Kobieta z mężem mieszkają z dziećmi w starej kamienicy w Śródmieściu. W domu jest zawsze gwarno, bo dzieci dużo, dziesięcioro. Najmłodsze ma 5 lat, najstarsze właśnie stało się pełnoletnie. Tylko tata chodzi do pracy. Mama ma sporo pracy domowej, przy dzieciach.
Rodzina przez kilkanaście lat korzystała ze wsparcia pracowników socjalnych. Matka regularnie chodziła do Polskiego Czerwonego Krzyża. - Przekazywaliśmy jej żywność i ubrania, organizowaliśmy wyprawki szkolne dla dzieci, zapraszaliśmy je na imprezy okolicznościowe, np. na wigilię oraz śniadanie wielkanocne – wymienia Maria Kapuścińska, specjalistka ds. pomocy społecznej w bydgoskim oddziale PCK.
Ostatnio kobieta znowu przyszła do czerwonego krzyża. Tym razem w innej sprawie. Podziękowała za dotychczasowe wsparcie. Okazało się, że dzięki pieniądzom, otrzymywanym w ramach „500 plus” (to 4,5 tys. zł miesięcznie), sytuacja rodziny na tyle się polepszyła, że małżeństwo z gromadką dzieci nie musi już korzystać z dodatkowej pomocy od PCK.
- To pozytywny przypadek, gdy odchodzą od nas podopieczni, bo ich sytuacja materialna uległa poprawie – zaznacza dalej Kapuścińska.
Podobne pozytywne przypadki się zdarzają. W kwietniu 2016 roku rząd zaczął wypłacać świadczenia „500 plus” na drugie i kolejne dzieci, a w uzasadnionych sytuacjach – również na najstarsze. Od tego czasu w ośrodkach pomocy społecznej ubywa klientów.
Już wcześniej pisaliśmy, że o prawie 33 procent spadła liczba bezpłatnych obiadów, wydawanych w bydgoskich szkołach. W roku szkolnym niespełna tysiąc dzieci je darmowe posiłki. I to wcale nie dlatego, że pomoc została ograniczona ze względu na brak funduszy na ten cel. - Skoro dostajemy „500 plus”, to stać nas, żeby dzieciom wykupić obiady w szkole, a nie prosić o bezpłatne, opłacane przez opiekę społeczną – takiego zdania są rodzice uczniów.
300 Plus - wszystko, co musisz wiedzieć o programie.