31-letni Marcin Ch., oskarżony o zabójstwo swojej żony w marcu ubiegłego roku w Koronowie, na sali rozpraw zachowuje się spokojnie. Może nawet obojętnie. Czasami tylko spuszcza głowę. Nie przyznaje się do tego, że feralnego dnia w kotłowni domu oblał swoją żonę rozpuszczalnikiem i podpalił. Podczas pierwszej rozprawy zastrzegał, że był to wypadek, a bańkę z rozpuszczalnikiem miała w rękach jego żona. Doszło do szamotaniny. Nie wyjaśnił jednak, skąd wziął się ogień. Powodem miało być podejrzenie zdrady... Po tragedii Marcin Ch. poszedł się przebrać i zażył kilka gram metaamfetaminy.
- Dlaczego na czas transportu radiowozem oskarżonego zakuto w kajdanki? - pytał wczoraj jednego z policjantów sędzia Marek Kryś. - Z powodu sporej postury zatrzymanego oraz tego, że być może był pod wpływem narkotyków - wyjaśniał Witold P., policjant z patrolu, który pierwszy był na miejscu. - Pomyślałem tak, ponieważ zatrzymany bardzo mocno się pocił, co nie jest normalne w marcowy poranek dla kogoś, kto ma na sobie tylko podkoszulek.
PRZECZYTAJ:Podpalił żonę, potem chciał, by go zastrzelić
Policjanci podkreślali, że zatrzymany był wyjątkowo obojętny i nie pokazywał żadnych emocji. Po tej interwencji policjanci musieli korzystać z pomocy psychologa. Oskarżonemu grozi dożywocie.