Damian Baliński zahaczył o swojego klubowego kolegę, Mikkela Michelsena, przeleciał przez bandę i upadł w pasie bezpieczeństwa.
Żużlowiec na noszach opuścił tor i został karetką przetransportowany do szpitala. Sytuacja miała miejsce w dziesiątym biegu sparingu z Włókniarzem Częstochowa (goście wygrali 50:40).
Upadek wyglądał bardzo groźnie, ale wszystko wskazuje na to, że zakończy się dla zawodnika Byków bez poważniejszych konsekwencji.
<!** reklama>- Zaraz po badaniach, które nie wykazały złamań, Damian wyszedł ze szpitala. W najbliższym czasie wróci do mnie na kolejne badania - przekazał lekarz klubowy Tomasz Gryczka. - Całe szczęście że nie ma żadnych złamań. Jednak trzeba być uważnym, bo pewne rzeczy wychodzą dopiero po czasie. Na tą chwile najważniejsze że nie ma złamań - dodał klubowy lekarz Fogo Unii w rozmowie z info.ksul.pl.