Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

112 - w labiryncie pomocy?

Katarzyna Idczak
Dzwoniąc pod numer 112, wchodzimy w rolę ratownika. Nie musimy od razu wykonywać reanimacji metodą „usta - usta”, ale wystarczy, że poczekamy na karetkę.

Dzwoniąc pod numer 112, wchodzimy w rolę ratownika. Nie musimy od razu wykonywać reanimacji metodą „usta - usta”, ale wystarczy, że poczekamy na karetkę.

<!** Image 3 align=none alt="Image 196338" sub="W takiej sytuacji musimy zdecydować, pod jaki numer ratunkowy zadzwonić. 112 nie cieszy się dobrą opinią. Być może lepiej jest zatelefonować pod stary numer pogotowia 999. Fot.: Tymon Markowski">

- W środę po południu, jadąc samochodem, zauważyłem mężczyznę leżącego na chodniku przy ulicy Nowodworskiej - tak rozpoczyna się opowieść naszego Czytelnika o tym, jak próbował wezwać pomoc. - Upewniłem się, czy oddycha, a potem wsiadłem do samochodu i już w drodze zadzwoniłem pod alarmowy numer 112. Odebrał policjant, który poradził, abym zadzwonił po straż miejską, ale ostatecznie zgodził się mnie z nimi połączyć. Nikt nie odebrał. Za drugim razem policjant przekierował rozmowę do pogotowia ratunkowego. Dyspozytorka zamiast wypytać o to, gdzie leży mężczyzna, zaczęła krytykować mnie za to, że go zostawiłem. A kiedy nie chciałem podać jej swojego numeru telefonu, odgrażała się, że policja mnie namierzy. Czy to naprawdę było najważniejsze w tej sytuacji? Nie czułem się na siłach, aby przeprowadzać jakieś akcje. Chciałem tylko wezwać ludzi, którzy się na tym znają.

<!** reklama>

To nie musi być pijak

Tadeusz Stępień z Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Bydgoszczy bez odsłuchania nagrania rozmowy nie chce rozstrzygać, czy przebiegała ona zgodnie z procedurami. Wyjaśnia, że w takich sytuacjach emocje biorą górę. Pytanie o numer telefonu jest zasadne, bo czasem karetka nie może odnaleźć poszkodowanego i kontakt jest konieczny. Zgłaszający interwencję nie ma prawnego obowiązku udzielenia pomocy, choć w niektórych przypadkach może ponieść konsekwencje swojej bezczynności. - Na przykład, kiedy poszkodowany, czekając na pogotowie, dozna dodatkowego urazu lub umrze, jego rodzina może wystąpić do sądu z powództwa cywilnego. Policjant, strażak albo świadkowie zdarzenia mogą zeznać, że ktoś nie udzielił pomocy. Ale nie pamiętam takich przypadków. Myślę, że każdy robi to, co nakazuje mu sumienie - mówi Tadeusz Stępień. - Czasem kierowcy wzywają pomoc i mówią, że muszą odjechać, bo są na trasie albo trzeba dziecko z przedszkola odebrać. Namawiamy ich jednak, aby zostali. Karetka potrzebuje zaledwie kilku minut na dojazd. Dla osoby przytomnej takie wsparcie jest niezwykle ważne, a dla nieprzytomnego może to być kwestia życia lub śmierci. Czasem instruujemy przez telefon, jak wykonać reanimację. Takie przypadki się zdarzają i nie należą do rzadkości.

Warto wspomnieć, że osoby, które straciły przytomność, są narażone na kradzież. Ratownicy przestrzegają też przed zbyt pochopnym ocenianiem sytuacji. Człowiek po ataku padaczki albo wtedy, kiedy zapadnie w śpiączkę cukrzycową, może mamrotać jak pijany. Lepiej tego nie ignorować.

Szkoda czasu

Wracając do tematu alarmowego numeru 112... Kiedy dzwonimy z telefonu stacjonarnego centrala łączy nas z dyżurnym bydgoskiej jednostki straży pożarnej. Wybierając 112 na telefonie komórkowym, łączymy się z policją. Obie służby decydują, gdzie skierować konkretny przypadek, a wykonywanie kolejnych połączeń wymaga czasu i... cierpliwości. Zgłaszający musi na przykład opisywać sytuację kilka razy, zanim przyniesie to skutek. - Choć numer 112 jest już znany - nawet 40 procent wszystkich wezwań trafia do nas w ten sposób - to kiedy konieczna jest pomoc medyczna, lepiej dzwonić bezpośrednio pod numer 999. Tak będzie szybciej - mówi Tadeusz Stępień.

- Niektórzy są zdziwieni, że dodzwonili się do straży pożarnej. Połączenia trwają długo, a do tego mamy kłopoty z jakimiś wadami na liniach i często odbieramy głuche telefony. Problem jest już badany, ale jest więcej zamieszania niż to wszystko warte - ocenia dyżurny straży pożarnej.

System przyszłości?

System nie jest więc doskonały, ale ma się to zmienić, kiedy powstanie Centrum Powiadamiania Ratunkowego. Będzie to coś w rodzaju centrum dowodzenia ratunkowego, w którym dyspozytorzy mają sprawnie i szybko łączyć z odpowiednimi służbami. Prace nad realizacją projektu nadzoruje Urząd Wojewódzki. - W kwestii sprzętu, lokalu i personelu jesteśmy gotowi. Czekamy tylko na odpowiednie rozporządzenia systemowe i rozwiązanie problemów technicznych - wyjaśnia Bartłomiej Michałek, rzecznik prasowy wojewody kujawsko-pomorskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!