Specjaliści zapewniają, że sąsiedztwo anten telefonii komórkowej nie zagraża zdrowiu. Każda nowa instalacja budzi jednak te same, zazwyczaj negatywne, emocje.
W Bydgoszczy widać coraz więcej anten zwanych fachowo stacjami bazowymi telefonii komórkowych. Ostatnio stawiano lub odnawiano stacje przy ulicy Abrahama, Mahoniowej i Grabowej.
- Dziwnie po cichu to się odbywa. Przez noc, z soboty na niedzielę, stanął niedaleko nas maszt, który ma około 40 metrów - mówi Jolanta Tabaczyńska, dyrektorka przedszkola „Kacperek”. - Inwestor obiecał, że gdy stacja zacznie pracować, zleci badania sanepidowi i je nam pokaże. Zapewnia, że nie ma żadnego niebezpieczeństwa, ale i tak kilku rodziców chce od nas zabrać swoje pociechy.
W Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Bydgoszczy przeprowadza się badania wpływu promieniowania takich urządzeń na otoczenie. - Nie ma zagrożenia - uspokaja Tomasz Kulesza, kierownik oddziału Higieny Radiacyjnej Państwowej Inspekcji Sanitarnej. - Zanim taka stacja powstanie, trzeba uzyskać wiele zezwoleń i pokazać raport oddziaływania na środowisko, a nasze przepisy są prawie 50-krotnie ostrzejsze od unijnych. Takie anteny emitują bardzo słabe pola elekromagnetyczne. Bardziej szkodliwe są choćby telefony komórkowe.
Prawo stanowi, że przed postawieniem masztu trzeba przeprowadzić konsultacje społeczne i zapytać mieszkańców o zdanie. Praktyka pokazuje, że gdyby od ich opinii zależało postawienie stacji bazowej, żadna by nie stanęła. Potwierdza to Zbigniew Pałka, zastępca dyrektora Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska. - Lokalnej społeczności wydaje się, że jak zaprotestuje, to prezydent nie podpisze zgody na taką inwestycję. A prawda jest taka, że przedstawiającemu wszystkie zgody i zezwolenia nie można nie podpisać zezwolenia. Gdybyśmy to zrobili, zaskarżyłby decyzję i uzyskał jej uchylenie.