https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Adrianna Sułek: - Deszcz był moim sprzymierzeńcem

Krzysztof Wypijewski
Adrianna Sułek i trener Wiesław Czapiewski tworzą doskonale rozumiejący się duet
Adrianna Sułek i trener Wiesław Czapiewski tworzą doskonale rozumiejący się duet
Rozmowa z Adrianną Sułek z CWZS Zawisza Bydgoszcz, brązową medalistką mistrzostw świata do 20 lat w 7-boju. Medal Sułek jest pierwszym zdobytym przez polską wieloboistkę w historii rozgrywanych od 1986 roku mistrzostw świata juniorów.

Przed zawodami w Tampere byłaś wymieniana w gronie faworytek. Z jakimi nadziejami leciałaś do Finlandii?
Celowałam w złoto! Liczyłam, że stać mnie na wynik w granicach 6300 punktów, a to dawało pierwsze miejsce [Adrianna Sułek zdobyła 5939 pkt; zwyciężyła Brytyjka Niamh Emerson z dorobkiem 6253 oczek - dod. red.]. Szkoda, że nie wyszedł mi skok wzwyż. Przed zawodami odczuwałam ból w nodze odbijającej i na treningach odbijałam się z drugiej nogi. Trener Wiesław Czapiewski mówił, bym tak samo zrobiła w Tampere. Nie posłuchałam go, szkoda... Niemniej brązowy medal to i tak wielkie osiągnięcie i bardzo się z niego cieszę. To mój pierwszy krążek przywieziony z zawodów międzynarodowych.

Zaczęło się wyśmienicie, bo od rekordu życiowego w biegu na 100 metrów przez płotki. W skoku wzwyż, przy „życiówce” 1,79 m, zaliczyłaś tylko 1,62 i spadłaś aż na szesnaste miejsce. Wydawało się, że medal oddalił się bezpowrotnie...
W pewnym momencie pomyślałam, że to koniec marzeń, pojawiły się łzy. Dobrze, że do kolejnej konkurencji [pchnięcie kulą - red.] było sporo czasu. Porozmawiałam z mamą, trenerem, znajomymi. Otuchy dodała mi też analiza wyników osiąganych przez rywalki w tym sezonie. Okazało się, że jeżeli dam z siebie sto dziesięć procent, to medal wciąż jest możliwy do zdobycia. I już w pchnięciu kulą ustanowiłam kolejny rekord życiowy.

Zmagania kończył bieg na 800 metrów. Aby stanąć na podium musiałaś pobiec szybciej od Adriany Rodriguez z Kuby i Celeste Mucci z Australii...
Policzyliśmy z trenerem, że muszę wyprzedzić je o około dwanaście sekund. Tuż przed ostatnią konkurencją położyłam się spać, by uspokoić nerwy. Podczas biegu kontrolowałam swoje tempo, co sto metrów były ustawione zegary z czasem. Spoglądałam też na telebim i widziałam, że Rodriguez oraz Mucci są daleko i biegną bardzo wolno. To nawet mnie trochę zdziwiło. Na ostatnich dwustu metrach do ataku rzuciła się Kubanka, ale nie dała rady. Znów zalałam się łzami, ale tym razem były to łzy szczęścia.

Bieg rozgrywany był w strugach deszczu. To z pewnością przeszkadzało...
Wręcz przeciwnie, deszcz był moim sprzymierzeńcem. Kubanka i Australijka są przyzwyczajone do startów przy słonecznej pogodzie, a dla mnie woda lejąca się z nieba, to żadna nowość. Wielokrotnie już startowałam w takich warunkach.

Przed laty, z powodzeniem, grałaś w siatkówkę w KS Pałac Bydgoszcz. Zrezygnowałaś z uwagi na zbyt niski wzrost. Dlaczego wybrałaś wielobój?
Chyba dlatego, że nie lubię nudy. Nie mogłabym na treningach tylko biegać lub skakać. Musi się coś dziać.

