https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zwierzaki ze złota

Mariusz Załuski
Najwięcej jest zwierzaków. Różnych lwów, niedźwiedzi i jeszcze żab na dokładkę. Ale nie tylko zwierzyniec wchodzi w grę, ostatnio pojawiły się nawet Złote Dzioby. Cóż, nazwy trzeba wymyślać coraz bardziej soczyste, bo przyznawanych na prawo i lewo nagród mamy coraz więcej, a zabłysnąć trzeba.

<!** Image 1 align=left alt="Image 11210" >Najwięcej jest zwierzaków. Różnych lwów, niedźwiedzi i jeszcze żab na dokładkę. Ale nie tylko zwierzyniec wchodzi w grę, ostatnio pojawiły się nawet Złote Dzioby. Cóż, nazwy trzeba wymyślać coraz bardziej soczyste, bo przyznawanych na prawo i lewo nagród mamy coraz więcej, a zabłysnąć trzeba. W końcu pop-kultura nagrodami stoi.

No bo co lepiej kreuje gwiazdy i gwiazdki? Ustawia je rynkowo, hierarchizuje, pomaga wycenić? No a do tego kreuje też wręczających, bo trochę można się pogrzać w ciepełku mistrzów, trochę samemu popromować... Nic więc dziwnego, że świat kulturalnych nagród pożera nam inflacja, bo w powodzi miernot i nadętych gali, robionych specjalnie dla tabloidów, toną też te naprawdę cenne laury. Choć niektóre trzymają się świetnie. Tak jak filmowe Oscary. Niby wielkiej sztuki nie promują, niby to głównie telewizyjna hucpa, niby europejscy artyści ważą je sobie lekce, ale tak naprawdę marzy o nich każdy filmowiec. Szczególnie ci, co to się zarzekają, że oni to w ogóle. I to nie tylko dlatego, że Oscar w szafie przekłada się natychmiast na wysokość honorariów. To po prostu nagroda, która zostaje. Nie tak jak te, które żyją tak długo jak poświęcone im reportaże w bulwarówkach.

W tym roku do oscarowego wyścigu stanie nasz „Komornik”, do tego z budżetem promocyjnym w wysokości - jak podała „Rzeczpospolita” - 150 tysięcy dolarów. Pojawia się więc pytanie, czy wreszcie będziemy mieli szansę. A takie rozważania kochajmy szalenie i przed każdymi Oscarami trzymamy kciuki, żeby potem zżymać się, jak można było wysłać do Ameryki tak cudacznie hermetyczne dzieło jak „Pan Tadeusz”. W każdym razie sedno sukcesu tkwi nie tylko w jakości filmu, ale w dużej mierze właśnie w jego promocji. Bo żeby w ogóle zaistnieć trzeba jakoś dotrzeć do świadomości panów jurorów, którzy tak naprawdę produkcje z Pakistanu, Argentyny czy Polski stawiają na tej samej półce. I niestety gdyńskie Lwy dla „Komornika” niewiele członkom Amerykańskiej Akademii Filmowej pomogą, bo dla nich to jakaś tam peryferyjna nagroda z peryferyjnej imprezki.

Czy więc 150 tysięcy dolarów to dużo? Średnio, ale na pewno kilkakrotnie więcej niż w przypadku wcześniej zgłaszanych polskich filmów, którymi się podniecaliśmy. To na pewno dużo na tyle, że nasz film zostanie zauważony. Problem w tym, czy akurat „Komornik” jest produkcją, która w ogóle ma szansę. Ja w każdym razie na ten bardzo polski moralitet o sile zła, średnio porywający, raczej bym nie stawiał.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski