MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Życie nie jest usłane różami

Redakcja
Bartosz Frankowski (drugi z lewej) w czwartek zadebiutuje na arenie międzynarodowej. Jego asystentem jest inny torunianin Jakub Winkler (pierwszy z lewej)
Bartosz Frankowski (drugi z lewej) w czwartek zadebiutuje na arenie międzynarodowej. Jego asystentem jest inny torunianin Jakub Winkler (pierwszy z lewej) Nadesłana
Torunianin Bartosz Frankowski już jutro zadebiutuje jako sędzia międzynarodowy. Arbiter został wyznaczony do prowadzenia meczów Elite Round eliminacji do mistrzostw Europy do lat 17 w Holandii.

Pierwszym meczem sędziego będzie spotkanie gospodarzy z Austriakami. Warto dodać, że asystentem Frankowskiego będzie inny torunianin, Jakub Winkler.
- Trudno nie być zadowolonym - mówi 28-letni arbiter. - Jest to zawsze jakieś wyróżnienie. Oficjalnie sędzią międzynarodowym jestem od 1 stycznia 2014 roku. Na ten moment czekałem od chwili, gdy po raz pierwszy chwyciłem za gwizdek, czyli jakieś 10 lat temu. Od tego momentu wspinałem się po drabince, aż doszedłem do pozycji, w której jestem.

Debiut w meczu kontrolnym

Pierwszy mecz toruński arbiter poprowadził w marcu 2003 roku. W meczu towarzyskim zmierzyły się dwa B-klasowe zespoły Victoria Czernikowo i Tartak Klamry. Kariera Frankowskiego jako rozjemcy na boisku piłkarskim potoczyła się dość szybko.
[break]
- To tak wygląda z boku, ale życie sędziego nie jest usłane różami - dodaje torunianin. - Jest to niewdzięczna praca. Jeśli zostanie dobrze wykonana, to przechodzi bez echa. Głośno się robi, gdy arbiter popełnia błędy. Przeglądając moją historię, to pocieszające jest to, że nie robiłem kroków w tył. Jeśli wszedłem na jakiś szczebel, to już z niego nie spadłem, a raczej szybko uzyskiwałem kolejną promocję.
Na boiskach ekstraklasy Frankowski debiutował w maju 2012 roku. Wtedy poprowadził spotkanie GKS-u Bełchatów z Cracovią, które zakończyło się remisem 2:2. Od tego momentu sędziował jeszcze w 36 spotkaniach w najwyższej klasy rozgrywkowej.
Taka praca wymaga także poświęceń. Arbiter, aby utrzymać wysoki poziom prowadzenia zawodów, musi często wyjeżdżać na szkolenia.
- Dużo mnie nie ma w domu, ale ile dni, to nie wiem - twierdzi Bartosz Frankowski. - Takiego zestawienia nie robiłem. Weekendów nie mam, bo trzeba prowadzić mecze. Co dwa tygodnie mamy zgrupowania szkoleniowe w Spale. W przerwie zimowej wylatujemy do Turcji. Zbierze się tego sporo, ale na pewno nie tyle, co u olimpijczyków, którzy potrafią spędzać 300 dni poza domem. Na szczęście mam czas na życie prywatne. Uważam, że odpowiedni balans musi być zachowany. Bez stabilizacji w domu byłoby dużo trudniej na boisku.

Narażeni na krytykę

Trudne jest życie sędziego. Gdy popełni błędu na boisku narażony jest na falę krytyki. Takie sytuacje także nie ominęły Bartosza Frankowskiego.
- Jeżeli sędzia mówi, że nie popełnił błędu, to ja mu nie wierzę, że jest arbitrem - dodaje 28-letni torunianin. - Krytyka ze strony ludzi jest wliczona w nasz zawód. Jak sobie z tym radzić? Metoda jest prosta. Trzeba mieć pewność swoich umiejętności. Słabsze mecze się przytrafiają, ale nie mogą one zachwiać poczuciem własnej wartości. Drugą sprawą jest umiejętne przesiewanie krytyki. Warto wysłuchać osób, którzy wytłumaczą pomyłki w rzeczowy sposób.
Toruński arbiter z pewnością marzy o poprowadzeniu meczów Ligi Mistrzów czy mistrzostw świata.
- Do tego jeszcze długa droga - kończy Bartosz Frankowski. - Sędziów międzynarodowych jest ok. 270. Każdy ma takie marzenie. Chociaż - fakt, że dziesięć lat temu nie wierzyłem w prowadzenie meczów w ekstraklasie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!