Rówieśnicy na ślubnym kobiercu lub nieco starszy pan młody nikogo nie dziwią. O kilka lat starsza panna albo nowy związek osób w kwiecie wieku już rodzą komentarze. Często złośliwe.
<!** Image 2 align=right alt="Image 175201" sub="Wychowany w Bydgoszczy najbogatszy Polak związał się ze znacznie młodszą Joanną Przetakiewicz, gdy miał już dorosłe dzieci / Fot. mwmedia.pl">Opinie na temat takich związków mają się zazwyczaj nijak do rzeczywistości, ale za to doskonale wpisują się w obraz naszej rzekomej tolerancji.
- Pamiętam moją ciocię z toruńskiego Podgórza, która robiąc doktorat na UMK związała się ze swym studentem młodszym o paręnaście lat. Afrontom nie było końca. Habilitację zrobiła we Wrocławiu, a on został tam cenionym nauczycielem licealnym. Kiedy wzięli ślub, obie mamy, początkowo zdystansowane, bardzo tę parę wspierały. Podziwiały jego czułość i troskliwość, kiedy pielęgnował ciocię w małym M3 podczas wielomiesięcznej walki z rakiem. Choroba jednak była silniejsza. Dwa lata po śmierci Krzysztof założył nową rodzinę. Ma dzieci już po maturze we Wrocławiu - mówi Jan Kamiński.
Na szczęście, nie każdy, kto broni swego życiowego wyboru, jest zmuszony do porzucenia rodzinnego miasta. Pełna wigoru bydgoszczanka, Alina Gapińska, od miesiąca cieszy się z wcześniejszej emerytury, do której sobie dorabia. Nie kryje satysfakcji z udanego związku z młodszym mężczyzną.
<!** reklama>
- Mój pierwszy mąż był moim rówieśnikiem. Dla mnie był stanowczo za mało dorosły. Rozstaliśmy się półtora roku po ślubie. W związku z tym następny mąż był dwanaście lat starszy. Miałam 25 lat, a on już czterdziestkę na karku i czułam się w jego towarzystwie prawie jak dziecko. Też źle. Parę lat później, gdy nasze dziecko zrobiło maturę, zdecydowałam się na związek partnerski z młodszym panem.
<!** Image 3 align=right alt="Image 175201" sub="Z poznaną na studiach byłą żoną Grażyną Kulczyk utrzymuje nadal przyjazne relacje / Fot. mwmedia.pl">Różnica wieku jest dla mnie zupełnie nieodczuwalna. Mimo że on młodo - jak na swój wiek - wygląda, czuje się i zachowuje,bo ma charakter statecznego 35-latka. Dobrze mi z nim może i dlatego, że nie mieszkamy razem - podkreśla bydgoszczanka, mówiąc, że nie interesuje się krzywymi spojrzeniami zrzędliwych strażników moralności. - Nigdy w życiu nie byłam sama i chyba nigdy nie będę. Mam wielkie poczucie niezależności, ale i tolerancji, co pozwala mi rozumieć niedostatki moich partnerów - dodaje Alina Gapińska.
Z kolei Józefowi Rogackiemu, działaczowi Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego z Kalisza, zapewne nawet do głowy nie przyszła myśl o zmianach relacji rodzinnych, kiedy w 1999 roku obejmował urząd pierwszego po reformie samorządowej wojewody kujawsko-pomorskiego. Los chciał jednak inaczej. Po paru latach życia nad Brdą zaiskrzyło między nim a Elżbietą Kornaszewską, prowadzącą znany Zespół Pieśni i Tańca Ziemi Bydgoskiej. Stając się parą, a także ozdobą licznych balów i imprez publicznych, oboje mieli już wówczas dorosłe dzieci. Ułatwiło to zapewne cywilizowane rozstanie z dotychczasowymi partnerami i zawarcie ślubu cywilnego. O relacjach byłych małżonków i ich dzieci mówią ciepło znajomi obojga. Natomiast sam Józef Rogacki skromnie podkreśla:
- Nie jestem dziś osobą publiczną i wolałbym nie wypowiadać się na ten temat.
Dojrzali ludzie realizują niezaspokojone potrzeby z dzieciństwa
Rozmowa z dr MARLENĄ KOSSAKOWSKĄ, wykładowcą Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, rozmawia Grzegorz Młokosiewicz.
<!** Image 4 align=left alt="Image 175201" >Podobno nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Tak sobie zapewne myślą czterdziesto- i pięćdziesięciolatkowie tworząc nowe związki.
Ludzie będą teraz coraz częściej pobierać się około 50. roku życia, kiedy już pożegnają się ze swoimi złudzeniami co do relacji w dotychczasowych związkach. Kiedy tak zwana rzeczywistość rozwiała już ich marzenia i sny. Będą się tak naprawdę łączyć po to, aby ostatnie lata życia spędzić z kimś, na kim będą mogli polegać. Polacy nie są tu oryginalni. Obserwowana jest na przykład taka tendencja w Stanach Zjednoczonych, gdzie na nowe związki decydują się kobiety około 50-letnie. Mężczyźni miewają 55 i nieco więcej. Takie osoby mają za sobą wcześniejsze, często nieformalne związki, czasami nawet kilka. Decydują się na sformalizowanie swych relacji, mając pewne doświadczenia za sobą. Po prostu chcą założyć rodzinę, aby mieć pewność, że te ostatnie chwile spędzą z kimś, kto poda herbatę, kto będzie przyjacielem.
W związkach rówieśniczych trwających dwadzieścia parę lat takich relacji nie ma?
Oczywiście mogą być. Zwłaszcza na początku jest to zawsze kwestia pewnego zaangażowania i zauroczenia, namiętność też swoje robi, ale później już niekoniecznie. Zostaje proza życia i pewne zobowiązanie, zapewne więź, która się wytwarza z czasem. Może i przyzwyczajenie, bo zawsze jest łatwiej we dwójkę. Z psychologicznego punktu widzenia analizujemy nowe związki osób w dojrzałym wieku jako swego rodzaju tęsknotę za którymś z rodziców, który nie zaspokoił ważnych potrzeb w dzieciństwie. Zwykle on poszukuje kobiety, która będzie mu matkować, a ona poszukuje mężczyzny, który będzie jej ojcował.
To nie jest powrót do dzieciństwa?
Nie. Nie należy też tego traktować w kategoriach oferty. Oni zaspokajają wzajemnie swoje potrzeby. Ponieważ mówimy o związkach dorosłych ludzi, występuje tu również potrzeba intymnej bliskości, której oczywiście nie ma w kontaktach między rodzicami a dziećmi.
Jak Pani postrzega pary, w których występuje duża różnica wieku. Nawet jeśli ich osobiste relacje są znakomite, to często otoczenie traktuje je niechętnie.
Otoczenie trzeba powoli przyzwyczajać i ono się przyzwyczaja.Zmieniają się też standardy w relacjach międzyludzkich. To widać, aczkolwiek polskie społeczeństwo nie jest jeszcze na to przygotowane. Zwłaszcza starsze pokolenie ma sporo wątpliwości na temat autentyczności takich związków. Moim zdaniem, osoby wiążące się ze znacznie starszymi czy młodszymi partnerami podejmują świadomie pewne wyzwanie. Uważam, że to jest fajne w tych związkach, to wyraz ich dojrzałości. Z moich obserwacji wynika, że takich par jest coraz więcej, choć naturalnie nie są zbyt popularne.
Jak jest z ich jakością?
Jakość tych formalnie niezalegalizowanych jest niekiedy lepsza niż tych zalegalizowanych. Natomiast zaletą związków formalnych jest przede wszystkim to, że sakramentalnym „tak” ludzie określają swoje zobowiązanie wobec siebie i świata. Niepokojące jest to, że często dziś kredyt bardziej zbliża do tego „tak” niż inne powody.