Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

15 lat dla katów z Dworcowej

Wojciech Mąka
Wojciech Mąka
Na kary po piętnaście i pięć lat więzienia skazał wczoraj bydgoski sąd trzech mężczyzn, którzy dwa lata temu przy ulicy Dworcowej zakatowali bezdomnego Daniela Z.

Na kary po piętnaście i pięć lat więzienia skazał wczoraj bydgoski sąd trzech mężczyzn, którzy dwa lata temu przy ulicy Dworcowej zakatowali bezdomnego Daniela Z.

Gehenna Daniela Z. zaczęła się od libacji w mieszkaniu przy Dworcowej 75, podczas której pokłócił się ze swoimi oprawcami. Potem przez trzy dni był maltretowany. Rankiem 20 grudnia 2010 martwego, skatowanego mężczyznę znaleziono nieopodal kamienicy.

Zatrzymano trzech podejrzewanych o zbrodnię - Jana Z., Jana R. i Dariusza S. Czwarta, Natalia N., stanęła przed sądem dla nieletnich, dziś znajduje się w zakładzie poprawczym. 17-latka uczestniczyła w feralnej libacji. Zeznała, że oprawcy Daniela Z. zastanawiali się, co zrobić z jego ciałem. Brali pod uwagę poćwiartowanie go i spalenie albo wrzucenie do Brdy. Ostatecznie zwłoki bezdomnego owinięte w koc wywieźli na sankach i porzucili na ul. Dworcowej. Tam znalazł je przechodzień.

Oskarżeni mężczyźni wczoraj zostali skazani na bezwzględne kary pozbawienia wolności. Dariusz S. i Jan Z. mają iść za kratki na 15 lat.

- W dniach 17 i 18 grudnia 2010 roku obaj oskarżeni m.in. bili Daniela Z. po głowie butelkami, uderzali kulą ortopedyczną, powodując obrzęk mózgu, złamanie żeber, uszkodzenie lewej żyły nerkowej, chrząstki krtani, doprowadzając do uszkodzenia centralnego układu nerwowego - uzasadniał sędzia Mieczysław Oliwa. - Nie mieli bezpośredniego zamiaru zabójstwa, ale musieli brać pod uwagę taką ewentualność. Nałożyło się na to działanie Jana R., który dwukrotnie pchnął Daniela Z. nożem.

<!** reklama>

Uzasadnienie dotyczące roli Jana R. było dla zebranych zdumiewające. Zdaniem sądu, jego udział sprowadzał się głównie do pozbycia się ciała zamordowanego. Wina R. jest nieumyślna, bo nie działał w zamiarze zabójstwa, ale - zadając mu ciosy nożem - nie zachował ostrożności i nie upewnił się, że skatowany nie żyje. Gdyby sprawdził puls ofiary, a potem wbił nóż, byłby mordercą. Ale pulsu nie sprawdził, czyli nie mógł mieć pewności, że zabija. Ostatecznie Jana R. skazano na 5 lat więzienia.

Wszystkim trzem na poczet kary zaliczono dwuletni pobyt w areszcie. Zwolniono ich też z kosztów sądowych.

Uzasadniając wymiar kary, sędzia Oliwa podkreślił, że zabójstwo było rozciągnięte w czasie, a skazani działali na oczach nieletniej, jednak do orzeczenia 25 lat więzienia - czego domagała się prokuratura - sąd nie znalazł przesłanek.

Po publikacji wyroku prokuratura zapowiedziała wystąpienie o pisemne uzasadnienie wyroku, nie wykluczając apelacji.

Adwokat Jana R. wnioskował o zwolnienie mężczyzny z aresztu, na co sąd nie przystał. Dodatkowo przedłużono areszt wszystkim skazanym - do 20 marca przyszłego roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!