberta Luchowskiego, burmistrza Żnina, Mari Bursztyńskiej, dyrektorki MOPS, i Barbary Skibickej z USC, wyrecytowała długi wiersz o Sybiraku.
Pani Antonina zapewnia, że nie stosuje żadnej diety. Kiedyś uwielbiała ziemniaki, dziś jej już tak nie smakują. Lubi mięso, nie gardzi nawet tłustym, ale je jak wróbelek. Sama ściele swoje łóżko, stara się sama ubrać, nikt nie musi jej karmić.
Ulubionym daniem naszej bohaterki był miód. Mając 100 lat jeszcze doglądała pasieki, którą miała przez cale lata. Doczekała jednego syna, 3 wnucząt i 4 prawnucząt.