W rozmowie z portalem sportowefakty.wp.pl opowiedział, jak wyglądały jego zmagania z COVID-19.
Australijczyk chorobę przeszedł w miarę łagodnie. - Przez kilka dni byłem po prostu bardziej zmęczony, ale poza tym wszystko wydawało się w porządku i moje życie w żadnym stopniu nie było zagrożone - powiedział, dodając, że wirusa prawdopodobnie złapał podczas podróży samolotami z Europy do Australii. - Miałem wyjątkowego pecha. Szczegółowo przestrzegałem zasad, nosiłem maskę, używałem środków dezynfekcji, co chwilę myłem ręce, a to i tak nie okazało się wystarczające.
Grajczonek zdradził, że w jego kraju bardzo poważnie traktuje się walkę z wirusem. - Jesteśmy bardzo dużym państwem, ale z mniejszą populacją. Wirus nie ma więc łatwo, żeby się rozpanoszyć. Ale jeśli mundurowi przyłapią kogoś na łamaniu zasad kwarantanny, to taki delikwent otrzymuje surową karę 13 tysięcy dolarów. Pozamykano również granice - powiedział na łamach sportowefakty.wp.pl.
Jak dodał, podczas przymusowej izolacji się wcale nie nudził. - Posiadamy kawałek ziemi wokół domu. Popracowałem w ogrodzie, ponadto tata trzyma w garażu trochę zabytkowych samochodów i kilka starych motocykli. Miałem wystarczająco dużo czasu, żeby coś przy nich porobić - zdradził żużlowiec, który powoli wznawia pracę nad kondycją fizyczną.
Derby na Broniewskiego miały klimat! Pamiętacie ten mecz?
