- Zdajemy sobie sprawę, że to nie był wyśmienity futbol - mówił po meczu z Argentyną Robert Lewandowski.
Nie był to ani wyśmienity, ani tym bardziej futbol.
Gdyby mecz Polski z zespołem Albicelestes był dla jakiegoś kibica naszej reprezentacji pierwszym obejrzanym w życiu, to przy następnej okazji dwa razy ktoś taki się zastanowi czy włączyć telewizor. Paździerz, antyfutbol. Od patrzenia bolały zęby. Lepszym rozwiązaniem byłoby patrzenie w ścianę. Poziom emocji podobny.
Tylko później patrzymy w tabelę i dostrzegamy Polskę na drugim miejscu, co oznacza awans do 1/8 finału. W haniebnym stylu, ale cel uświęca środki. Celem było wyjście z grupy i rozegranie czwartego meczu na mundialu. I co? Cel został zrealizowany, a - jak zauważył portal "Weszlo.com" - Michniewicz miał w kontrakcie klauzulę, która przy awansie z grupy automatycznie prolonguje jego umowę z kadrą przynajmniej do końca eliminacji Euro 2024. Należy się jednak zastanowić czy jest to kierunek, w którym chcielibyśmy iść.
Doszliśmy do sytuacji, gdy cieszymy się, gdy ktoś wywalczy aut na połowie przeciwnika. Strzały celne? Zero. Zagrożenie w polu karnym? Jedynie we własnym.
Patrząc na mecz z Argentyną można było odnieść wrażenie, że biało-czerwoni padli ofiarą... regulaminu. Bo przy wyniku 2:0 dla Argentyny i 2:0 dla Meksyku z Arabią Saudyjską o drugim miejscu w grupie decydowała klasyfikacja fair play. Polacy nie mogli dostać zbyt wielu żółtych kartek i widać było, że odstawiali nogę, nie podejmowali walki, odpuszczali. Argentyńczycy mieli mnóstwo swobody, spotkanie toczyło się pod ich całkowitą kontrolą.
Gdyby nie Wojciech Szczęsny...
To nasz najlepszy zawodnik na turnieju w Katarze. Jest w życiowej formie. Co prawda puścił dwa gole, ale nie miał przy nich większych szans. W pierwszej połowie obronił natomiast rzut karny Leo Messiego i przeszedł do historii mundiali. Jest jednym z trzech bramkarzy, którzy dwukrotnie dokonali tej sztuki - wcześniej byli to Jan Tomaszewski i Brad Friedel.
To zarazem jedyny zawodnik reprezentacji Polski, którego można pochwalić po meczu z Argentyną. Koledzy z zespołu, a przede wszystkim trener, zapewnili mu niespokojny dzień w pracy.
W ofensywie nie istnieliśmy. Przykro się na to patrzyło. Wiadomo, że nie mogliśmy się odkryć, bo to mogło się skończyć kompletnym blamażem i odpadnięciem z mistrzostw.
Robert Lewandowski? Odcięty od podań. Karol Świderski? Więcej pracował w defensywie niż w ofensywie. Przemysław Frankowski podobnie. Piotra Zielińskiego w zasadzie nie było na boisku. Dostrzegaliśmy go wyłącznie przy nielicznych stałych fragmentach gry. To nie jest taktyka dla niego. Krystian Bielik i Grzegorz Krychowiak byli fatalni. Matty Cash gubił krycie i zostawiał autostradę po swojej stronie boiska. Bartosz Bereszyński wypadł nieco lepiej. Środek obrony? Cóż, to były bomby z opóźnionym zapłonem. W końcówce Jakub Kiwior mógł wyrzucić nas z mistrzostw podaniem do Lautaro Martineza, ale na szczęście ten nie wykorzystał sytuacji sam na sam ze Szczęsnym.
Michniewicz mówił przed meczem, że nie mogą z Argentyną zagrać na 0:0, a właśnie tak zagrali. To nie wina zawodników, a trenera. Raczej trudno sobie wyobrazić, by Lewandowski i Zieliński byli zadowoleni z takiego przebiegu spotkania.
W 1/8 finału zagramy z Francją, która jest jednym z najlepiej grających zespołów w Katarze. Przegrała z Tunezją w ostatniej kolejce, natomiast miała już wtedy pewny awans, trener Didier Deschamps wystawił rezerwowy skład. Ten mecz nie miał absolutnie żadnego znaczenia. I Trójkolorowi przede wszystkim grają szybciej niż Argentyna. Jest to bardziej bezpośredni futbol. Strach się bać. Granie na 0:0 będzie samobójstwem.
Z jednej strony należy się cieszyć z awansu, bo jest to wydarzenie historyczne. Kiedyś był zwycięski remis na Wembley, teraz... zwycięska przegrana w Katarze. Dotychczas Polska na mistrzostwach świata kojarzyła nam się z kompromitacją, meczami otwarcia, o wszystko i o honor. Teraz czeka nas coś nowego. Natomiast nie możemy przejść obojętnie obok stylu. Nie bez przyczyny śmieją się z nas zagraniczne media i eksperci. W ich opinii jesteśmy jedną z najgorszych drużyn na mundialu.
