Najbardziej utytułowaną zawodniczką sekcji l.a. Zawiszy jest obecnie Marika Popowicz. 17-letnia sprinterka w niedzielę została mistrzynią Europy w sztafecie 4x100 m.
<!** Image 2 align=left alt="Image 2988" >Marika Popowicz mieszka w Kruchowie koło Trzemeszna. Do Bydgoszczy przywiózł ją wujek.
- Organizowałem testy dla młodzieży, która starała się o miejsce w klasie sportowej o profilu lekkoatletycznym w Gimnazjum nr 10 - wspomina trener Jacek Lewandowski. - Przyjechała i zdała. Przejściu do Bydgoszczy na początku sprzeciwiał się jej ojciec. Marika jest jedynaczką i bał się samą puścić córkę do obcego miasta. Ostatecznie jednak stwierdził, że nie będzie stawał na przeszkodzie kariery córki.
Przerosła rywalki
Sumienne treningi przyniosły medale na mistrzostwach Polski młodzików, a następnie olimpiadzie młodzieży. Marika była tak szybka, że w wieku juniorki młodszej poprawiała na przykład halowy rekord Polski juniorek - 24,55 sek.
W tym roku wywalczyła tylko jeden złoty medal na halowych mistrzostwach Polski na 200 m i poprawiła rekord kraju juniorek młodszych na otwartym stadionie - 23,72 sek.
Wcześniej od 13 do 17 lipca startowała na mistrzostwach świata do lat 18 w Marakeszu w Maroku i indywidualnie oraz w sztafecie szwedzkiej 100+200+300+400 m.
- Jestem bardziej szczęśliwa z szóstego miejsca indywidualnie niż czwartego w sztafecie - opowiada sprinterka. - W drużynie na wynik pracują cztery zawodniczki, a w biegu indywidualnym jest się zdanym tylko na siebie. Na 200 m po raz pierwszy biegałam jednego dnia dwa razy ten dystans. Dodatkowo w półfinale temperatura wynosiły 47 stopni Celsjusza. W tej sytuacji trudno było bić rekordy życiowe. Już sam awans do finału był wielkim sukcesem. Byłam w nim jedyną białą zawodniczką i Europejką.
W sztafecie szwedzkiej Marika biegła na trzeciej zmianie dystans 300 metrów.
- Odbierałam pałeczkę na czwartym miejscu, a oddałam na trzecim - wspomina. - Choć koleżanka na czwartej zmianie poprawiła rekord życiowy, to trzy sekundy zabrakły nam do brązowego medalu.
Niestety, w Maroku Marika miała niewiele czasu na zwiedzanie.
- Moje konkurencje były na zakończenie mistrzostw i trenerzy zabraniali mi opuszczać pokój. Wiadomo, start jest najważniejszy - wyjaśnia.
Rekordu nie było
Dzień po przylocie z Marakeszu Marika już jechała ze starszą kategorią wiekową na mistrzostwa Europy juniorów do Kowna. Została wycofana ze startu na 100 m, aby lepiej przygotować się do biegów sztafetowych. W biegu 4x100 m sięgnęła po złoty medal wspólnie z Agnieszką Ceglarek, Martą Jeschke i Iwoną Brzezińską.
Do kraju dotarły wiadomości, że finałowy bieg został powtórzony, a wynik, jaki osiągnęła nasza sztafeta 44,65 to był rekord Polski.
- To były plotki - prostuje Marika Popowicz. - Eliminacje i finał dzieliła tylko jedna godzina. Po awansie do finału siedziałyśmy w „poczekalni” przed startem. Tam wbiegły Hiszpanki, że to one zamiast Niemek, pobiegną w finale. Po rozpatrzeniu protestów przez sędziów Niemki wykluczono za przekroczenie strefy zmian. Ich miejsce zajęły Hiszpanki. Bieg przesunięto o dwie godziny, na koniec zawodów. Z tej przyczyny nie pobiegłam w finale 4x400 m.
Pomimo opóźnienia biegu, szczęście młodym Polkom sprzyjało.
- W trakcie biegu trudno było nam powiedzieć, które zajmujemy miejsce, bo miałyśmy siódmy tor - relacjonuje. - Największy udział w zwycięstwie ma kończąca sztafetę Iwona Brzezińska, która na mecie wyprzedziła drugą Rosjankę zaledwie o pięć setnych sekundy. Wynik, jaki osiągnęłyśmy 44,65 sekundy jest o 0,08 sekundy gorszy od rekordu Polski.
Czy za trzy lata wystąpi na igrzyskach w Pekinie?
- Nie myślę aż w tak odległej perspektywie - kończy.
Ma jednak szansę wystąpić w stolicy Chin już za rok. Pekin bowiem będzie gościł mistrzostwa świata juniorów.
Za pośrednictwem „Expressu” Marika Popowicz pragnie złożyć wyrazy podziękowania za przygotowanie do sezonu i dotychczasowe sukcesy trenerowi klubowemu Jackowi Lewandowskiemu.