Grupa młodych ludzi - wśród nich 21-letni student wychowania fizycznego na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego - bawiła się w nocy z wtorku na środę w jednym z bydgoskich klubów. Młodzieniec poczuł się źle, więc koledzy postanowili go odprowadzić. Niestety, student czuł się coraz gorzej, towarzysze wezwali więc pogotowie. Mimo przewiezienia do szpitala i prób ratowania, podejmowanych przez lekarzy, chłopak zmarł.
[break]
- Przy studencie znaleziono woreczek, który mógł wcześniej zawierać dopalacze - mówi nadkom. Monika Chlebicz z KWP w Bydgoszczy. - Na pewno będzie konieczna sekcja zwłok, być może również badania toksykologiczne. Na wyniki trzeba będzie poczekać.
Postępowanie w sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa Bydgoszcz - Północ. W środę trwały policyjne przesłuchania świadków zdarzenia.
Nie jest tajemnicą, że mimo wprowadzenia nowych przepisów skierowanych przeciwko handlowi tzw. dopalaczami, efekty działań są mizerne. Nie może jednak być inaczej, skoro główną rolę w nich pełnią... stacje sanepidu. Policja jedynie wspomaga akcje.
Z danych sanepidu - na pewno tylko wierzchołka góry lodowej - wynika, że liczba zatruć dopalaczami rośnie. Inspektorzy walczą ze sklepami, które rozprowadzają substancje stymulujące, m.in. nakładając grzywny. Tylko w ub. r. w naszym województwie nałożono kary na ponad milion złotych. Nie wyegzekwowano z nich nawet złotówki - droga odwoławcza przed sądami jest bardzo długa...
Jak zaznacza główny inspektor sanitarny, dopalacze, wbrew powszechnej opinii, nie stanowią łagodniejszej wersji narkotyków.
- Wręcz przeciwnie, niejednokrotnie działają silniej, przez co są bardziej niebezpieczne dla zdrowia i życia ludzi - stwierdza.
Zmarły student pochodził z Iławy, mieszkał na stancji.