Płot przy ulicy Baranowskiego urzędnicy uznali za samowolkę. Właściciel, który nie może doprosić się od miasta wykupienia przez nie działki, będzie musiał go rozebrać, ale ulica i tak pozostanie zawężona.
<!** Image 3 align=none alt="Image 187289" sub="Na ulicy Baranowskiego zrobiło się bardzo wąsko. Fot.: Tymon Markowski">
O batalii Macieja Płokarza, który od kilku lat upomina się o to, by miasto wykupiło od niego część gruntu pod drogę, pisaliśmy już wcześniej.
- Gdy otrzymałem odpowiedź, że na wykup części mojej działki nie ma pieniędzy, postanowiłem postawić tam kamienie. W ten sposób chciałem ograniczyć rozjeżdżanie kolejnych metrów mojej działki przez samochody oraz pokazać, że taka sytuacja nie może trwać w nieskończoność. Dzielnicowy zwrócił się jednak do mnie z prośbą, bym kamienie, które są słabo widoczne, zastąpił płotem. Dlatego zbudowałem prowizoryczne ogrodzenie. Teraz zostało uznane za samowolę budowlaną. Miasto nie ma żadnego pomysłu na to, co zrobić z tym problemem i rzuca mi kłody pod nogi.
<!** reklama>
Dlaczego właściciel musi rozebrać ogrodzenie?
- To nie jest żaden odwet - zapewnia Zenon Zambrzycki z Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego. - Właściciel po prostu nie dopełnił wielu formalności, związanych z budową ogrodzenia. Zgłosił, co prawda, w 2009 roku zamiar postawienia go w wydziale administracji budowlanej, jednak nie uzupełnił wniosku o niezbędne dane - takie jak wysokość płotu, projekt, określenie sposobu budowy, opinia zarządu dróg. Został o tym poinformowany. Poza tym postawione ogrodzenie nie pokrywa się z liniami rozgraniczenia działek i nie spełnia warunków określonych w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego. Dlatego musieliśmy wszcząć postępowanie w sprawie samowoli budowlanej.
Podzieleni mieszkańcy
Część mieszkańców uważa, że to, co zrobił ich sąsiad, to jedyna szansa na zmuszenie miasta do wykupienia ziemi. - Jeśli człowiek nie upomni się o swój teren, to nigdy od niego go nie wykupią. To nienormalna sytuacja, by ktoś płacił podatek za miejską ulicę - twierdzi jeden z sąsiadów pana Macieja.
Niektórzy uważają, że naraża innych na niebezpieczeństwo. - Nie wiem, czy przejedzie tędy wóz straży pożarnej. Czy nie da się naprawdę inaczej rozwiązać tego sporu? Teraz zawężanie ulic uderza w tych, którzy nie mają z tym nic wspólnego.
Brakuje pieniędzy
Ratusz wyraził gotowość do przeanalizowania zwolnienia właściciela gruntu z części podatku od nieruchomości w zamian za udostępnienie szerszego pasa pod drogę, ale tym właściciel nie jest zainteresowany. - Zależy mi na wykupie, a na to nie ma pieniędzy. Zwolnienie mnie z części podatku od nieruchomości tylko utrwaliłoby tę nienormalną sytuację, związaną z tym, że nie mogę dysponować własnym gruntem. Prawdopodobnie będę zmuszony wrócić do ułożenia kamieni lub zasadzenia żywopłotu - mówi Maciej Płokarz
Miasto nie zamierza w najbliższych latach decydować się na wykup spornego terenu ze względu na ograniczone środki. Poza tym nie ma żadnych planów na budowę ulicy z twardą nawierzchnią.
Podobna sytuacja ma miejsce na ulicy Opławiec przy starej pętli autobusowej. Tam już przed dwoma laty właściciel wygrodził część ulicy, która wchodziła na jego działkę.