Wieloboistka ma do „ogarnięcia” aż siedem lekkoatletycznych konkurencji. Jak wyglądają Twoje treningi?
Na każdych zajęciach ćwiczymy dwa, trzy z siedmiu elementów. Dla przykładu: jednego dnia trening siłowy i płotkarski, innego dnia - pchnięcie kulą, skok w dal, rzut oszczepem. Wszystko doskonale planuje trener Wiesław Czapiewski. Kiedy widzi, że coś mi danego dnia nie wychodzi, zmienia trening. Ale takie sytuacje zdarzają się rzadko; jestem osobą, która lubi działać według planu.

Której konkurencji nie lubisz?
Chyba rzutu oszczepem. Często sprawiał mi psikusa; bywało, że przez niego przegrywałam zawody. Chociaż ostatnio ta konkurencja wychodzi mi coraz lepiej; w Tampere ustanowiłam rekord życiowy [39,35 m - przyp. red.]. Mam nadzieję, że z czasem forma się ustabilizuje i rzut oszczepem stanie się moją mocną stroną.

Wieloboiści są znacznie mniej popularni od przedstawicieli innych konkurencji lekkoatletycznych; skupiają na sobie mniejsze zainteresowanie publiczności. Na mityngach nie ma siedmio-, czy dziesięcioboju. Nie czujecie się poszkodowani? Przecież ze wszystkich lekkoatletów, to właśnie wy wkładacie najwięcej wysiłku w przygotowania do zawodów...
Nasze zmagania trwają dwa dni i nie każdy kibic ma czas, by uważnie śledzić rywalizację. Poza tym, jeżeli jako wieloboiści zaczniemy osiągać światowe rezultaty w poszczególnych konkurencjach, jeżeli przeznaczając mniej czasu na poszczególne konkurencje „dogonimy” światową czołówkę, zainteresowanie naszą konkurencją wzrośnie.

Ja ze swojej strony staram się promować wielobój. Kiedy jestem zapraszana na mityngi i startuję w nich w pojedynczej konkurencji, jak chociażby w maju w Bydgoszcz Cup na stadionie Zawiszy, zawsze podkreślam, że jestem wieloboistką. Krzysztof Wolsztyński, dyrektor bydgoskiego mityngu, również o tym wspominał podczas konferencji prasowej. Korzystając z okazji, bardzo mu za to dziękuję.

Być może mniejsze zainteresowanie kibiców wynika z faktu, że w poszczególnych konkurencjach osiągacie gorsze wyniki od zawodników, którzy tylko w nich się specjalizują?
To nie jest do końca prawda. Podczas mistrzostw Polski startuję w różnych konkurencjach i zdobywam medale. Zależy mi, aby obalić mit, że uprawiamy wielobój, bo w żadnej konkurencji nie jesteśmy dobrzy. To krzywdząca opinia.

Na początku czerwca w Suwałkach rozegrano mistrzostwa Polski w sztafetach i wielobojach, w których zdobyłaś złoto w gronie zawodników do 20. roku życia. W najbliższy weekend odbędą się mistrzostwa Polski seniorów. Wybierasz się do Lublina?
Tak. Jestem zgłoszona do trzech konkurencji: skoku w dal oraz biegów na 100 m przez płotki i 200 m. Mogę jednak wystartować tylko w dwóch. Decyzję podejmiemy z trenerem na miejscu. Pewny jest mój udział jedynie w skoku w dal.

Jakie są szanse, że Adrianna Sułek wystartuje w sierpniowych mistrzostwach Europy seniorów w Berlinie?
Wypełniłam minimum europejskie, ale nie udało mi się uzyskać wskaźnika PZLA [6000 punktów - przyp. red.]. Mam jednak nadzieję, że Polski Związek Lekkiej Atletyki wyśle mnie do stolicy Niemiec. Przecież gdyby nie pechowy skok wzwyż w Tampere, zdobyłabym grubo ponad sześć tysięcy punktów.

Dziękuję za rozmowę.

Tomasz Majewski, wiceprezes PZLA:

Przyznaję, że nazwisko Adrianny jest poważnie rozważane w kontekście powołań na Berlin. Sprawa nie jest oczywista, dlatego że nie wypełniła minimum PZLA, a jedynie europejskie (5900 pkt). Jest jednak relatywnie wysoko w tabelach, więc szanse na jej wyjazd oceniam jako duże (cytat za „Przeglądem Sportowym”)

POLUB NASZ PROFIL NA FACEBOOKU

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski