Czarny dzień w sądzie. Najpierw alarm bombowy, następnie zniesienie procesu dotyczącego bulwersującej sprawy pobicia na Wzgórzu Wolności.
<!** Image 3 alt="Image 160362" sub="Mężczyźni, którzy zasiedli na ławie, oskarżeni są o działanie w zorganizowanej grupie przestępczej o charakterze zbrojnym
Fot. Tymon Markowski">
Z opóźnieniem, ale rozpoczęła się, rozprawa przeciw gangowi, który m.in. napadał na sklepy i wyłudzał kredyty.
Wczoraj bydgoski sąd przypominał twierdzę. Kilka radiowozów rozlokowano pod murami i dalej. W budynku tłum mundurowych.
- Ktoś zadzwonił, że jest bomba w sądzie - opowiada starszy mężczyzna.
O godz. 9 miał rozpocząć się proces w sprawie bójki na Wzgórzu Wolności, w której zginął od ciosów noża 16-letni Jakub O. Do tych dramatycznych wydarzeń doszło w czerwcu tego roku w parku przy ulicy Grzmota-Skotnickiego. Na Marcina W. napadło kilku młodych mężczyzn z Kapuścisk. Jednak Marcin W. zamiast uciekać wyjął nóż i zaczął zadawać ciosy. Jak usłyszeliśmy w sekretariacie sądu, termin rozprawy został zniesiony. Były obawy, że nie odbędzie się również przeciw gangowi. Z godzinnym opóźnieniem policjanci zaczęli wprowadzać na salę rozpraw oskarżonych. Każdy był zakuty w kajdanki, które dodatkowo łączyły się z łańcuchem na nogach. Każdego z oskarżonych pilnowało co najmniej po dwóch mundurowych. Antyterroryści czuwali w sali rozpraw, a dwóch stało przed wejściem do niej. Skąd takie środki ostrożności?
<!** reklama>- Oskarżeni są o działanie w zorganizowanej grupie przestępczej o charakterze zbrojnym. Mają na sumieniu rozboje, kradzieże, pobicia - tłumaczy prokurator Aleksandra Zientara.
Mózgiem siedmioosobowego gangu miał być mężczyzna o pseudonimie Trzcina. On dostarczał broń, którą dwaj inni członkowie, m.in. bandzior o ksywie Armenia, zastraszyli ekspedientki na Wyżynach. Do napadu doszło w 2008 r. Skradli nie tylko pieniądze, ale też do samochodu, którym przyjechał kolejny członek gangu, wrzucili 11 kartonów papierosów. Łącznie ich łupem padło 27 tys. zł. Na odchodne jeden z nich zabrał sprzedawczyni z portfela 100 zł i komórkę. Niedługo później zaatakowali sklep przy ul. Bydgoskiej okradli kasę fiskalną z 3,2 tys. zł. 16 września uderzyli na sklep przy ul. Fordońskiej. Nie wystarczyło tylko zastraszenie ekspedientki. Jerzy Z. kilkakrotnie uderzył kobietę w twarz, szarpał za włosy. To właśnie on wraz z „Armenią” w połowie września 2008 pobił trzy osoby na ul. Sielanka. Kolejnym sposobem na zdobycie pieniędzy było wyłudzanie kredytów. We wrześniu 2009 „Trzcina” dostarczył Robertowi S. fałszywe zaświadczenie o dochodach. W ten sposób wyłudzili 5,9 tys. zł, a w kolejnym banku 3,5 tys. zł. Pod koniec ubiegłego roku w sklepie przy ul Grunwaldzkiej zrabowali 2,7 tys. zł. Piotr B. bronił się: - To jest jakiś absurd. Nawet nie znam tych ludzi.
- Ale ekspedientki rozpoznały pana - stwierdził sędzia Marek Kryś.
- Nie wiem, dlaczego. Byliśmy tego dnia w sklepie kilka razy - tłumaczył się.
Mężczyzna o pseudonimie Armenia głową przeczył jego słowom. Jak twierdzi, jest na utrzymaniu matki i brata. Pozostali w większości nie mają stałej pracy i skończyli zawodówki. Szymon L. nie ma nawet zawodu. - Nie mogłem być w tej grupie, bo praktycznie od 2001 roku siedzę w zakładach karnych - mówił podniesionym głosem Szymon L.
Kolejna rozprawa odbędzie się na początku grudnia.
Prawdopodobnie w tym miesiącu na ławie oskarżonych zasiądzie 52-letni bydgoszczanin. Mundurowi złapali go 20 października w czasie brawurowej ucieczki po napadzie na stację paliw przy ul. Gruwaldzkiej. Zdaniem śledczych na sumieniu ma też dwie agencje bankowe w Bydgoszczy. Prokurator prowadzący śledztwo postawił mężczyźnie zarzuty usiłowania rozbojów 2 września przy ulicy Kasprzaka i 14 września przy ulicy Ujejskiego.