
No, ale widzieliśmy mecze. Wiemy, że było tylko przyjemnie. I to jedynie w końcówkach spotkań - mimo męczarni - zwycięskich. No i mamy ten awans. Jutro rano z Iranem i pojutrze z Australią można grać bez presji. Ale…
To nie są mecze niepotrzebne! Antiga, Blain i zawodnicy, po horrorach z Kanadą, Francją i Chinami, mają potężny materiał poglądowy. Wiedzą, nad czym trzeba jeszcze popracować, by w sierpniu - już w turnieju olimpijskim nie podpisywać tylko listy obecności, ale grać o medale. Przeto okazja do spotkania np. z silnym Iranem, jest cenna. I na anteny Polsatu warto zerknąć.
Podobnie do Eurosportu na decydujące mecze French Open - już bez Radwańskiej, więc i bez ciśnienia; ot tak z ciekawości. Np. o końcowy wynik Djokovicia. Zwycięzca jedenastu turniejów wielkoszlemowych, od pięciu lat numer 1 na świecie, grał na kortach Rolanda Garrosa trzykrotnie w finale i zawsze bez powodzenia. Na pewno nie chce dołączyć do gigantów tenisa - Connorsa, Beckera, Samprasa - którzy wygrywali po kilka Wimbledonów, Australian i US Open, a Paryża na ceglanej mączce nie zdobyli nigdy.
W piłce na Starym Kontynencie stan najwyższej gotowości bojowej. Wiadomo, za tydzień Euro. Z zaplanowanych „przymiarek” wybiorę dziś test Ukrainy z Albanią w Polsat Sport News o 20.30 (w innej sytuacji za żadne pieniądze, ale teraz... wiadomo, dlaczego), a jutro w tej samej stacji o 21.00 mecz moich faworytów na co najmniej finał - Francuzów ze Szkotami.
Po drugiej stronie Atlantyku czas testów się skończył. Od jutra Copa America! Dokładnie: od najbliższej nocy - o 3.30 (TVP Sport) zagrają USA z Kolumbią. Nie mniej ciekawie będzie dobę później w meczu aktualnego wicelidera eliminacji do mundialu - Ekwadoru - z Brazylią i w kolejną noc, gdy Meksyk zmierzy się z Urugwajem. Fajnie.
Tyle, że z oglądalnością z niedzieli na poniedziałek TVP może mieć problem. Tejże nocy kolejne starcie Golden State Warriors z Cleveland Cavaliers w finale NBA. A takiej konkurencji żadna Copa - nawet America - może nie wytrzymać.