https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

A chatka jest z konkursu...

Na początku był pokoik na Szwederowie. Potem z... ziemi wyrosła na Bartodziejach świetlica. Obok stanęła altanka. Stowarzyszenie „wygrało” ją dzięki „Expressowi”.

Na początku był pokoik na Szwederowie. Potem z... ziemi wyrosła na Bartodziejach świetlica. Obok stanęła altanka. Stowarzyszenie „wygrało” ją dzięki „Expressowi”.

<!** Image 2 align=none alt="Image 171551" sub="22-letni Krzysztof spędza na porządkowaniu zieleńca przy „Skrzacie” cztery godziny dziennie. I tak od półtora miesiąca. - Dla niego to też rodzaj terapii - mówi Robert Lubrant Fot. Dariusz Bloch">Piotrka najpierw porzucił ojciec. Później zaginęła jego matka. Zaginęła na krótko, bo się odnalazła, ale nie chciała wracać do dziecka. Opieką nad nim zajęła się babcia.

- Jesteśmy dla niej pełni podziwu, to wręcz heroiczna kobieta - mówi Robert Lubrant, prezes Stowarzyszenia „Bezpieczeństwo Dziecka”. - Mały jest fajnym, grzecznym dzieciakiem, który dzięki pobytom u nas już nawet lepiej się uczy.

Zmiana adresu była konieczna

Siedzimy właśnie w świetlicy środowiskowej „Skrzat” na bydgoskich Bartodziejach. To miejsce to ukochany projekt stowarzyszenia, jednego z najaktywniej w Bydgoszczy wspierających rodzinę w kryzysie. Robert Lubrant, były policjant, od dawna „siedzi w temacie”. - Na początku zajmowaliśmy mały pokoik przy Pogotowiu Opiekuńczym na Szwederowie. Szacujemy, że rocznie udzielaliśmy 600-800 konsultacji w sprawach związanych, m.in. z przemocą w rodzinie. Pomagaliśmy także w tych najdrastyczniejszych. Proszę sobie wyobrazić, jaki komfort miały upokarzane, bite kobiety, które szukały u nas ratunku. Przy Traugutta prowadziliśmy też terapie dzieci - opowiada prezes. - Zmiana adresu była niezbędna. Chodziła nam też od dawna po głowie myśl, by pogodzić to z jakąś stacjonarną formą wsparcia dla dzieci.

<!** reklama>Ludzie ze stowarzyszenia próbowali zainteresować tym wszystkich świętych. Nie udawało się. Aż tu, jesienią 2009 roku, bingo!

- Prezes Spółdzielni Mieszkaniowej „Zjednoczeni”, Jarosław Skopek, zaproponował do remontu mały, ledwie wystający z ziemi budynek po hydroforni. Byłem załamany, kiedy go zobaczyłem - wspomina Robert Lubrant. - Skrawek zieleni porośnięty krzakami, chwastami. Ale my już mieliśmy dziesiątki pomysłów, co z tym zrobić. Już widzieliśmy miejsce do zabawy, pokoik komputerowy, już nam się marzył mały ogródek...

Długo by opowiadać, jak wiele osób wzięło udział w remoncie. Kafelki na podłogę - odpady za 5 złotych. Za darmo - wsparcie duchowe i fizyczne ludzi związanych ze „Zjednoczonymi”, wolontariuszy. Prezes z rodziną i przyjaciółmi przybijali, skręcali, kopali...

Bajkowy „Skrzat”

15 lipca ubiegłego roku „Skrzat” przy Skłodowskiej-Curie 56a zaczął działalność. Stałą opieką objął 15 dzieci, wytypowanych przez pedagogów z SP nr 14, SP nr 32 oraz dzielnicowy ROPS. Najkrótsza charakterystyka - to dzieci z rodzin w kryzysie. Z rodzin jakoś pokrzywdzonych, tak jak ta Piotrka. To on z kolegami zadecydował, że nazwą świetlicę tak ciepło, bajkowo - „Skrzat”. To jedno z dzieci namalowało skrzacie logo.

Podopieczni mogą tu przychodzić codziennie po lekcjach na 4 godziny. W wakacje - także przed południem. Czekają wolontariusze. W matematyce pomoże emerytowany pułkownik, w angielskim - studentka. - Już gotowe są ekran i głośniki, jeszcze tylko rzutnik i będziemy mieli multikino - cieszą się w stowarzyszeniu. Do prawdziwego kina, Myślęcinka, Family Parku jeżdżą zresztą też, na wycieczki - co byłoby niemożliwe bez pomocy sponsorów. A szukają ich dosłownie wszędzie. - Maria Jankowska-Polus, kierowniczka świetlicy, przybiegła kiedyś z „Expressem” - mówi Robert Lubrant. - A tam konkurs Providenta, jakby wymyślony dla nas! „Między nami sąsiadami”. Można było wygrać 5 tysięcy za inicjatywę na rzecz środowiska lokalnego. Szybko wypełniliśmy kupon zgłoszeniowy, napisaliśmy, co zrobimy z potencjalną wygraną.

Pod projektem podpisali się prezes, kierownik spółdzielczej administracji, Zbigniew Mioduszewski („nasz dobry duch”) i... babcia Piotrka. „Express” przyniósł dobrą nowinę - „Ogródek i chatka dla wnuczka i dziadka” zasłużył na wygraną. Na małym skrawku zieleni, graniczącym z przystankiem autobusowym, stanęła altana (jej wykonawca dla dzieci spuścił z ceny), która uroczyście oddana do użytku zostanie w piątek, 13 maja... W ciepłe dni będzie można tam pograć w różne gry, spokojnie wypić kawę czy coś chłodnego.

- Pobyć razem - mówi prezes „Bezpieczeństwa Dziecka”. - Taką bowiem integracyjną rolę ma spełniać. Niektórzy starsi spółdzielcy mieli do swoich władz pretensje, że nie zrobiły tu, na przykład, Klubu Seniora. Ale też nie wiedzieli, jak dużo wysiłku i pieniędzy kosztuje założenie i formalne prowadzenie takiego klubu. Na to spółdzielni nie stać, goszczenie nas jest nieporównywalnie tańsze, a my serdecznie zapraszamy do chatki.

Tylko życzliwi

Przygotowania do otwarcia idą pełną parą. Trzy tysiące na zagospodarowanie placu wokół altany dołożył Urząd Marszałkowski (to pieniądze z kolejnego konkursu, do którego przystąpiło stowarzyszenie). Przy pieleniu, kopaniu i porządkowaniu także pomagają wolontariusze - dla niektórych to też jest swego rodzaju terapia. Prace budzą żywe zainteresowanie sąsiadów i przechodniów. Wiele jest życzliwych głosów i opinii, ale nie brakuje i narzekań. Na to, że kostka brukowa przydałaby się w innym miejscu osiedla, a to na to, że przystanek jest za blisko.

Dzieci ze „Skrzata” (niemal wszystkie z Bartodziejów) nie mają takich wątpliwości. Tuż obok Balaton, orlik, świetny plac zabaw. Tuż obok tylko życzliwi dorośli. Ci, którzy - oprócz zajęć z dzieciakami - konsultują, nareszcie w godnych warunkach, rodziny w kryzysie. - Zapisujemy jak do lekarza, co godzinę, przez 3 godziny dziennie, codziennie. I kolejka nie ma końca...

 

Warto wiedzieć

 

  • Altana wygrana przez Stowarzyszenie „Bezpieczeństwo Dziecka” w konkursie zorganizowanym przez „Express”, zostanie uroczyście otwarta 13 maja.
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski