W sobotę w Malilli (godz. 19.00) odbędzie się Grand Prix Szwecji, szósta w tym roku runda walki o indywidualne mistrzostwo świata. Do rywalizacji w elicie żużlowcy wracają po długiej, bo ponad miesięcznej przerwie. W tym czasie odbył się Drużynowy Puchar Świata, który wygrali biało-czerwoni.
Na czele klasyfikacji generalnej cyklu Grand Prix znajduje się Greg Hancock (66 pkt) przed Taiem Woffindenem (63). Kolejny zawodnik w tym zestawieniu, Jason Doyle traci do tej dwójki - odpowiednio - 12 oraz 9 oczek.
Dla Amerykanina, który w trakcie sezonu żużlowego mieszka w Szwecji, sobotni turniej będzie szczególny. Dlaczego? Bo w zawodach rozgrywanych w kraju Trzech Koron aż 8-krotnie stawał na podium, ale jeszcze nigdy nie był na najwyższym jego stopniu.
- Każdy turniej w Szwecji traktuję jak domowy. Marzy mi się wreszcie zwycięstwo w mojej przybranej ojczyźnie - mówi Hancock.
Zadania nie zamierza mu jednak ułatwiać obrońca trofeum.
- Świetnie czuję się na motocyklu, sprzęt doskonale pracuje, a ja spisuję się nieźle. Jestem w dobrej formie i już czekam na Grand Prix w Malilli. Liczę na dobry wynik. Uważam, że mogę być jeszcze szybszy - zapowiada Tai Woffinden.
W Malilli, teoretycznie, powinni dominować gospodarze, ale Szwedzi mają wahania formy. Nawet Antonio Lindbaeck, który wygrał poprzedni turniej GP w Cardiff, ostatnio wyraźnie spuścił z tonu.
Polacy? Trudno ocenić ich szanse. Najrówniej prezentuje się Bartosz Zmarzlik i w nim pokładamy największe nadzieje. Piotr Pawlicki i Maciej Janowski jeżdżą nierówno i trudno przewidzieć, jak wypadną w sobotę w Malilli.
Wciąż nie w pełni sił jest Jarosław Hampel i na G&B Arenie znów go nie zobaczymy (po raz kolejny zastąpi go rezerwowy cyklu Szwed Fredrik Lindgren).
W sobotnim, papierowym wydaniu zamieszczamy program zawodów