https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Żużlowcy Polonii z charakterem [relacja + opinia Jerzego Kanclerza]

Krzysztof Wypijewski
O porażce naszej drużyny przesądziły dwa ostatnie biegi przegrane 1:10. Nie obyło się bez kontrowersji, ale bydgoski team nie miał do arbitra pretensji.

O porażce naszej drużyny przesądziły dwa ostatnie biegi przegrane 1:10. Nie obyło się bez kontrowersji, ale bydgoski team nie miał do arbitra pretensji.

Mecze dwóch pierwszych kolejek, z powodu przedłużającej się zimy, władze Speedway Ekstraligi przełożyły na inne terminy. Decyzję ws. spotkań trzeciej rundy pozostawiono klubom. Jako jedyni zawody odwołali działacze z Tarnowa (starcie „Jaskółek” z FOGO Unią Leszno odbędzie się w czwartek, 18 kwietnia).

<!** reklama>Bardzo długo zanosiło się, że w ich ślady pójdą częstochowianie. Jeszcze w poniedziałek na torze leżał śnieg, a kiedy go uprzątnięto, to w odpowiednim przygotowaniu nawierzchni przeszkadzała kapryśna aura. Zawodnicy Dospel Włókniarza mieli wyjechać na swój tor w piątek, ale próbne jazdy odwołano.

W sobotę rano rozpoczęła się walka z czasem. W osuszaniu toru pomagała specjalna maszyna, która przykrywała fragmenty nawierzchni na 10-15 minut i nagrzewała ją do temperatury 70 stopni. Wprawdzie pogoda nie pomagała organizatorom (co chwilę padał drobny deszcz), ale ostatecznie o godz. 16.00 zawodnicy „Lwów” mogli rozpocząć pierwszy w tym roku trening na własnym stadionie.

- Jeździliśmy długo, bo to najlepszy sposób na osuszenie nawierzchni - mówił portalowi sportowefakty.pl Rune Holta.

W niedzielę rano „Lwy” trenowały raz jeszcze, ale w ekipie gospodarzy nie było wielkiego optymizmu przed starciem ze składywęgla.pl Polonią.

- Odjechaliśmy wprawdzie dwa sparingi, ale na wyjeździe [Leszno i Grudziądz - red.]. Trudno więc mówić o atucie własnego toru - stwierdził Łukasz Kowalski, wiceprezes Dospel Włókniarza.

<!** Image 3 align=none alt="Image 209428" sub="Wyścig młodzieżowy, od lewej: Mikołaj Curyło, Rafał Malczewski, Artur Czaja i Szymon Woźniak [Fot.: Dziennik Zachodni]">Jego obawy nie były bezpodstawne. Poloniści spisywali się nadzwyczaj dobrze. Po V biegach prowadzili 17:13. Po chwili gospodarze zniwelowali nieco straty (jadący na trzeciej pozycji Aleksandr Łoktajew został wykluczony za przekroczenie dwoma kołami krawężnika), ale w następnej gonitwie szczęście uśmiechnęło się do bydgoszczan (Rune Holta wiózł 1 punkt, ale miał defekt na ostatnim łuku i linię mety minął jako ostatni siłą rozpędu).

Po XII wyścigach bydgoszczanie prowadzili 38:34 i wydawało się, że spod Jasnej Góry wywiozą przynajmniej punkt. Zwłaszcza, że w XIII odsłonie miejscowi nie mogli zastosować rezerwy taktycznej i pod taśmą musieli ustawić się słabo tego dnia dysponowani Holta i Rafał Szombierski. Gdyby nasi triumfowali podwójnie, byłoby 43:35 i przynajmniej remis w meczu na wyciągnięcie ręki. Niestety, skończyło się tylko na 3:3, bo zadaniu nie sprostał Robert Kościecha, który upadł (szybko się pozbierał i dojechał do mety).

Kontrowersje miały miejsce w pierwszym z biegów nominowanych. Najpierw wywrócił się Łoktajew, ale zszedł na murawę i wyścig był kontynuowany. Pierwszy na metę wpadł Michael Jepsen Jensen. O 2 oczka walczyli Krzysztof Buczkowski i Holta. W ostatni wiraż „Buczek” wjechał „wąsko”, zamykając rywalowi drogę przy krawężniku. Niestety, siła odśrodkowa zaczęła polonistę wynosić na zewnątrz. Po wjechaniu w odsypaną część toru bydgoszczanin upadł. Norweg z polskim paszportem, widząc co się dzieje, położył motocykl, aby nie uderzyć w rywala.

Obaj zawodnicy wstali i dobiegli do mety (Holta był szybszy). Gospodarze nie wygrali jednak 5:1, a 5:0. Dlaczego? Bo Wojciech Grodzki stwierdził, że Buczkowskiego trzeba wykluczyć. Według arbitra, nasz kapitan swoim zachowaniem sprokurował upadek „Holtańskiego”. Jako, że był to ostatni wiraż, sędzia zaliczył kolejność sprzed wywrotki (uwzględniając wykluczenie polonisty), a żużlowcy w ogóle nie musieli bawić się w sprinterów.

Przed finałem wieczoru gospodarze wysforowali się więc na 1-punktowe prowadzenie i do ostatecznego triumfu wystarczał im remis. Wprawdzie Greg Hancock i Hans Andersen początkowo przewodzili stawce, ale szybko dali się ograć przez rosyjski duet „Lwów”.

- Sędzia długo i dokładnie analizował zapis z wydarzeń na ostatnim łuku XIV wyścigu. Podjął decyzję o wykluczeniu Krzysia Buczkowskiego i ja ją szanuję. Nie mam o nic pretensji - powiedział naszej gazecie Jerzy Kanclerz, menedżer składywęgla.pl Polonii. - Co do meczu, to przed rozpoczęciem rywalizacji liczyłem po cichu, że powtórzymy wynik z 2005 roku, gdy pod Jasną Górą triumfowaliśmy 46:44. I było bardzo blisko, zabrakło naprawdę niewiele. Z postawy zespołu jestem bardzo zadowolony, szczególnie na plus zaskoczył Hans Andersen. Zawodnicy pokazali charakter i wolę walki do końca. Widać, że w zespole panuje świetna atmosfera.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski